Losy ustawy o pomocy dla Kijowa zależą teraz od spikera Izby Reprezentantów, Republikanina Mike'a Johnsona, który stał się zakładnikiem kongresmenów będących zwolennikami Donalda Trumpa; nie zmienia tego nawet śmierć Aleksieja Nawalnego - pisze w sobotę Associated Press.
Biały Dom usiłuje przekonać kontrolowaną przez Partię Republikańską Izbę Reprezentantów do przyjęcia pakietu pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu, ale konserwatywny przewodniczący Izby przekazał w środę, że nie zamierza w najbliższej przyszłości pozwolić na głosowanie nad tą propozycją. Nawet śmierć najsłynniejszego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego nie skłoniła Johnsona do podjęcia decyzji o wsparciu dla Kijowa.
To właśnie decyzja spikera Izby może przesądzić o pomocy dla Kijowa; tymczasem, gdy pod koniec ubiegłego roku prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawiał z przywódcami kongresmenów obu partii, podkreślił, że bez amerykańskiej broni Ukraina nie pokona rosyjskich najeźdźców - przypomina AP.
Johnson podkreśla, że nie pozwoli, by zmuszono go do podjęcia "pospiesznej" decyzji w sprawie tej pomocy, mimo iż stosowną ustawę popierają w Izbie Reprezentantów prawie wszyscy Demokraci i blisko połowa Republikanów - relacjonuje agencja.
Problem polega na tym, że kongresmeni ze skrajnie prawicowego skrzydła Partii Republikańskiej mają - jak pisze AP - "coraz bardziej ambiwalentne" podejście do prezydenta Rosji Władimira Putina i jego wojny przeciw Ukrainie.
Wydany przez Johnsona komunikat w sprawie śmierci Nawalnego głosi więc jedynie, że USA muszą "wykorzystać wszelkie możliwe środki, by odciąć Putina od możliwości finansowania wojny".
Republikanie, stanowiący nieznaczną większość w Izbie Reprezentantów, są głęboko podzielona, a wielu z nich ma ochotę podważyć pozycję spikera, lub wręcz pozbawić Johnsona tego stanowiska - wyjaśnia AP.
Gorliwy zwolennik Trumpa, kongresmen z Florydy Matt Gaetz, jest przeciwny kontynuowaniu pomocy dla Kijowa i głosi, że ma nadzieję stać się liderem nowej generacji Republikanów, którzy chcą odejść od tradycyjnego dla tej partii "interweniowania na całym świecie" - relacjonuje agencja.
Gaetz twierdzi, że wspieranie Ukrainy przedłuża wojnę, a to jest szkodliwe dla Ameryki. "I sądzę, że dla moich wyborców ta sprawa jest znacznie ważniejsza, niż to, który facet będzie rządził na Krymie" - powiedział kongresmen.
Spiker Izby stoi przed trudnym wyborem, ponieważ jeśli zgodzi się poddać pod głosowanie ustawę o pomocy dla Kijowa, którą poprą na pewno Demokraci, to prawdopodobnie obalą go kongresmeni z prawego skrzydła jego własnej partii. Taki los spotkał poprzedniego przywódcę republikańskiej większości w Izbie, Kevina McCarty'ego, gdy wraz z Demokratami poparł ustawę pozwalającą na uniknięcie tzw. shut downu federalnej administracji.
Senat zaaprobował już pakiet pomocowy dla Ukrainy, ale szanse na przyjęcie stosownej ustawy przez Izbę są nadal niewielkie.
Jak napisał niedawno dziennik "New York Times", Republikanie w Kongresie są coraz mniej skłonni do wspierania Kijowa, w miarę jak stają się bardziej posłuszni nawoływaniom Trumpa i podatni na retorykę skrajnie prawicowego skrzydła partii. Dwoje jego reprezentantów, Marjorie Taylor Greene i właśnie Matt Gaetz, lansuje tezę, że pomaganie Ukaranie stawia Amerykę "na ostatnim miejscu". (PAP)