Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 20:23
Reklama KD Market

Czy miasta sanktuaria ochronią nieudokumentowanych przed deportacjami?

Dla milionów imigrantów spotkania z okazji tegorocznego Thanksgiving Day nie będą okazją do radosnych celebracji. Zapowiedzi radykalnego zaostrzenia polityki imigracyjnej i masowych deportacji zaciążą na atmosferze rodzinnych spotkań. Na milionach gospodarstw domowych, w których mieszkają osoby o różnym statusie imigracyjnym, ciąży widmo przymusowego rozdzielenia rodzin.
Czy miasta sanktuaria ochronią nieudokumentowanych przed deportacjami?

Autor: Adobe Stock

Zapowiedź drastycznych kroków

Nominaci prezydenta elekta Donalda Trumpa, zapowiadając podjęcie drastycznych kroków, chcą też wywrzeć nacisk na osoby bez statusu, aby te podjęły decyzję o samodeportacji.  Wszystko jednak wskazuje, że nowa administracja od samego początku kadencji rozpocznie zakrojone na szeroką skalę działania mające na celu masowe usuwanie imigrantów z USA. Niejako z definicji ustawi to tzw. miasta-sanktuaria na kursie kolizyjnym. 

Określenie „miasto-sanktuarium” od ponad dekady walczy o swoje miejsce w amerykańskiej rzeczywistości politycznej. Używa się go w odniesieniu do miejsc, które ograniczyły swoje wsparcie dla federalnych służb imigracyjnych. Nie jest to jednak jakiś określony termin prawny – miano „sanktuarium” wynika z nastawienia lokalnych władz i służb do obecności imigrantów. W ostatnich latach poszczególne miasta podejmowały różne działania, aby chronić lokalne społeczności. Miało to swoje odzwierciedlenie zarówno w zmianach w lokalnej legislacji, jak i w zmianach modus operandi lokalnych służb policyjnych. 

Takie nastawienie wynika nie tylko z humanitarnego nastawienia do nowo przybyłych. To także pragmatyzm. Świadomość, że lokalne władze i służby nie podzielą się informacjami z federalnymi służbami imigracyjnymi sprawia, że lokalne społeczności chętniej współpracują z lokalnymi organami ścigania, co ma zwiększyć bezpieczeństwo w miastach.

Mobilizacja przed 20 stycznia

Wiele wskazuje na to, że imigranci nie zostaną pozostawieni sami sobie. Okres między wyborami a formalnym przekazaniem władzy nowej administracji, która zapowiedziała masowe deportacje, to czas mobilizacji dla drugiej strony. Jest o co walczyć, bo Donald Trump, który zostanie zaprzysiężony na swój urząd za niecałe dwa miesiące, obiecuje podjęcie działań tuż po złożeniu przysięgi. 

Po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich, gospodarze miast-sanktuariów, także Chicago, zapewnili, że nie poprą planów masowych deportacji. W Kolorado, Illinois i Nowym Jorku, dokąd republikański gubernator Teksasu Greg Abbott przetransportował autobusami z południowej granicy tysiące imigrantów zapewniono o woli chronienia przybyszów.

W ostatnich dniach kolejnym miastem, które potwierdziło swój status miasta-sanktuarium okazało się Los Angeles. Rada tego miasta jednogłośnie zatwierdziła rozporządzenie, które zabrania wykorzystywania zasobów miejskich do egzekwowania przepisów imigracyjnych przez władze federalne. To zapowiedź batalii prawnych, ponieważ nadchodząca administracja Donalda Trumpa przygotowuje się do wykorzystania ICE oraz wojska do realizacji wyborczej obietnicy masowych deportacji. Rozporządzenie „uniemożliwi federalnym służbom imigracyjnym dostęp do miejskich obiektów lub wykorzystywanie miejskich zasobów do egzekwowania przepisów imigracyjnych” – poinformowała członkini rady LA Nithya Rama. Lokalna legislacja zabrania również udostępniania niektórych danych władzom imigracyjnym. 

W Kalifornii mieszka 1,8 miliona z 11 milionów nieudokumentowanych imigrantów. To więcej niż w jakimkolwiek innym stanie. Prawie milion żyje w aglomeracji Los Angeles. Od pierwszej kadencji Trumpa dziesiątki okręgów szkolnych w tym stanie ogłosiło się „sanktuariami” lub „bezpiecznymi przystaniami”, aby zapewnić uczniów, że nie zostaną deportowani. Publiczny system szkolnictwa w Los Angeles potwierdził, że będzie chronił nieudokumentowanych imigrantów i uczniów LGBTQ.

Władze kilku innych miast, m.in. Bostonu i Nowego Jorku zapewniły, że pieniądze z lokalnych podatków nie posłużą do egzekwowania federalnych przepisów imigracyjnych. Policja w Denver, gdzie od 2022 r. Abbott wysłał około 45 000 migrantów, zadeklarowała, że nie pomoże w egzekwowaniu federalnej polityki imigracyjnej. Rzecznik tej służby przypomniał, że miejska policja nie pyta świadków ani ofiar przestępstw o ich status imigracyjny. 

Demokratyczny burmistrz Nowego Jorku Eric Adams potępił z kolei plany Trumpa dotyczące masowych deportacji, choć miasto od 2022 r. wydało ponad 5 miliardów dolarów na pokrycie kosztów zamieszkania ponad 200 000 migrantów, wysłanych tam przez republikańskie stany pogranicza. Manuel Castro, komisarz ds. migrantów stanu Nowy Jork, obiecał, że nie zastosuje się do „instrukcji rządu federalnego w przypadku masowych deportacji”. Stan Nowy Jork ma przepisy ograniczające zaangażowanie podlegających mu służb w egzekwowanie federalnym przepisów imigracyjnych. 

Homan: Usuńcie się z drogi

Nie oznacza to jednak, że migranci w miastach-sanktuariach mogą w pełni czuć się bezpieczni.  W Chicago, do którego od 2022 r. wysłano ponad 50 tys. nowych imigrantów, burmistrz Brandon Johnson nazwał Trumpa tyranem. „Nie ugniemy się, nie złamiemy się ani nie stchórzymy wobec zagrożenia” – powiedział  Johnson po prezydenckich wyborach reporterom. – „Wstaniemy i zjednoczymy się wokół naszych wspólnych wartości, a (mieszkańcy) mają moje zapewnienie, że będę chronić rodziny w tym mieście. (…) Departament policji nie będzie realizować zadań agentów ICE — po prostu nie będziemy tego robić” — zapowiedział burmistrz Chicago. „Byłby to niebezpieczny precedens, po którym członkowie społeczności poczuliby się niepewnie”. 

Dodatkowo w całym Illinois obowiązuje również prawo stanowe z 2017 r., które zabrania lokalnej policji angażowania się w egzekwowanie federalnych przepisów imigracyjnych.

Federalne prawo nie zabrania jednak ICE zatrzymywania imigrantów, którzy mieszkają w Illinois, Nowym Jorku i w innych stanach. Po drugiej stronie barykady nowo nominowany „car granicy”, Tim Homan były p.o. dyrektora Immigration and Customs Enforcement (ICE) wezwał miasta-sanktuaria, aby przestały ograniczać działania federalnych służb imigracyjnych. „Nawet jeśli nie chcą współpracować, muszą (…) usunąć się z drogi, gdy nadejdziemy. A jeśli będę musiał podwoić środki na działania w miastach-sanktuariach i wysłać dwa razy więcej agentów, to zrobię to” – grozi Homan. Argumentem za wsparciem dla deportacji ma być także groźba „zagłodzenia” opornych miast. Trump i Homan zapowiadają wstrzymanie federalnego finansowania różnych projektów, jeśli miasta rządzone przez Demokratów nie będą współpracować z administracją. To sprawia, że w miastach-sanktuariach nie ma też jednomyślności co do strategii oporu wobec deportacji. W Chicago, stanowisko Johnsona, aby chronić imigrantów, nie jest podzielane przez wszystkich. „Potrzebujemy tych funduszy” — twierdzi radny Anthony Napolitano. – „W mieście jest chaos… to katastrofa dla Chicago, a jeśli stracimy fundusze federalne, będzie tylko gorzej”.

„Poproszę Kongres o przyjęcie ustawy zakazującej tworzenia miast-sanktuariów w całym kraju” – zapowiada Donald Trump. Nie jest to jednak takie proste, bo mimo utraty większości w Senacie, Demokraci nadal posiadają zdolność do blokowania ustaw w  izbie wyższej. Nie zmniejsza to jednak poczucia niepewności w społecznościach imigrantów. Trudno więc się dziwić, dlaczego w tak wielu rodzinach, podczas tegorocznego długiego weekendu Dnia Dziękczynienia nie będzie tak wiele powodów do radości. 

Jolanta Telega
[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaWaldemar Komendzinski
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama