REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaŁzy i polski kandydat do Białego Domu - O Polonii i Ameryce

Łzy i polski kandydat do Białego Domu – O Polonii i Ameryce

-

Prezydencka kampania wyborcza, która niczym wielka batalia przetacza się przez USA przy wtórze medialnej kanonady, towarzyszącej prawyborom w poszczególnych stanach, ma tym razem charakter bezprecedensowy, bowiem po raz pierwszy w historii Ameryki poważne szanse na zdobycie nominacji prezydenckiej mają kobieta – senator Hillary Clinton i czarnoskóry polityk – senator Barack Obama.

Tak się składa, że oboje mają związek z Illinois i przez to poniekąd z tutejszą Polonią. Pani Clinton urodziła się w podmiejskim Park Ridge, gdzie mieszka wielu Polaków, a Barack Obama, gdy ubiegał się o stanowisko senatora z Illinois, prowadził kampanię wyborczą także wśród Polonii i odwiedził nawet festiwal „Taste of Polonia”, występując z wyborczym przemówieniem i udzielając przy okazji szeregu wywiadów polonijnym dziennikarzom. Ale na tym kończą się bardzo nikłe, trzeba przyznać, polonijne koneksje pary dwóch najpoważniejszych pretendentów do nominacji prezydenckiej Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach.

REKLAMA

Był wszakże czas, gdy szansę na miejsce w Białym Domu miał kandydat polskiego pochodzenia, demokrata – Ed Muskie. Jego nazwisko wygrzebano z historii prezydenckich kampanii wyborczych, gdy po zwycięstwie w prawyborach w New Hampshire Hillary Clinton na publicznym spotkaniu wzruszyła się do łez, co niespodziewanie przysporzyło jej więcej poparcia. Uznano, że opadła z niej w tym momencie maska polityka, ukazując jej prawdziwe, osobiste uczucia. Gdy w 1972 roku podobnie zachował się Ed Muskie, zapłacił za to utratą szans w wyborach.

Muskie był synem polskiego imigranta, krawca z zawodu – Stefana Marciszewskiego. Matka była również z pochodzenia Polką i katoliczką. Nazywała się Josephine Czarnecki. Podobnie jak wielu imigrantów z trudnym do wymówienia dla Amerykanów nazwiskiem, Marciszewski senior zmienił je na brzmiące prościej – Muskie. Jego urodzony w Rumford w stanie Maine, syn Edmund „Ed” Sixtus Muskie – okazał się najzdolniejszym z sześciorga rodzeństwa. W 1939 roku ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Cornell. W czasie wojny służył w Marynarce Wojennej, a po wojnie otworzył kancelarię adwokacką w Waterville w Maine. Ale jego ambicje wykraczały poza praktykowanie prawa.

Najpierw wystartował z powodzeniem do Izby Reprezentantów Maine, by w 1954 zostać już gubernatorem tego stanu. Jego dalsza kariera polityczna potoczyła się dosyć szybko.W 1958 roku wygrał wybory do Senatu USA z Maine i był senatorem przez cztery kolejne kadencje.W 1968 roku Muskie otrzymał od demokratów nominację na wiceprezydenta u boku Huberta Humphrey’a. Team Humphrey/Muskie przegrał jednak w wyborach z republikańskim deblem: Richard Nixon/Spiro Agnew. Ambicje Muskiego sięgały wtedy już Białego Domu. W cztery lata później wystartował w prawyborach, ubiegając się o nominację Partii Demokratycznej na prezydenta. Początek jego kampanii wydawał się być obiecujący. Wygrał w Iowa i w New Hampshire. Jednak, gdy w New Hampshire wystąpił na wiecu podczas padającego śniegu z obroną przed atakiem prasowym na swą żonę Jane, prasa doniosła, że Muskie załamał się i płakał, mimo że on sam twierdził, iż to były tylko płatki śniegu topniejące na jego twarzy. Po tym incydencie Muskiego uznano za słabeusza, niezdolnego kontrolować swe emocje, a jego kampania zakończyła się fiaskiem.

W 35 lat od tamtego wydarzenia na podobną chwilę słabości pozwoliła sobie w New Hampshire demokratyczna zwyciężczyni tamtejszych prawyborów – Hillary Clinton. Stało się to podczas spotkania przy kawie z grupą kobiet. Jedna z nich, zwracając się do Hillary powiedziała, że zapewne jako kobieta wie, jak trudno jest co rana zrywać się i przygotować do wyjścia z domu. Na co pani Clinton odpowiedziała potakująco i jej oczy zaszły łzami, gdy tłumaczyła łamiącym się głosem, że praca na rzecz kraju stała się jej życiem osobistym i że robi to dla przyszłości młodego pokolenia. Wzruszenie pani Clinton odebrano jako dowód jej autentycznego zaangażowania w program kampanii. I tak, w 35 lat po łzawym wystąpieniu w New Hampshire Eda Muskiego, inny kandydat, dla odmiany, zyskał na swych łzach.Niektórzy jednak twierdzą, że Muskie był wzruszony autentycznie, a Clinton wylewała tylko krokodyle łzy.
Wojciech Minicz

REKLAMA

2090776184 views

REKLAMA

2090776485 views

REKLAMA

2092572947 views

REKLAMA

2090776770 views

REKLAMA

2090776917 views

REKLAMA

2090777061 views