Rozmowa z doktorem Dominikiem Stecułą
O wynikach badania „Polish American Study”, przeprowadzonego przez Instytut Piasta, z politologiem Dominikiem Stecułą, autorem ankiety, rozmawiała dla naszej gazety Katarzyna Korza.
Katarzyna Korza: Ponad rok temu rozmawialiśmy na temat ankiety, jaką przygotował Pan wraz z Instytutem Piasta. Dzisiaj możemy zaprezentować jej wyniki. Czy dzięki niej jesteśmy bliżej odpowiedzi na pytanie, jaka jest Polonia i dokąd zmierza?
Dominik Stecuła: – Na pewno tak – jak piszę w książce, mamy dużo danych na temat Polonii ze spisu ludności, ale są to ogólne dane demograficzne. Głębsze pytania, na przykład tematy związków z Polonią i Polską czy przynależności do grup i organizacji, czy też sympatii politycznych tam się nie pojawiają. W tej chwili są to najlepsze dane na temat Polonii, jakie mamy.
W takim razie, spróbujmy przybliżyć czytelnikom wyniki ankiety. Czy do udziału w badaniu zgłosiły się osoby urodzone w Stanach Zjednoczonych, czy jeszcze w Polsce?
– Badania prowadziliśmy od późnego października 2020 roku do późnego stycznia 2021 roku. Na odpowiedź na naszą ankietę ludzie mieli więc kilka miesięcy, odpowiedziało na nią prawie 1800 osób z 42 stanów i Waszyngtonu. Ze względu na to, że ankieta była prowadzona w języku angielskim, warto podkreślić, że prawie 40 proc. osób, które odpowiedziały na naszą ankietę, to osoby, które urodziły się w Polsce.
Jest to bardzo poważna próba.
– Tak, jest to próba, której nie powstydziłaby się żadna poważna pracownia opinii publicznej w Polsce czy Stanach Zjednoczonych, które przecież są zdecydowanie większe. 1000 – 1200 osób to jest standardowa próba w sondażach opinii publicznej. Jest to również największe badanie Polonii, o którym wiem. Kiedyś badano Polonię regularnie na University of Chicago w ramach National Opinion Research Center. Zaprzestano jednak tych badań lata temu, nie ma innych badań, prócz spisu ludności, które w jakikolwiek sposób odnosiłyby się do społeczności polskiej. My prowadziliśmy te badania już wcześniej, jest to czwarta edycja i zdecydowanie największa próba, jaką mieliśmy.
Gdzie mieszkają osoby, które zgłosiły się do udziału w badaniu?
– Nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że najwięcej ankietowanych mieszka w Nowym Jorku, Illinois, Michigan, Pensylwanii, New Jersey, Ohio, stanów znanych z największej liczby Polonii. Mamy dosyć dużo osób z Kalifornii, Wirginii, Maryland, odpowiedzi nie są więc zdominowane przez grupę z jednego stanu. 39 proc. badanych to pierwsza generacja emigracji, reszta to drugie i kolejne pokolenia.
Jakie wykształcenie mają członkowie Polonii i jak wiedzie się im finansowo?
– Wykształcenie statystycznego Polish American jest wyższe niż wykształcenie statystycznego Amerykanina i wiemy to zarówno ze spisu ludności, jak i naszego badania. Proporcja osób, które skończyły studia wyższe i uniwersytety, jest wyższa w społeczności polonijnej niż wśród Amerykanów generalnie.
Zdecydowanej większości ankietowanych wiedzie się także średnio lepiej niż amerykańskim gospodarstwom domowym, jeśli weźmiemy pod uwagę zarobki: 43 proc. domostw ma dochód ponad 100 tys. dolarów. Niewiele osób deklaruje zarobki na najniższym poziomie – do 20 tys. dolarów rocznie.
Obydwa te wyniki, zarówno dotyczący wykształcenia, jak i zarobków, wskazują, że ludzie, którzy przyjeżdżają tutaj z Polski, wykazują na tyle dużą determinację, żeby skończyć studia i pracować w zawodach wymagających znajomości języka. Najnowsza emigracja stoi na pewnym poziomie, dalekim od stereotypu.
Jak mocno Polacy w Ameryce przywiązani są do religii i jakie wartości są dla nich ważne w życiu?
– Spis ludności o to nie może pytać, a my owszem – stąd ciekawe i wyjątkowe dane. Nie będzie zaskoczenia, jeśli powiem, że większość ankietowanych identyfikuje się z kościołem rzymsko-katolickim – jest to 65 proc. naszych respondentów. Jest to dużo, ale mniej niż w Polsce. 10 proc. deklaruje ateizm i ta grupa jest podobna proporcją do statystyk polskich, ale w Stanach mamy jeszcze 14 proc., które nie deklaruje żadnych preferencji religijnych.
66 proc. respondentów deklaruje, że religia jest dla nich ważna. Jest to wysoka liczba, ale niższa o ok. 5 proc. niż wśród Amerykanów.
Większość osób urodzonych w Polsce deklaruje, że chodzi do polskiego kościoła, dalej więc kościoły są ważne dla imigrantów i są swoistymi centrami życia imigracyjnego. 15 proc. deklaruje, że nie chodzi do kościoła w ogóle. Reszta – od czasu do czasu albo na święta.
Czy wszyscy respondenci mówią po polsku? (ankieta była przeprowadzana w języku angielskim)
– To jest bardzo ciekawe. 12 proc. deklaruje, że nie mówi po polsku wcale. Niewiele osób deklaruje biegłą znajomość języka – ok. 11 proc. Co mnie zaciekawiło, to niezwykła chęć utrzymania języka polskiego w społeczności polonijnej. Myślałem jednak, że będzie to przede wszystkim chęć osób, które się w Polsce urodziły i mówią po polsku. Tymczasem, jest to pragnienie osób, które urodziły się w Stanach, mało tego, czasem osób, które same po polsku nie mówią, ale chcą, żeby ich dzieci nauczyły się języka.
Czy wynika to bardziej z polskiej woli dążenia do tego, żeby zachować kulturę i przekonania o jej wyjątkowości czy raczej tego amerykańskiego dążenia do wskazania swojego pochodzenia?
– Myślę, że to jest zderzenie tych dwóch czynników i jest to bardzo ważne. Powiedziałbym, że jest wręcz moda na odkrywanie swojego pochodzenia. Zagłębiamy się w ancestry.com, robimy testy genealogiczne, przeszukujemy rozmaite rejestry, żeby dowiedzieć się więcej o przodkach i rodzinach. To jest ważne. My często myślimy, że pochodzenie jest trwałe, że ktoś identyfikuje się jako „coś” już na zawsze. Ja identyfikuję się jako Polak, przyjechałem z Polski, ale na pewno wśród respondentów są jednak osoby z drugiego czy 3 pokolenia Polaków, które swoje korzenie dopiero odkrywają i stają się w jakiś sposób przez to członkami Polonii Amerykańskiej.
Jest taki stereotyp, że Polonus, który chodzi do polskiego kościoła i raz na jakiś czas do polskich delikatesów, nie wie, gdzie Polska leży na mapie. Czy jest w tym ziarnko prawdy? Jak dużo Polscy Amerykanie i Amerykańscy Polacy, bo też różnie się ankietowani identyfikują, wiedzą o Polsce?
– 13 proc. osób, które urodziły się w Ameryce, nie jest w stanie wskazać Polski na mapie. Pytaliśmy o stolicę i położenie Polski, walutę, Lecha Wałęsę. Ponad 90 proc. ankietowanych odpowiadała dobrze na te pytania, nawet osoby nieurodzone w Polsce. Natomiast słaba jest nasza wiedza na temat Polonii. Tylko 30 proc. respondentów wiedziało na przykład, że Polonia w Stanach Zjednoczonych liczy ok. 10 mln. O tym, że obchodzimy Polish Heritage Month, wiedziała tylko połowa respondentów. Więc generalnie tutaj jest pewne zaskoczenie.
Czy to znaczy, że większość Polonii nie angażuje się w polonijne sprawy?
– Zapytaliśmy respondentów, czy są członkami jakichś organizacji – większość nie jest. Jeśli chodzi o rozróżnienie pomiędzy osobami, które urodziły się w Polsce i Stanach, to urodzeni w Stanach angażują się zdecydowanie bardziej. Być może po prostu jest tak, że urodzeni w Ameryce są zaangażowani na poziomie lokalnym nauczeni od początku – przez szkołę, społeczność.
Chce Pan powiedzieć, że świeży imigranci w pierwszym pokoleniu zajęci są zdobywaniem pozycji społecznej, zarabianiem pieniędzy i utrzymaniem się na powierzchni?
– Może tak być.
Jakie cele są najważniejsze dla Polonii jako społeczności?
– Zdecydowanie utrzymanie polskiego języka i kultury w Stanach Zjednoczonych i włączenie nowej, współczesnej kultury w polonijną tożsamość. Dużo mowy jest o różnicach pokoleniowych, o tym, że ta starsza Polonia kojarzy Polskę z Wałęsą, kiełbasą, pierogami, piwem żywiec, ale niewiele wiedzą o współczesnej Polsce i kulturze. Więc wokół tego opleciony jest pierwszy cel, a drugi to walka z historycznym rewizjonizmem. Wiele osób wskazywało, że chce walczyć z wypaczeniem historii II wojny światowej i polskiej roli w tym konflikcie. Trochę mniej osób mówi o pomocy polskim imigrantom czy też budowaniu mostów międzykulturowych.
Badali Państwo w ankiecie również polityczne przywiązanie do partii w Stanach Zjednoczonych i Polsce. I te wyniki przeczą poglądom mówiącym, że Polonia Amerykańska jest zdecydowanie konserwatywna i zdecydowanie republikańska, popierająca w kraju Prawo i Sprawiedliwość.
– Tak. Z jednej strony na pewno nie dotarliśmy do jakiejś części Polonii, która mówi wyłącznie po polsku i wybierałaby właśnie tak, jak pani powiedziała. Z drugiej jednak strony, my te dane ważymy do spisu ludności i są one reprezentatywne.
Warto opowiedzieć, jak licznie Polonia głosuje. W wyborach polskich w Ameryce głosuje 30 tys. osób, podczas gdy mieszka tutaj pół miliona osób, które urodziły się w Polsce i są uprawnione do głosowania. Głosuje więc niewielka część osób, które mogłyby to robić. Wiele osób ma kłopot z dotarciem do polskich czy wyznaczonych placówek, w których można głosować, część zapewne świadomie rezygnuje z udziału. Nawet jeśli PiS ma w wyborach wysokie poparcie, to nie oznacza, że gdyby wszyscy głosowali, głosowaliby na tę partię. To po pierwsze. Po drugie, ja tymi wynikami nie jestem zaskoczony – Polonię zawsze ciągnęło zdecydowanie bardziej w stronę Demokratów, choć wśród Demokratów Polacy byli tymi o bardziej konserwatywnych poglądach, czyli bardziej blue dog democrats. Często byli to ludzie pracujący w fabrykach, należący do związków zawodowych i Partii Demokratycznej, i jednocześnie – w latach 80. – głosujący na Reagana.
Jeśli chodzi o poglądy dotyczące aborcji czy kary śmierci, Polonia jest zdecydowanie bardziej liberalna i bliżej środka, prawda?
– Tak. Na przykład, jeśli chodzi o aborcję – 38 proc. ankietowanych uważa, że aborcja powinna być legalna w każdym przypadku, 48 – pod pewnymi warunkami, 14 proc. – w żadnym przypadku. Podobne wyniki widywaliśmy już we wcześniejszych ankietach. Jest to centro-lewicowy mainstream. Nie różnimy się niczym od Amerykanów czy jakiejkolwiek innej grupy etnicznej.
Co w wynikach ankiety zaskoczyło Pana szczególnie?
– Jestem trochę zaskoczony wynikiem mówiącym o tym, że język polski jest tak ważny dla osób, które urodziły się w Stanach Zjednoczonych i same w tym języku nie mówią. Spodziewałbym się, że będzie niezwykle ważny dla osób, które przyjechały z Polski. Wynik jest bardzo ciekawy i wskazuje na to, że jest spore pole do podpisu dla organizacji rządowych i pozarządowych, które mogłyby prowadzić działania edukacyjne w tym zakresie.
Druga rzecz to moje wrażenie związane z Internetem. Czytając czasem komentarze na polonijnym Facebooku, można wysnuć wniosek, że absolutnie wszyscy ulegamy wierze w teorie spiskowe. Tymczasem ankieta, w której pytaliśmy również o to, pokazuje, że nasza wiara w teorie spiskowe nie odbiega od przeciętnego poziomu obecnego w społeczeństwie amerykańskim. Warto pamiętać, że „Twitter isn’t real life”, podobnie rzecz ma się z Facebookiem, i osoby, które spędzają dużo czasu na tych platformach, wykłócają się, itd., to jest jednak cząstkowa grupa, choć głośna, to jest to jednak margines społeczności. Jest to ważne, ponieważ często ulegamy takiemu wrażeniu, że są to poglądy i zdanie dominujące, że to mainstream. Ale tak nie jest.
Czy pokusiłby się Pan o opis przyszłości? W jakim kierunku pójdziemy jako społeczność? Jak Polonia będzie wyglądała za 25 lat?
– Wiadomo, że poziom imigracji jest coraz niższy, w Polsce żyje się coraz lepiej i mam nadzieję, że nie dojdzie do żadnych konfliktów, które wymusiłyby przesiedlenie z Europy do Stanów Zjednoczonych, jak bywało to w przeszłości. Na pewno ciekawe jest to, że ci wszyscy, którzy są aktywni w społeczności polonijnej, to osoby starsze. Pytanie więc jest takie, kto wśród Polonii przejmie stery, do jakiego stopnia młodsi będą w stanie to zrobić. Bo choć trudno jest dotrzeć do młodszej Polonii, to ona jest i angażuje się w nieco inny, nowocześniejszy sposób. Ten aspekt przyszłości jest dla mnie szczególnie ciekawy.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Rozmawiała:
Katarzyna Korza[email protected]
Wyniki ankiety „Polish American Study”, przeprowadzonej pod kierownictwem Virginii Skrzyniarz, prezes i współzałożycielki Instytutu Piast oraz doktora Dominika Stecuły wydano w formie książki „Polish Americans Today”. Publikacja dostępna jest na stronie www.piastinstitute.org.
Dominik Stecuła – politolog, członek zarządu Instytutu Piasta i adiunkt na Colorado State University. Uzyskał stopień doktorski w dziedzinie nauk politycznych na University of British Columbia. Jego raporty z badań naukowe publikowane były na łamach takich periodyków specjalistycznych jak: American Journal of Political Science, British Journal of Political Science, Canadian Journal of Political Science, American Journal of Public Health, Harvard Kennedy School’s Misinformation Review, International Journal of Press/Politics oraz Science Communication, a także w prasie mainstreamowej, m.in. „Washington Post”, „Philadelphia Inquirer” i „Newsweek”. Jako imigrant z Polski, mieszkający w Stanach Zjednoczonych, często komentuje sytuację polityczną dla mediów polskich, np. „Polityki”, „Gazety Wyborczej” czy „Kultury Liberalnej”. Zanim zaczął wykładać na Colorado State University, był związany z takimi ośrodkami naukowymi jak: Annenberg Public Policy Center of the University of Pennsylvania w Filadelfii czy Centre For Public Opinion and Political Representation na Simon Fraser University w Kanadzie. Więcej informacji o Dominiku Stecule można znaleźć na jego stronie internetowej i w mediach społecznościowych.