W poniedziałkowym meczu na PGE Narodowym polscy piłkarze grali nie tylko o trzecie miejsce w grupie A1, dające prawo występu w barażach o utrzymanie, ale również o odzyskanie zaufania kibiców po piątkowej porażce w Porto z Portugalią aż 1:5.
Do realizacji pierwszego z tych zadań wystarczył remis (Szkoci, choć też mieli przed 6. kolejką cztery punkty, musieli wygrać), natomiast do drugiego - chyba coś więcej.
Trener Michał Probierz zdecydował się na kilka zmian w składzie w porównaniu z meczem w Portugalii. W bramce wystąpił Łukasz Skorupski, a w ataku selekcjoner wystawił Adama Buksę i Karola Świderskiego.
W obronie kontuzjowanego w piątek Jana Bednarka zastąpił Sebastian Walukiewicz. Tym razem mógł zagrać Sebastian Szymański, którego drobny uraz na rozgrzewce pozbawił takiej możliwości w Porto. Od początku wystąpili też Jakub Moder i Jakub Kamiński.
W listopadowym zgrupowaniu reprezentacji Polski nie bierze udziału Robert Lewandowski, narzekający na uraz pleców. Pod jego nieobecność opaskę kapitana ponownie założył Piotr Zieliński, który wystąpił po raz 99. w kadrze narodowej.
Mecz z Portugalią piłkarze Probierza zaczęli dobrze, natomiast ze Szkocją... fatalnie. Już w trzeciej minucie stracili gola po płaskim strzale z kilkunastu metrów Johna McGinna.
Gospodarze rzucili się do odrabiania strat. W 10. minucie swoją indywidualną akcję celnym, ale lekkim strzałem zakończył Szymański, a krótko potem z dystansu uderzył Kamil Piątkowski. W obu przypadkach Craig Gordon - prawie 42-letni bramkarz - nie dał się zaskoczyć.
W 18. minucie po błędzie szkockiej obrony sam przed golkiperem gości znalazł się Świderski, ale nie trafił w bramkę. Jęk zawodu na trybunach, bo okazja była stuprocentowa. Pięć minut później ten sam napastnik znów nie wykorzystał szansy.
Po około trzydziestu minutach napór biało-czerwonych osłabł i do głosu doszli Szkoci. W 33. minucie byli bardzo blisko podwyższenia prowadzenia - Billy Gilmour trafił z dystansu w poprzeczkę. Chwilę potem sytuacji sam na sam ze Skorupskim nie wykorzystał jego klubowy kolega z Napoli Scott McTominay.
W 39. minucie po przeciwnej stronie strzał Buksy obronił Gordon, a trzy minuty później znów Szkoci mieli pecha - McTominay trafił w słupek, zaś boczny obrońca Liverpoolu Andy Robertson niecelnie dobijał.
Druga połowa zaczęła się od dogodnej sytuacji Kamińskiego, lecz po chwili groźny kontratak przeprowadzili Szkoci. Wciąż było ciekawie, oba zespoły szukały swoich szans, a ponieważ w obu ekipach szwankowała defensywa – groźnych sytuacji podbramkowych nie brakowało.
W 59. minucie podopieczni Probierza wreszcie dopięli swego. Po zamieszaniu podbramkowym piłka trafiła do Kamila Piątkowskiego, a obrońca FC Salzburg popisał się efektownym, mocnym strzałem zza linii pola karnego w tzw. okienko.
Remis urządzał biało-czerwonych i od tego czasu tempo meczu spadło.
Piłkarze Probierza szanowali ten wynik, a Szkoci nie atakowali już tak groźnie, choć krótko po stracie bramki stworzyli świetną okazję. Po uderzeniu Lyndona Dykesa niesamowitą interwencją popisał się Skorupski, który w tym momencie być może zapracował już na stałe na miano bramkarza numer jeden reprezentacji Polski.
Aż do 90+3. minuty wynik się nie zmieniał. Polscy kibice czekali na końcowy gwizdek sędziego, odśpiewali hymn, ale Szkoci... grali do końca. W doliczonym czasie Skorupskiego uderzeniem głową pokonał Robertson.
Ten wynik oznacza, że Szkocja zajęła trzecie miejsce, dające prawy gry w marcowym barażu, a Polska spadła bezpośrednio do niższej dywizji.
Po raz pierwszy w historii biało-czerwoni wystąpią na tym poziomie. Wprawdzie zajęli ostatnie miejsce w grupie również w historycznej, pierwszej edycji Ligi Narodów (jesienią 2018 roku), ale wówczas uniknęli degradacji dzięki powiększeniu najwyższej dywizji.
Grupę A1 wygrała teraz Portugalia, co było pewne już przed tą kolejką, a drugie miejsce zajęła Chorwacja. Oba zespoły zagrają wiosną w ćwierćfinałach Ligi Narodów.