Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 3 października 2024 18:18
Reklama KD Market

Cudu nie było, ale miód spiliśmy

Powstały kilka lat temu Teatr Piosenki oparty został na pomyśle Joanny Kmieć, żeby cyklicznie prezentować znane przeboje, które powstały w krajach Europy i które pamięta się jeszcze ze starego kraju. Kooperacja PaSO i tej znanej Polonii propagatorki muzyki zaowocowała programem "Pod dachami Paryża", czyli piosenką francuską, zaprezentowanym w westybulu Copernicus Center. Świetnie przygotowana oprawa przedstawienia, wzbogacona scenkami z ulic stolicy Francji, fotografiami i reprodukcjami znanych francuskich artystów przekonała, że taki Teatr jest dla środowiska polonijnego potrzebny. Wtedy właśnie zdarzył się ten cud.


 


Teatr Piosenki, któremu patronuje Paderewski Symphony Orchestra w osobach Barbary Bilszty i Wojciecha Niewrzoła, to przede wszystkim teatr aktorski, tych samych aktorów zresztą. Bo przecież trzeba śpiewać, a sprawdzoną tą umiejętnością wykazują się na pewno Agata Paleczny, Ewa Staniszewska i Krzysztof Arsenowicz. Ten główny trzon piosenkarski był także filarem prezentowanego w niedzielę 12 lutego spektaklu muzycznego "Taki cud i miód".


 


Zdarzyło się to w nowym miejscu, oddanym niedawno do użytku aneksie do głównego budynku fundacji, które dzięki niestrudzonej pomysłowości Barbary Bilszty przobraziło się w wielce udany kameralny teatr, ze sceną i podwyższeniem dla orkiestry. Dzięki dobremu nagłośnieniu i akustyce oraz znakomitemu oświetleniu, miejsce to ma szansę wejść na stałe do polonijnej prezentacji niskonakładowej produkcji wydarzeń kulturalnych. Premiera sceny była perfekcyjna.


 


Perfekcyjnie również został dobrany repertuar na ten szczególny, poświęcony obchodom Dnia Serduszkowego, koncert. Prezentowano piosenki o miłości, więc nie zabrakło tych klasycznych, polskich przedwojennych i tych bardziej współczesnych, międzynarodowych. Królowało tango. Zabrakło tańca na scenie, ale za to tańczono na widowni. A wodzirejką okazała się Agata Paleczny, która i tańczyła, i śpiewała. Widownia też śpiewała, gdyż były to dobrze znane przeboje: "Tango milonga", "Już nigdy", "Sam mi mówiłeś", "Uciekaj serce" itp. Jedynie zupełnie na nowo zinterpretowane przez Agatę "Kasztany" nie dały się zanucić chóralnie.


 


Świetnie spisał się powstały trochę naprędce zespół muzyczny pod dyrekcją Krzysztofa Pabiana. Muzycy jednak mają to do siebie, że jak mają grać, to grają. Z nut, ze słuchu, z wyczucia. Sekstet, który akompaniował aktorom, złożony został z młodych i jeszcze młodszych muzyków, którzy już w innych formacjach dali się poznać polonijnej publiczności. A więc: Bartek Ciężobka na instrumentach klawiszowych, Marek Lichota na akordeonie, Krzysztof Pabian na gitarze basowej, Przemysław Pahl na perkusji i Jan Zieńko na gitarze. Czasami brzmienie przywoływało pamięć dansingów, czasami francuskich kabaretów, ale zawsze w proporcji do wokalnych możliwości wykonawców.


 


Żeby atmosfera miłosnych zapałów ciągle była podgrzewana, recytowano także wiersze stosowne do tematu, autorstwa Agnieszki Osieckiej, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i... Krzysztofa Arsenowicza. Miód spływał po sercach widzów i przygotowywał do wtorkowych obchodów Dnia Św. Walentego, czyli popularnych walentynek. Aż chciałoby się, by taka miłosna atmosfera pozostała w chicagowskiej Polonii na zawsze. Może pomogą w tym wyroby proponowane przez wystawiających je tego wieczora artystów – ludziki z drutu Wojtka Goździka, serduszka, ptaszki i poduszeczki filcowe Agnieszki Wiosny oraz ciasteczka Anny Woińskiej. Chociaż tematy wyrobów były walentynkowe, można je zastosować częściej niż raz do roku.


 


Tekst i zdjęcia:


Bożena Jankowska


Podziel się
Oceń

Reklama
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama