Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 18:44
Reklama KD Market

Ekipa "Smoleńska" kręciła w Chicago

/a> Beata Fido i Maciej Góraj na planie filmu "Smoleńsk"


 

Ekipa filmu „Smoleńsk” w reż. Antoniego Krauzego od 17 do 21 kwietnia przebywała w Chicago. Zdjęcia, z udziałem Beaty Fido, grającej główną bohaterkę, dziennikarkę prowadzącą śledztwo ws. katastrofy, odbywały się m.in. w śródmieściu i w Domu Podhalan.

W listopadzie 2012 roku reżyser Antoni Krauze ogłosił na konferencji prasowej, że zamierza zrealizować film pod roboczym tytułem „Smoleńsk”. Zaczęła się zbiórka pieniędzy na ten cel, która trwa do dziś. Polski Instytut Filmowy odrzucił wniosek o dofinansowanie produkcji, twórcy założyli więc Fundację Smoleńsk 2010 i mają nadzieję, że w tym roku uda im się ukończyć projekt. Premiera zaplanowana jest na jesień tego roku.



Z ekipą filmu o katastrofie smoleńskiej spotkałam się w lobby hotelu Congress Plaza przy Michigan Avenue, w którym się zatrzymali. Tego dnia od rana miało padać, ale do godziny 16.00 była ładna pogoda. Deszcz zaczął padać dopiero pięć minut po tym, jak ekipa skończyła zdjęcia plenerowe. „To jest dowód na to, że mamy opiekę” – mówi producent i współscenarzysta Maciej Pawlicki.

„Smoleńsk” to film o katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku widzianej oczami głównej bohaterki – dziennikarki Niny, w rolę której wcieliła się Beata Fido, mieszkająca osiem lat w Ameryce, w tym pięć w Chicago. Ojca Niny gra mieszkający od lat w Chicago aktor Maciej Góraj. W jego domu odbyła się część zaplanowanych w Wietrznym Mieście zdjęć, bowiem kiedy Nina przyjeżdża go odwiedzić, akcja filmu przenosi się na chwilę za ocean.

Antoni Krauze był w Chicago z projekcjami swojego poprzedniego filmu „Czarny czwartek”, opowiadającego o wydarzeniach z grudnia 1970 roku. Jeden z pokazów odbył się w Związku Podhalan. „Ludzie zaczęli mu dawać pieniądze, żeby nakręcił film o Smoleńsku – tłumaczy Pawlicki. – Czuł się zatem zobowiązany do zrobienia tego filmu”. Teraz ekipa nakręciła w Związku Podhalan scenę wykładu na temat katastrofy w Smoleńsku. Aktor Marek Probosz, mieszkający na stałe w Los Angeles, zagrał profesora N., który mówił w czasie prelekcji o tym, co było bezpośrednią przyczyną katastrofy.

Kolejny dzień zdjęciowy odbywał się w centrum Chicago. Pozwolenie na zdjęcia na terenie miasta zostały załatwione przez tutejszą firmę Fresh Coast Production. „Chicago jest symbolem polskiej diaspory, bo jest tak dużo Polaków poza Polską. I wcale nie są mniej Polakami niż my, którzy mieszkamy w Polsce” – mówi Pawlicki. W tej scenie Nina spotyka się z ojcem, który był działaczem Solidarności i wyemigrował do Stanów w latach 80. Jej rodzice są rozwiedzeni, więc widuje się z ojcem sporadycznie, ale jest on dla niej mentorem i „rozmowy z nim mają ogromny wpływ na to, co dalej myśli i jak działa” – wyjaśnia Hanna Bieniuszewicz, zajmująca się w tym filmie castingiem, ale także pomagająca w produkcji i grająca epizodyczną rólkę Polki mieszkającej w Ameryce, gdyż 17 lat spędziła na emigracji, tyle że w Kanadzie. „Nina to bardzo wrażliwa osoba. Po spotkaniu z ojcem odzywa się w niej taka szlachetna nuta i zaczyna w sposób bardziej rzetelny, bardziej uczciwy dochodzić prawdy” – dodaje.

Ta scena nawiązuje do sceny z filmu „Człowiek z marmuru” Andrzeja Wajdy, w której Krystyna Janda jedzie odwiedzić swojego ojca (gra go Zdzisław Korzeń) i słyszy od niego, że nie powinna rezygnować. „Antoniemu bardzo zależało na tej analogii” – mówi Pawlicki i tłumaczy, że Nina „tak jak Hamlet zostaje wysłana za morze, żeby przestała sprawiać kłopoty”. Według niego w filmie będzie wiele literackich i kulturowych odniesień. „Taka fikcyjna bohaterka – dziennikarz czy dziennikarka, która prowadzi prywatne albo zawodowe śledztwo – to figura bardzo znana z historii kina, nie tylko polskiego, jak „Człowiek z marmuru”, ale i światowego, jak „Obywatel Kane” i stu innych filmów”. Sam reżyser filmu, Antoni Krauze, odmówił jakichkolwiek komentarzy przed jego ukończeniem.

W filmie znajdzie się prawdopodobnie również symboliczna scena spotkania ofiar katastrofy smoleńskiej i zbrodni katyńskiej. Decyzja zapadnie jednak dopiero w trakcie montażu. „Jest to scena końcowa, tak wielokrotnie opisana i tak znienawidzona przez wielu przeciwników tego filmu – mówi Pawlicki. – Jest to bardzo symboliczna scena, czysto filmowa. Podczas jej realizacji miałem ściśnięte gardło i byłem po prostu wstrząśnięty. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało na ekranie. Mam nadzieję, że ta scena się w filmie znajdzie” – dodał.

W obrazie zaplanowano dużo zdjęć archiwalnych. Zarówno premier Donald Tusk, jak i ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski pojawią się na ekranie jedynie w archiwaliach. Natomiast postacie po stronie ofiar i ich rodzin to są postacie wykreowane, zagrają je aktorzy. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego gra Lech Łotocki, jego żonę Marię Kaczyńską – Ewa Dałkowska, a Annę Walentynowicz – Katarzyna Łaniewska. „W naszym filmie jest wiele osób, których nie nazywamy prawdziwymi nazwiskami, ale które można dość łatwo skojarzyć, na przykład postać, która nazywa się Generałowa, można oczywiście skojarzyć z Ewą Błasik, która zresztą jest konsultantką naszego filmu i przyjaciółką ekipy. To jest druga ważna postać w naszym filmie, dzięki niej widzimy wydarzenia i jej los po katastrofie z przeciwnej strony” – mówi Pawlicki.

Budżet "Smoleńska" wynosi 9,5 mln złotych. Brakuje jeszcze około dwóch milionów"



Autorem scenariusza jest Marcin Wolski, ale oryginał uległ wielu zmianom. Współscenarzystami zostali reżyser Antoni Krauze, Tomasz Łysiak oraz producent Maciej Pawlicki, który wspomina: „Myśmy ten scenariusz poprawiali wielokrotnie, dziesiątki razy, jak to się dzieje przy pisaniu scenariuszy. Ale twórcą filmu jest Antoni Krauze”. Operatorem filmu jest Michał Pakulski, scenografem – Michał Sulkiewicz, muzykę pisze Michał Lorenc. Kostiumy przygotowuje Małgorzata Gwiazdecka, charakteryzację Izabela Andrys. W filmie zobaczymy też między innymi Jerzego Zelnika, Annę Samusionek, Marka Bukowskiego i Andrzeja Mastalerza.

Nie udało się jeszcze zebrać całości potrzebnego budżetu, który wynosi dziewięć i pół miliona złotych. Brakuje jeszcze około dwóch milionów. Na razie zebrano 75 procent potrzebnych pieniędzy, które wystarczą jednak – jak zaznaczył producent – na ukończenie zdjęć, których zrealizowano już 90 procent. W sumie zaplanowano ponad 40 dni zdjęciowych i ostatnie z nich będą kręcone w Polsce. Dotychczas ekipa realizowała zdjęcia w Polsce, USA oraz w Rosji – w Smoleńsku. „Kręciliśmy w Rosji, ale Rosja o tym nie wiedziała” – powiedział producent. Teraz fundusze są jeszcze potrzebne na postprodukcję. Producent tłumaczy, że można „dać darowiznę, co już uczyniło wiele tysięcy osób i za co jesteśmy bardzo wdzięczni, albo można również zainwestować w ten film, minimum pięć tysięcy złotych, czyli niecałe dwa tysiące dolarów. Otrzyma się je później z powrotem, jak film się zwróci, a nawet można partycypować w ewentualnych zyskach”. Wszystkie informacje na ten temat można uzyskać na stronie Fundacji Smoleńsk 2010 (http://fundacjasmolensk2010.pl).

Na pytanie o cel tego filmu reżyserka obsady Hanna Bieniuszewicz odpowiada: „Żeby nie zapomnieć, żeby się zastanowić, żeby spojrzeć na tę sprawę z różnych stron. Chciałabym też, żeby trochę zbliżył te dwie strony myślące inaczej”. W podobnym duchu odpowiada producent Maciej Pawlicki: „Film skierowany jest do tych wszystkich, którzy chcą wiedzieć, co się tam stało, ale także do tych, których boli ta katastrofa posmoleńska, czyli to rozdarcie, rozłupanie polskiego narodu. Ja akurat do nich należę. Nie mam pewności, co się tam stało. Oczywiście mam bardzo poważne podejrzenia, ale pewności nie mam. Tą pewność będę miał, jak się dowiem od śledczych. Jak będzie normalne, prawdziwe i cywilizowane śledztwo”.

Dystrybutorem filmu będzie firma Kino Świat. Producent liczy, że przyjdą na niego zarówno ci widzowie, którzy chodzą do kina regularnie, jak i ci, którzy chodzą tylko na takie filmy, jak ekranizacja trylogii, „Katyń” czy „Pan Tadeusz”. Jak tłumaczy: „Myślę, że oni na ten film przyjdą, dlatego że jest ogromne poczucie zakłamania tej historii w Polsce i przyjście tych ludzi do kina będzie takim ich aktem sprzeciwu wobec kłamstwa. Dlatego sądzę, że widownia będzie duża, a dowodem na to jest fakt, że trzech największych dystrybutorów kinowych w Polsce biło się o ten film”.

Zdjęcia: Fundacja Smoleńsk 2010



Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama