Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 06:19
Reklama KD Market
Reklama

„Ten zapach miał kolor niebieski”– amerykański sen to zabójczy wyścig

„Ten zapach miał kolor niebieski”– amerykański sen to zabójczy wyścig
Aktorzy Teatru Naszego po premierze spektaklu „Ten zapach miał kolor niebieski” fot. Dwell Studio

Dwell Studio Chicago po raz kolejny było miejscem niezwykłego wydarzenia. Po niedawnej wystawie zdjęć artysty fotografika Grzegorza Lityńskiego, będącej pierwszą częścią projektu „Polski Kalejdoskop Chicago”, przyszła pora na współfinansowany przez Konsulat RP w Chicago spektakl pt. „Ten zapach miał kolor niebieski”, na podstawie książki Grażyny Skoczeń pod tym samym tytułem. Spektakl był dziełem aktorów Teatru Naszego, założonego przez Andrzeja Krukowskiego, reżysera i narratora widowiska.

– Jestem tu, w Stanach Zjednoczonych, wśród Polaków, którzy pozwalają mi się rozwijać i pomagają Teatrowi Naszemu rozbudzać pasję. Mamy polski teatr w Chicago – Teatr Nasz. Jeszcze dużo rzeczy przed nami, to dopiero pierwszy stopień na tych wysokich schodach, po których się wspinamy, ale to, że istniejemy już sześć lat, jest powodem do nieukrywanej dumy – powiedział Krukowski przed rozpoczęciem spektaklu.

Grażyna Skoczeń, prowadząc przez wiele lat gabinet kosmetologii, wsłuchiwała się w historie opowiadane przez jej klientki zajmujące różne stanowiska, od firm sprzątających do menedżerek wielkich firm. Każda z nich miała za sobą doświadczenie emigracyjne i wiele problemów życiowych z nim związanych. Tak powstały opowiadania pokazujące drogę, jaką musiały przejść, aby poczuć wolność i znaleźć się w nowym domu. Opowiadania ilustrujące moc i determinację potrzebną do odzyskania dzieci pozostawionych w Polsce oraz ukazujące też sposoby rozwiązywania problemów spotęgowanych rozłąką.

Aktorzy Gosia Duch, Elżbieta Kasińska, Aldona Olchowska, Agnieszka Serrafian, Lilianna Totten, kilkuletnia Lara Olchowska-Frąckowiak i Andrzej Krukowski, przywołali wspomnienia i pamięć tkwiące w emigranckich sercach i duszach.

Poznajemy historię kobiety, która chcąc uwolnić się od męża tyrana, szuka dla siebie i córki ucieczki do wolności przez obóz dla uchodźców w Wiedniu, w którym panują koszmarne warunki i gdzie narzeczony był uważany za rodzinę, a siostra czy brat już nie. Dostała azyl polityczny i znalazła się w USA. Była wolna.

Kolejna z bohaterek spektaklu, przyleciała do Atlanty, by podreperować budżet rodzinny. Pobyt się przedłużał, potęgowała się też tęsknota za córeczką pozostawioną w Polsce. Postanowiła, że ją przywiezie. Wyjechała do Polski przez  Meksyk. Wróciła przez Kanadę, przekraczając razem z dzieckiem granicę amerykańską nie w kabinie ciężarówki, lecz pod jej przyczepą. Było ciemno, ciasno, zimno i twardo. Przerażona dziewczynka wytrzymała tę karkołomną próbę, ale do tej pory ma żal do matki, że ta wyjechała i zostawiła ją w Polsce, że wyrwała ją z korzeniami z miejsca, które było jej domem, za to, że na siłę układała jej życie.

Poznajemy historię kobiety, która następnego dnia po przylocie do Stanów Zjednoczonych podejmuje pracę w rzeźni, na linii produkcyjnej wyglądającej jak miejsce tortur z najgorszego horroru. Chcąc sprowadzić pozostawioną w Polsce córkę, decyduje się na przejście przez zieloną granicę z Meksykiem. Pośrednikom dała ciężko zarobione dziesięć tysięcy dolarów. Ale udało się. Pokonała przesmyk Rio Grande, a w drodze powrotnej już z dzieckiem, po całonocnej wędrówce, mokre i wycieńczone dotarły do hotelu. Zimno amerykańskiej prerii, jej zapach i budząca przerażenie cisza będą ją prześladować jak niechciany sen do końca życia. Ale udało się. Siłę czerpała z przeszłości. Zrobiła to dla rodziny.

Z kolei nieprzeciętnie uzdolniona kobieta, już jako dziecko wyróżniająca się wiedzą, wprawiającą nauczycieli w osłupienie, zamienia Białystok na San Francisco. Teraz może patrzeć z okna swojego biurowca na niebo, które spotyka się z oceanem. Jest niebieskie jak na Podlasiu, ale inne, bo tu wszystko jest przecież inne i lepsze. Patrząc na niebo, wznosi do góry kieliszek szampana w geście toastu do własnego odbicia w szybie. Znakomitej jakości napój jest jej jedynym przyjacielem, z którym już nie może się rozstać.

Jest też historia kobiety, której jedynym majątkiem pozostał wózek wypełniony pamiątkami i wszystkim, co potrzebuje bezdomny człowiek. Pcha go, wracając wspomnieniami do tego, co było. A było wiele. Nocne kluby, gdzie zarabiała swoim ciałem. Bogaty Amerykanin, który zakochał się w niej bez pamięci. Odtąd nie musiała pracować, a jej syn zyskał ojca. Miała wszystko. Miała…

– Jak tu jesteśmy, każdy z nas ma swoją opowieść – powiedział reżyser spektaklu Andrzej Krukowski. – Moją matką jest Polska, która mnie urodziła, wykarmiła, wychowała i wykształciła. Nie zawsze była łaskawa, czasami sroga, ale to jest moja matka. Wiem, że zawsze mogę do niej wrócić. Potem, jako dojrzały mężczyzna, zakochałem się w Ameryce i jesteśmy już razem 34 lata i ciągle się docieramy. W 1989 roku wraz z żoną i dwójką dzieci ostatnim lotem Pan-Am dotarliśmy na ten brzeg. Po miesiącu ze wsi spod Białegostoku zadzwoniła babcia. Czekała na to połączenie kilka dni, by po powitaniu i morzu łez zapytać: Andrzeju, a tam w Ameryce niebo jest też takie niebieskie? – dodał łamiącym się głosem.

Nie ukrywała też wzruszenia obecna na spektaklu wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska. – Pozwoliliście państwo zrozumieć, czym jest rozłąka, tułacze życie. Miałam przed oczyma ludzi, których spotkałam w tamtym roku, uciekających z Ukrainy. Oni wierzą, że wrócą. Nigdy nie patrzyłam na emigrację z tego punktu widzenia. Ten wieczór pozwolił mi bardzo dużo zrozumieć. Dziękuję, że niesiecie tu Polskę, że kochacie ją, że ja też tę Polskę mogę poczuć, będąc tutaj razem z wami – powiedziała.

Z kolei Grażyna Skoczeń, zwracając się do aktorów, podkreśliła, że każdy z nich dał z siebie wszystko i nikt z nich nie musiał wchodzić w rolę, bo każdy z nich był w tej roli i w tej bardziej lub mniej szczęśliwej drodze. – Nie ma ani jednej historii zmyślonej, tam są wszystkie opowiadania prawdziwe. Ta sztuka wyzwoliła dobrą energię, mimo że jest tragiczna. My, jako emigranci, wiemy, że w Ameryce nie ma lekko, każdy musiał przejść swoją drogę i zależało tylko od niego, czy na amerykańskim niebieskim niebie, słońce mu zaświeciło –  dodała.

Zwracając się do Krukowskiego, powiedziała, że nikt nie miałby tak wspaniałego pomysłu, aby w tak niezwykły sposób zinterpretować te opowiadania, które nie wszystkie tragicznie się kończą, ale są polsko-amerykańskimi historiami życia naszego, naszych dzieci i wnuków. – Te trzy pokolenia będą ciągnęły bagaż wspomnień. Dla jednych będzie  to jakąś traumą, dla innych szczęściem, dla wszystkich po prostu życiem – podsumowała ten niezwykły spektakl Grażyna Skoczeń.

Dariusz Cisowski[email protected]


4

4

3

3

2

2


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama