Działanie wysoką temperaturą wydaje się być najskuteczniejszym sposobem dezynfekcji maseczek ochronnych N95. Procedura taka zachowuje skuteczność filtracji na pierwotnym poziomie przez ok. 50 cykli – przekonują badacze z USA na łamach periodyku „ACS Nano”.
Zmieniło się to za sprawą naukowców z Uniwersytetu Stanforda (USA). Grupa pod kierunkiem Yi Cui porównała pięć metod, które można bez trudu zastosować w warunkach szpitalnych.
Materiał, z którego wykonane są maski N95 traktowali środkiem chemicznym (wybielaczem chlorowym oraz roztworem etanolu) i oceniali ich zdolność do filtrowania cząstek aerozolu (przypominających kropelki oddechowe, ale pozbawione koronawirusa) przed i po dezynfekcji.
Okazało się, iż obie te metody już po jednym cyklu odkażającym drastycznie obniżyły skuteczność filtracji: z około 96 proc. do 56 proc. (etanol) lub 73 proc. (wybielacz).
Z kolei pierwszy cykl odkażania parą wodną utrzymywał pierwotny poziom filtracji, jednak już pięć takich cykli doprowadziło do gwałtownego spadku wydajności.
Promieniowanie UV pozwoliło na nawet 20 cykli dezynfekcji. Naukowcy zauważają jednak, że podanie dokładnej dawki UV, która zabija wirusa bez niszczenia materiału maski, może być problematyczne.
Najlepszą metodą dezynfekcji okazało się ogrzewanie. Np. działanie na materiał maski temperaturą 85 st. C przez 20 minut pozwoliło na przeprowadzenie 50 cykli odkażania bez utraty wydajności filtracji.
Naukowcy zwracają przy tym uwagę, że dezynfekcja to nie wszystko – częste zakładanie i zdejmowanie maseczek może bowiem wpływać na dopasowanie ich do twarzy, co także wiąże się ze skutecznością filtracji.(PAP)