Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 22:52
Reklama KD Market

Komentarz amerykański: Niespodzianki debaty wiceprezydenckiej

Pojedynek Republikanina JD Vance’a i Demokraty Tima Walza, czyli kandydatów na wiceprezydentów – u boku odpowiednio Donalda Trumpa i Kamali Harris – zaskoczył raczej pozytywnie. Był w większości rzeczowy i merytoryczny i obaj politycy unikali wzajemnego obrażania się, wręcz wykazując szacunek. Kto wygrał? Sondaże wskazują, że nieznacznie lepiej w oczach widzów wypadł republikański senator z Ohio niż demokratyczny gubernator Minnesoty. Ale bardziej szczegółowe badania wykonane na zlecenie CBS News, czyli organizatora debaty, pokazują też, że obaj kandydaci zyskali na popularności.

Autor: SARAH YENESEL/EPA-EFE/Shutterstock

„Najbardziej cywilizowana debata od dekad” – to najczęściej pojawiająca się charakterystyka starcia obu rywali. Wiadomo było, że pole do zgody będzie stosunkowo wąskie – i tak było. Vance i Walz zgadzali się w większości, że istnieją problemy, z którymi mierzy się kraj – jak choćby inflacja, imigracja, czy dzielące społeczeństwo kwestie związane z ochroną zdrowia – to próbowali pokazać zupełnie inne drogi ich rozwiązania. „Dlaczego to nie są kandydaci na prezydenta?” – pytał jeden z użytkowników portalu X.
Aż 88 procent respondentów zadeklarowało pozytywny odbiór debaty, a tylko 12 procent oceniło ją źle.

W badaniu CBS bardzo nieznacznie wygrał Republikanin Vance (42 proc.), tylko o jeden punkt procentowy wyprzedzając Demokratę Walza (41 proc.), a to praktycznie statystyczny remis. Około 17 procent oglądających uznało w badaniu CBS starcie za remisowe. Podobny wynik remisowy wykazał sondaż wykonany na zlecenie telewizji CNN.

JD Vance od początku sprawiał wrażenie czującego się bardzo komfortowo – najwyraźniej był dobrze przygotowany i wiedział, o czym chce mówić. Nawet jeśli wymagało to zręcznego ominięcia trudnych dla niego zagadnień i przejścia do tych, które sztab republikański chce uwypuklić. Był pod tym względem zdyscyplinowany – w przeciwieństwie do Donalda Trumpa podczas debaty prezydenckiej z Kamalą Harris.

Często więc wypominał, że wszystko co Demokratka planuje zrobić pierwszego dnia, mogła zrobić przez ponad trzy i pół roku rządzenia administracji Bidena. Twierdził, że to pani wiceprezydent została oddelegowana do uregulowania kryzysu granicznego, który uspokoił się dopiero w momencie, gdy obecne władze powróciły do rozwiązań azylowych wprowadzonych przez Donalda Trumpa. Walz ripostował, że Trump storpedował porozumienie pomiędzy Republikanami i Demokratami w Kongresie w sprawie ustawy wzmacniającej ochronę granicy.

JD Vance miał też moment słabości, skrzętnie wykorzystany przez Demokratę. Zapytany o to, czy Donald Trump przegrał wybory w 2020 roku – JD Vance odpowiedział wymijająco i stwierdził, że Amerykanów interesuje to, co przed nimi, a nie to, co minęło. „To druzgocący brak odpowiedzi” – skomentował Tim Walz, a w komentarzach natychmiast pojawiły się sugestie, że senator z Ohio nie chciał rozzłościć jednego z najważniejszych widzów debaty, a konkretnie – Trumpa. Demokraci natychmiast podchwycili narrację, że Vance jest całkowicie uzależniony od Trumpa i jego woli oraz nastrojów oraz że nie będzie w stanie sprzeciwić się swojemu szefowi, jeśli zaszłaby taka potrzeba.

Walz, w przeciwieństwie do Vance’a, dłużej wdrażał się w format debaty. Na początku wyglądał na stremowanego, wręcz spiętego – dopiero w miarę upływu czasu swobodniej czuł się na scenie. Dla niego było to pierwsze tego typu wyzwanie. Gubernator Minnesoty nie udzielał wcześniej mediom wywiadów, w których musiałby mierzyć się z tematami wykraczającymi poza jego lokalny zakres urzędowania, gdy tymczasem Vance stał się niemalże rzecznikiem kampanii, udzielał licznych wywiadów telewizyjnych i radził sobie w nich całkiem nieźle. Natomiast sztab Kamali Harris, po chicagowskiej konwencji partyjnej nieco „schował” Tima Walza, ograniczając jego działalność do uczestnictwa w wiecach. Walz udzielił tylko jednego, i to wspólnego z Kamalą Harris, wywiadu telewizyjnego.

Czy debata kandydatów na wiceprezydenta przechyli szalę zwycięstwa w listopadowych wyborach prezydenckich? Raczej nie należy się tego spodziewać. O ile obaj kandydaci uzyskali pozytywne recenzje, to nie o nich chodzić będzie w kampanii i ostatecznej rozgrywce. Choć JD Vance wypadł w debacie dobrze i przydał sensownego oblicza kampanii Trumpa, to jednak ciągle były prezydent jest tą postacią, która rozgrywa karty.

Dlatego właśnie Tim Walz nie atakował bezpośrednio Vance’a, ale starał się jak najwięcej mówić o Trumpie. Vance nie pozostawał mu dłużny – mówiąc o ostatnich latach, obecną administrację określał jako Harris-Biden, umyślnie wymieniając na pierwszym miejscu obecną wiceprezydent, zwiększając jej rolę w przypisywanych obecnemu rządowi porażkach.

Jak wskazuje badanie CBS News, debata przyczyniła się do wzrostu poziomu zaufania do …obu kandydatów na wiceprezydenta. O Vancie pozytywną opinię przed debatą miało 42 procent respondentów, po debacie zaufanie wzrosło do 49 procent. W przypadku Walza, który i tak cieszy się największym zaufaniem z całego grona polityków – pozytywne zdanie po debacie ma o nim aż 60 procent badanych.

To była raczej ostatnia debata kandydatów na najwyższe urzędy. Organizowanie drugiej debaty wiceprezydenckiej nie ma najzwyczajniej sensu dla żadnego ze sztabów, a na powtórkę debaty prezydenckiej nie zgadza się Donald Trump.

Daniel Bociąga
[email protected]
[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama