Eksperci są zgodni, że czwartkowe orędzie rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, mimo obiecującej miejscami retoryki, nie zapowiada żadnych zmian jego dotychczasowej polityki, w tym nawet pilnie pożądanych reform pogrążonej w kryzysie gospodarki.
Eksperci podkreślają, że kontynuacja agresywnej polityki wobec Ukrainy uniemożliwia reformy ekonomiczne, gdyż nie mogą się one udać bez współpracy z Zachodem. Na ogół powstrzymują się jednak przed prognozami co do zagrożenia władzy Putina w wyniku trudności ekonomicznych. Niektórzy przewidują, że w razie kontynuacji obecnej polityki Rosja będzie się pogrążać w chaosie.
"W przemówieniu Putina nie było nic nowego. Wszystko to już słyszeliśmy. Niewiele miał do zaoferowania gospodarce" - powiedział PAP ekspert z Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (ECFR) Andrew Wilson.
"W orędziu Putin powtarzał to, co już wielokrotnie mówił. Kto oczekiwał ogłoszenia wielkich zmian, musiał się rozczarować. Ani w pierwszej części, gdy mówił o geopolityce, ani w drugiej, poświęconej gospodarce, nie zaproponował żadnych nowych inicjatyw" - powiedział PAP specjalista ds. Rosji i Europy Wschodniej z europejskiego biura German Marshall Fund, Joerg Forbrig.
W przemówienia Putin usprawiedliwiał aneksję Krymu, powołując się na rzekome prawa Rosji do półwyspu, oraz wsparcie separatystów w Donbasie. To ostatnie było, według niego, naturalną odpowiedzią Rosji na "zamach stanu" w Kijowie.
Reakcją USA i Unii Europejskiej na agresję były sankcje, które pogorszyły stan gospodarki Rosji, dokładając się do spadku światowych cen ropy naftowej – głównego towaru eksportowego kraju – oraz ucieczki kapitałów.
Według Putina jednak Zachód "i tak zastosowałby sankcje", nawet bez kryzysu ukraińskiego, ponieważ od stuleci dąży do osłabienia Rosji, gdy tylko ta staje się silniejsza. Przywołał tu inwazję Hitlera na ZSRR i "starania" państw zachodnich w latach 90., aby Rosja rozpadła się "jak Jugosławia". Jednocześnie oświadczył, że Rosja nie pragnie "nowej żelaznej kurtyny" w Europie, ani izolacji od świata.
"To dla Putina typowe – te twierdzenia, że Zachód jest wszystkiemu winny, że odpowiada za niepowodzenia Rosji. To było dość pojednawcze przemówienie, bo on rzeczywiście nie chce nowej zimnej wojny. Ale przecież sam ją spowodował" - powiedział PAP emerytowany profesor historii Rosji z Uniwersytetu Harvarda Richard Pipes.
W części orędzia dotyczącej ekonomii Putin przyznał, że gospodarka jest w trudnej sytuacji. Wcześniej rząd w Moskwie poinformował, że możliwa jest recesja – przewidywana przez niezależnych ekonomistów, według których gospodarka rosyjska skurczy się w tym roku o 2-3 procent. Putin oświadczył też, że banki rosyjskie mają poważne problemy i wymagają pomocy państwa. "Putin przyznał to po raz pierwszy, co wskazuje, że finansowe problemy Rosji są większe niż sądziliśmy" - powiedział Forbrig.
Rosyjski prezydent wyciągnął gałązkę oliwną do biznesu, obiecując liberalizację reguł działalności małych i średnich przedsiębiorstw oraz amnestię dla osób, które transferowały swoje aktywa za granicę. Ci ostatni – jak zapowiedział – nie będą ścigani, jeśli z powrotem sprowadzą ten kapitał do kraju.
Zdaniem ekspertów obietnice te nie mają żadnego znaczenia. "Przyrzeczenia dla drobnego biznesu słyszeliśmy wcześniej. Co do amnestii, Putin od kilku lat wzywa elity gospodarcze do repatriacji kapitałów, ale obietnice niekaralności nic nie znaczą w kraju, gdzie nie ma rządów prawa" - powiedział Andrew Wilson.
Podobnie ocenia deklaracje prezydenta Joerg Forbrig, podkreślając, że Putin nie jest wiarygodny. "Właściciele aktywów, o których mowa, w zasadzie uciekli z Rosji, bo bali się, że nie są one tam bezpieczne. Putin wiele razy próbował znaleźć sposoby repatriacji tych funduszy. Zapowiadał reformy i ich nie zrealizował. Jest bardzo mało prawdopodobne, by przeprowadził je teraz. Żeby przetrwać politycznie, jest uzależniony od najpotężniejszych graczy w gospodarce, czyli sektora ropy i gazu ziemnego. A te lobby nie chcą żadnych zmian" - mówi.
Wyrazem sceptycyzmu co do zapowiedzi Putina był fakt, że już w czasie jego orędzia rubel, który od wybuchu kryzysu ukraińskiego stracił na wartości o jedną trzecią, spadł jeszcze niżej, o dalsze 2-3 procent.
Forbrig oraz Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich zwracają uwagę, że reformy są nie do pogodzenia z nieakceptowalną dla Zachodu polityką zagraniczną Kremla. "Jeżeli z orędzia miało powstać wrażenie, że Rosja chce się otworzyć, że zaproponuje korzystne warunki dla inwestorów zagranicznych, to trzeba pamiętać o pierwszej jego części, w której nie znalazł się żaden sygnał zmiany polityki w sprawie Ukrainy. A inwestorzy chcą bezpieczeństwa i stabilizacji" - powiedział PAP Kardaś.
"Szumne deklaracje Putina, że sankcje wpłyną korzystnie na gospodarkę, bo zmuszą do reform, to myślenie naiwne, bo bez napływu kapitałów i technologii z zagranicy Rosja nie będzie w stanie sama wygenerować zmian. Wewnętrzne źródła modernizacji nie wystarczą" - dodał.
Eksperci uważają, że chociaż sytuacja ekonomiczna Rosji się pogarsza, nie przekłada się to na widoczny wzrost niezadowolenia społecznego, co oznaczałoby, że władza Putina jest na razie niezagrożona. Podkreślają jednak, że "na razie".
"W czasie orędzia Putin był bardzo zdenerwowany. Nie emanował pewnością siebie, jak przedtem. Czasami się mylił. To sygnalizuje, że jest pod silną presją z różnych stron i nie wie, jak na to zareagować" - ocenił Forbrig.
Zdaniem Wilsona trudno jeszcze przewidzieć, czy kryzys gospodarki pogrąży Putina politycznie. "Problemy ekonomiczne będą coraz bardziej odczuwalne. Rosja już ma kłopoty z Krymem, z dalszą pomocą dla Donbasu i finansowaniem zbrojeń. Napięcia te będą się nasilały, ale jakie będą polityczne tego skutki, trudno na razie ocenić" - powiedział ekspert ECFR.
Profesor Pipes zwraca uwagę, że popularność Putina słabnie, i jest zdania, iż prezydent może przegrać następne wybory. W przewrót pałacowy na Kremlu nie wierzy. "Jeżeli stan gospodarki będzie się dalej pogarszać, może dojść do potężnych demonstracji ulicznych. Taki kryzys może sprawić, że system się rozpadnie. Nastąpi chaos, ludzie przestaną się słuchać władzy. Takie sytuacje były już w historii Rosji" - wskazuje znany analityk.
Tomasz Zalewski (PAP)
Na zdjęciu: Władimir Putin fot.Alexey Druginyn/RIA Novosti/EPA
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama