Chmura dymu i zanieczyszczeń wywołana przez pożary lasów w Kanadzie spowodowała gwałtowne pogorszenie jakości powietrza w wielu miastach Kanady i Stanów Zjednoczonych. We wtorek chmura dotarła do Nowego Jorku, w środę - do Filadelfii i Waszyngtonu, w którym odwołano m.in. zajęcia szkolne prowadzone pod gołym niebem.
Smog z Kanady zmusił lokalne władze wielu miast wschodnich Stanów Zjednoczonych do wydania ostrzeżeń dotyczących jakości powietrza. We wtorek niebo nad Nowym Jorkiem miało mętny pomarańczowy kolor, a według pomiarów metropolia była drugim najbardziej zanieczyszczonym miastem na świecie pod względem jakości powietrza. Jak pisze "New York Times", poziom najniebezpieczniejszego pyłu zawieszonego PM 2,5 dziesięciokrotnie przekraczał normę wyznaczoną przez Światową Organizację Zdrowia.
W środę smog dotarł m.in. do Filadelfii i Waszyngtonu, gdzie wyczuwalny jest zapach dymu. Na dnie rankingów jakości powietrza są też Detroit i Ottawa. Władze stolicy USA ogłosiły, że zajęcia szkolne odbywające się na powietrzu zostaną odwołane.
Narodowa Służba Pogodowa (NWS) ostrzegła Amerykanów, by unikali ćwiczeń na zewnątrz. Smog ograniczył też widoczność na drogach.
"Będziemy mieć do czynienia z niebem jeszcze bardziej mętnym niż w poniedziałek, kiedy słońce czasami było ledwo widoczne ze względu na tak gęsty i obecny na niskim pułapie dym" - ostrzegł w środę oddział NWS w Buffalo w stanie Nowy Jork. Ośrodek przewiduje, że taki stan utrzyma się w całym regionie do końca tygodnia.
Chmura to wynik setek pożarów lasów, które rozgorzały na wielu obszarach Kanady, głównie w Quebecu, gdzie dotąd odnotowano 154 pożary. Według "Washington Post", choć takie kataklizmy zdarzały się w przeszłości, to zasięg, częstotliwość i intensywność tegorocznych pożarów jest wyjątkowa, podobnie jak ilość dymu, który znalazł się nad wschodnią Kanadę i USA. Zwykle pożary mają miejsce w późniejszych miesiącach lata.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)