Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 12:15
Reklama KD Market
Reklama

Natalia Czerwonka: nie wolno mi, ale trenuję

 



- Nikt mi nie wydał zgody na treningi, ale nie mogłam już wysiedzieć w domu – przyznała łyżwiarka szybka Natalia Czerwonka. Medalistka igrzysk olimpijskich z Soczi w sierpniu w wypadku na rowerze uszkodziła kręgosłup.

Czerwonka powiedziała, że praktycznie już nie odczuwa skutków fatalnego wypadku, do którego doszło na zgrupowaniu w Spale. Wicemistrzyni olimpijska z Soczi w drużynowym wyścigu łyżwiarek szybkich, jadąc rowerem, zahaczyła o stojący ciągnik, uderzając przy tym o niego. Zawodniczka MKS Cuprum Lubin doznała m.in. uszkodzenia kręgosłupa.

- Lekarze mi powiedzieli, że normalny człowiek po takim wypadku do zdrowia wracałby rok. Ja pierwsze ćwiczenia zaczęła wykonywać już trzy tygodnie po wyjściu ze szpitala. Przez moment wierzyłam nawet, że jeszcze w tym sezonie uda mi się wystartować w jakiś zawodach. Trenowałam po cztery godziny dziennie. Okazało się, że sezon ma stracony, ale ruszam się coraz więcej, bo jak się jest sportowcem, to trudno usiedzieć w domu – podkreśliła Czerwonka.

Zawodniczkę można było spotkać m.in. na torze w Lubinie. - Byłam też już tydzień w Zakopanem, gdzie jeździłam na dużym torze. Żaden lekarz mi nie wydał na to zgody i robię to na własną odpowiedzialność. Muszę jednak uważać, aby się nie przewrócić, bo kość potyliczna nie jest jeszcze tak zrośnięta jak powinna i każde uderzenie może być groźne – dodała.

Pod koniec lutego reprezentantka Polski ma przejść kolejne badanie tomografem komputerowym. Jeżeli wypadnie pomyślnie, będzie mogła zwiększyć intensywność treningów.

Czerwonka przyznała, że po srebrnym medalu zdobytym w Soczi bardzo liczyła na kolejny udany sezon. Sukces motywował ją do jeszcze większej pracy i podejmowania jeszcze większych wyzwań. "Dlatego zaraz po wypadku, kiedy miałam założony gorset, nie było mi łatwo pogodzić się, że moje plany się zawaliły. To były jednak tylko momenty. Teraz sobie myślę, że ktoś tam na górze musi nade mną czuwać i tak to właśnie miało się potoczyć. Może teraz mam odpocząć, naładować akumulatory, aby wrócić jeszcze silniejsza?” – zastanawiała się.

Już ze śmiechem przyznała, że w tym nieszczęściu są też jeszcze plusy. - W okresie naszych startów jest organizowanych wiele balów dla sportowców, ale ja nigdy na nie je chodziłam, bo byłam na zawodach, albo w drodze na zawody. Teraz to nadrobię. Jadę właśnie na bal sportowca do Warszawy a stamtąd szybko do Wrocławia na kolejny bal. Wybawię się za wszystkie czasy – dodała.

O planach na przyszłość zawodniczka Cuprum Lubin nie chce za bardzo mówić. - Można mieć plany, a później życie wszystko i tak weryfikuje. Celem były i są igrzyska w Korei Południowej w 2018 roku. Chcemy tam pojechać z dziewczynami i powalczyć o kolejny medal. Nie musimy się martwić o kwalifikacje, bo te już mamy. Oby tylko było zdrowie, a nad formą same popracujemy – podsumowała.

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama