Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 10 października 2024 19:26
Reklama KD Market

Ekstraklasa piłkarska - przełamanie Legii, porażka Rakowa

W zaległych meczach ekstraklasy piłkarskiej Legia Warszawa rozgromiła KGHM Zagłębie Lubin 4:0 (2:0), a Raków Częstochowa uległ na własnym boisku Górnikowi Zabrze 1:2.

W pierwszym meczu w roli trenera Legii od września 2020 roku Aleksandar Vukovic mógł cieszyć się ze zwycięstwa i zrobił pierwszy krok w stronę wyprowadzenia broniącego tytułu klubu z chaosu. Przed środowym wieczorem warszawianie byli na ostatnim miejscu w tabeli, a do tego muszą zmagać się z konsekwencjami ataku pseudokibiców na autokar drużyny, w czasie którego kilku zawodników ucierpiało. Azera Mahira Emrelego i Brazylijczyka Luquinhasa zabrakło w środę w składzie stołecznego zespołu.

Vukovic rozpoczął pracę w poniedziałek, dzień po tym, jak do dymisji podał się dotychczasowy szkoleniowiec Marek Gołębiewski, który z kolei zastąpił 25 października zwolnionego Czesława Michniewicza.

"Zgodziłem się, bo jeśli jest to pożar, to pali się także mój dom" - mówił mający polskie obywatelstwo Serb na konferencji prasowej przed meczem z Zagłębiem. Jako piłkarz także bronił barw Legii.

Rozpoczęło się dla niego bardzo dobrze. W pierwszej połowie, po kilku niemrawych atakach drużyny z Lublina, gospodarze przejęli kontrolę nad wydarzeniami i udokumentowali przewagę dwoma bramkami. Obie zdobył Portugalczyk Rafael Lopes, który najpierw wykorzystał prostopadłe podanie górą od Bartosza Slisza (26. minuta), a później - dośrodkowanie swojego rodaka Yuriego Ribeiro (39.).

O ile w pierwszej sytuacji Lopes miał trochę szczęścia - jego uderzenie na bramkę strzeżoną przez Dominika Hładuna było lekkie i nieznacznie minęło rękawicę bramkarza Zagłębia - to drugi gol był już bardziej imponujący. Portugalczyk stojąc bokiem do bramki uderzył głową precyzyjnie przy lewym słupku i na tyle wysoko, że Hładun nie miał szans na interwencję.

Gole dla gospodarzy "rozruszały" nieco publiczność, która zaczęła bardziej żywiołowo dopingować swój zespół. Legioniści tę motywację wykorzystali i już na początku drugiej połowy wbili rywalom kolejne dwa gole. W 49. minucie na listę strzelców wpisał się Czech Tomas Pekhart, a w 53. na 4:0 podwyższył Mateusz Hołownia. Przy obu golach dobrym dośrodkowaniem popisał się Portugalczyk Josue.

Później na chwilę inicjatywę przejęli goście, a Legia miała sporo szczęścia w 58. minucie po jednym z ich ataków. Po strzale Słoweńca Sasy Zivca piłka odbiła się najpierw od prawego, a potem lewego słupka bramki Artura Boruca. Z dobitką zdążył Kacper Chodyna, ale trafił... w słupek.

To jednak nie wybiło z uderzenia gospodarzy, którzy szybko opanowali sytuację na boisku i z dużym spokojem konstruowali kolejne akcje. Nie zdołali wprawdzie podwyższyć wyniku, za to trzymali piłkę z daleka od własnej bramki i Boruc przez ostatnie pół godziny praktycznie nie musiał interweniować.

Kilka ostatnich minut goście grali w dziesiątkę, ponieważ urazu doznał Adam Ratajczyk, a szkoleniowiec Zagłębia Dariusz Żuraw wykorzystał już wszystkie zmiany. Jedną z nich musiał przeprowadzić w pierwszej połowie z powodu kontuzji kapitana Łukasza Poręby.

Legia powiększyła dorobek do 15 punktów i ma jeszcze jeden mecz zaległy. Zajmuje 15. pozycję, ale sklasyfikowane za nią ekipy Warty Poznań i Górnika Łęczna mają tyle samo. Tabelę zamyka Bruk-Bet Termalica Nieciecza - 12 pkt i również o jeden mecz rozegrany mniej. Zagłębie zgromadziło 20 i jest na 14. miejscu.

Piłkarzom Rakowa Częstochowa nie udało się podtrzymać dobrej passy na własnym obiekcie i w zaległym meczu 5. kolejki ekstraklasy przegrali z Górnikiem Zabrze. To pierwsza porażka "Czerwono-Niebieskich" w roli gospodarzy od kiedy wiosną tego roku powrócili na swój zmodernizowany stadion.

Pierwsza połowa derbów województwa śląskiego wcale nie zapowiadała zwycięstwa zabrzan. Raków przeważał, groźniej atakował i rzadko dopuszczał rywali na własne pole karne. Prowadzenie mógł objąć już w pierwszej minucie, ale Daniel Bielica odbił piłkę na róg po strzale Bena Ledermana.

Jeszcze lepszą okazję miał w 14. min Jakub Arak, lecz przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gości. Jednak dwie minuty później Bielica był już bezradny, gdy znalazł się przed nim Mateusz Wdowiak i płaskim strzałem skierował piłkę do siatki.

Ten sam zawodnik w 24. min miał szansę na podwyższenie prowadzenia, ale na przeszkodzie stanął Bielica. Bliski powodzenia był też w 35. min Daniel Szelągowski, któremu jednak w oddaniu strzału przeszkodzili obrońcy i skończyło się na rzucie rożnym.

Górnik w pierwszej połowie tylko dwukrotnie poważniej zagroził bramce Rakowa - w 20. min z lewego skrzydła próbował podawać Jesus Jimenez, a niewiele brakowało by piłka znalazła się w siatce, zaś w 42. w doskonałej sytuacji piłki nie opanował Piotr Krawczyk.

Po przerwie drużyny niejako zamieniły się rolami. Górnik, grający m.in. bez pauzującego za żółte kartki Lukasa Podolskiego, zaczął grać szybciej i zdołał zepchnąć gospodarzy do defensywy, a częstochowianie zaczęli popełniać poważne błędy.

W 48. minucie Vladan Kovacevic obronił uderzenie Bartosza Nowaka, a w 52. kolejnej akcji tego zawodnika nie potrafił wykończyć żaden z jego kolegów. Gospodarze mogli ostudzić zapał zabrzan w 59. min, gdy po rzucie rożnym główkował Milan Rundic, ale znowu wspaniałą interwencją popisał się Bielica, który przerzucił piłkę nad poprzeczką.

W 64. min Kovacevic obronił kolejny strzał Nowaka, ale chwilę później - po stracie piłki przez Raków w środkowej części boiska - nie był w stanie przeszkodzić Jimenezowi w uzyskaniu wyrównania.

Raków mógł odzyskać prowadzenie w 79. minucie, ale Bielica znowu odbił piłkę na róg po kolejnym strzale Wdowiaka. Za to w 83. Górnik znowu przechwycił piłkę w okolicach linii środkowej, a rezerwowy Mateusz Cholewiak uciekł rywalom prawym skrzydłem i z ostrego kąta zmusił Kovacevica do kapitulacji. W 89. min ten sam piłkarz był bliski zdobycia trzeciego gola, ale tym razem górą był bośniacki bramkarz Rakowa.

Częstochowianie mieli właściwie tylko jedną okazję do wyrównania - w 88. minucie z lewej strony centrował Ivi Lopez, lecz efektownym piąstkowaniem popisał się Bielica. Potem już do końca, łącznie z czasem doliczonym przez arbitra, grę kontrolowali zabrzanie i po ponad 23 latach znowu wygrali w Częstochowie (wiosną 1998 roku zwyciężyli 4:0).

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama