Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 02:50
Reklama KD Market

Kampanijne kłamstwa duże i małe ws. imigracji

Powiedzieć, że imigracja znów stała się jednym z głównych tematów kampanii prezydenckiej, to nic nie powiedzieć.  Ta kwestia budzi ogromne emocje i – niestety – jest także polem manipulacji, czy wręcz rozpowszechniania kłamstw, które próbują weryfikować fact-checkerzy.
Migrant idzie przez pustynię Chihuahua w Juarez w Meksyku

Autor: LUIS TORRES/EPA-EFE/Shutterstock

Jak to jest z tą „inwazją”?

Niestety większość nieprawdziwych tez pada z obozu byłego prezydenta Donalda Trumpa, który od lat na antyimigracyjnych nastrojach próbuje budować wyborcze poparcie. Jednym z jego najwcześniejszych postulatów, jeszcze z kampanii w 2016 r. było wybudowanie ogrodzenia wzdłuż południowej granicy.  Problem powraca, ponieważ – jak przypomina „USA Today” – Republikanie w dalszym ciągu utrzymują narrację o „inwazji imigrantów”. Tymczasem eksperci mają odmienne zdanie. „To, co dzieje się na granicy jest spójne z modelem migracji, który obserwowaliśmy w ciągu ostatniej dekady, podobnie jak inny schemat notowany od dziesięcioleci: napływ osób przekraczających granicę USA w poszukiwaniu lepszego życia. Żadne z tych zjawisk nie można nazwać ‘inwazją’” –  twierdzi  Aaron Reichlin-Melnick z  American Immigration Council, ponadpartyjnego think-tanku zajmującego się wspieraniem imigracji. 

Według Kathleen Bush-Joseph, analityczki innego ponadpartyjnego think tanku Migration Policy Institute, prezydent Joe Biden ogłosił już więcej rozporządzeń wykonawczych dotyczących imigracji niż Donald Trump przez całą swoją prezydenturę. W ciągu ostatnich kilku lat Biden przesunął się znacznie w prawo, jeśli chodzi o zastosowane rozwiązania dotyczące nieudokumentowanej imigracji. Dziś nie mówi się głośno o ścieżce do obywatelstwa dla niekaranych osób bez statusu mieszkających od lat w USA. Podobnie ma się sprawa z apelami o uregulowanie pobytu Dreamersów, czyli osób wwziezionych do USA jako małe dzieci. W zasadzie podczas tej kampanii Demokraci skupili się na bezpieczeństwie granic. Znamienna była deklaracja Bidena, że byłby w stanie „zamknąć granicę”, gdyby Kongres przegłosował wypracowany Senacie projekt ponadpartyjnej ustawy imigracyjnej. Jej przyjęcie ostatecznie zablokowali Republikanie z izby niższej.

W sprawach imigracji fact checkerzy nie nadążają z dementowaniem kłamstw.  Sekretarz prasowa kampanii Trumpa, Karoline Leavitt, nazwała wiceprezydent Kamalę Harris „nieudanym carem granicy”, choć ta nie była odpowiedzialna za bezpieczeństwo południowej flanki. „Trump przywróci swoją skuteczną politykę imigracyjną, wdroży zupełnie nowe środki represji, które wstrząsną wszystkimi przemytnikami na świecie. Zmobilizuje wszystkie władze federalne i stanowe niezbędne do przeprowadzenia największej operacji deportacji nielegalnych przestępców, handlarzy narkotyków i handlarzy ludźmi w historii Ameryki” – obiecuje w oświadczeniu Leavitt.

Już po kryzysie?

„Uszczelnienie granicy i powstrzymanie inwazji migrantów” – to jedna z 20 głównych obietnic „uczynienia Ameryki znów wielką” – stanowiących część wyborczej platformy Partii Republikańskiej.  Historycy przypominają jednak, że żadnemu prezydentowi pomimo często wielokrotnych prób nie udało się uszczelnić granicy. Obecnie bariery znajdują się na długości 653 mil południowej granicy o łącznej długości 1933 mil. Trump za swojej kadencji zbudował kilkaset mil płotu. Mimo to pod koniec jego administracji liczba zatrzymań na granicach rosła co miesiąc, począwszy od kwietnia 2020 r., a w grudniu 2022 r. – już za rządów następcy – osiągnęła swój szczyt na poziomie zatrzymań sprzed 23 lat. Za wzrost odpowiedzialna była przede wszystkim destabilizacja w kilku krajach Ameryki Południowej i Środkowej, w tym Wenezueli, Nikaragui i Kuby.

Ale trend się odwrócił. Mimo zablokowania przez Republikanów ustawy o bezpieczeństwie granic, Biden skutecznie zredukował liczbę osób ubiegających się o azyl po przekroczeniu południowej granicy. Liczba zatrzymań spadła do poziomu z okresu letniego 2020 roku. „Oznacza to, że ktokolwiek przejmie władzę w styczniu, prawdopodobnie zastanie cichszą granicę niż ta, którą odziedziczył Biden” – powiedział Reichlin-Melnick, zastrzegając się, że sytuacja może szybko się zmienić. Ale i tym razem nie obyło się bez kontrowersji – tym razem prezydenta krytykowano przede wszystkim z lewej strony za zastosowanie restrykcyjnych reguł przyjmowania wniosków azylowych. Mimo poprawy sytuacji Republikanie nie zrezygnowali z narracji o „inwazji” na Amerykę. 

Dla kogo obywatelstwo? 

Fact-checkerzy rozprawiają się także z inną imigracyjną obietnicą Trumpa zawartą w jego programie wyborczym „Agenda 47”: „Koniec z automatycznym obywatelstwem dla dzieci nielegalnych imigrantów”. W agendzie można przeczytać, że „już pierwszego dnia” urzędowania prezydent Trump podpisze rozporządzenie wykonawcze zabraniające agencjom federalnym automatycznego przyznawania obywatelstwa USA dzieciom nielegalnych cudzoziemców. „Aby dzieci automatycznie stały się obywatelami USA, co najmniej jeden z rodziców powinien być obywatelem USA lub mieć legalny pobyt stały” – stwierdza Agenda 47.

Tego rodzaju obietnica przypomina ofiarowywanie Niderlandów przez Onufrego Zagłobę w sienkiewiczowskiej Trylogii.  Zgodnie z 14. poprawką do konstytucji, ratyfikowaną po zakończeniu wojny domowej w 1868 r., każda osoba urodzona w USA jest obywatelem USA.

Stanowi ona, że obywatelstwo USA rozciąga się wyłącznie na osoby urodzone w stanach oraz „podlegające jurysdykcji” Stanów Zjednoczonych. Z dotychczasowych orzeczeń Sądu Najwyższego wynikało, że określenie „podlegający jurysdykcji” oznacza każdą osobę pozbawioną immunitetu dyplomatycznego. Uznania nieudokumentowanych imigrantów za „niepodlegających jurysdykcji” USA  nie popiera zdecydowana większość prawników konstytucyjnych.

W związku z 14. Poprawką fact-checkerzy rozprawiają się także z inną obietnicą Trumpa z „Agendy 47”: ukrócenia „turystyki porodowej”, polegającej na tym, że „dziesiątki tysięcy obcokrajowców co roku oszukańczo przedostają się do Stanów Zjednoczonych w ostatnich tygodniach ciąży wyłącznie w celu uzyskania obywatelstwa USA dla swojego dziecka”.

W 2020 r. Trump wydał nawet nowe wytyczne dotyczące wiz, próbując ograniczyć „turystykę porodową”. Administracja nie przedstawiła jednak wówczas dowodów, że jest to rosnący problem. Były to wytyczne dla urzędników federalnych, zwracające uwagę, że wizy turystyczne są wydawane w celach służbowych lub turystycznych, a nie w celu rodzenia dzieci. Problem w tym, że tego procederu (o ile w ogóle przybiera on niepokojące rozmiary) nie da się kontrolować. Wizy turystyczne wydawane są w amerykańskich konsulatach najczęściej na okres 10 lat więc trudno urzędnikom traktować każdą petentkę w wieku prokreacyjnym jako potencjalną matkę próbującą „wyłudzić” obywatelstwo dla przyszłego dziecka. Podobnie jest z osobami przyjeżdżającymi na podstawie ruchu bezwizowego: pozwolenie ESTA, którym posługują się także Polacy jest przecież ważne przez dwa lata od daty wydania zezwolenia lub do momentu wygaśnięcia ważności paszportu. 

„Zatrzymać epidemię przestępczości migracyjnej”?

„Powstrzymać epidemię przestępczości migracyjnej, zniszczyć zagraniczne kartele narkotykowe, zmiażdżyć przemoc gangów i zamykać brutalnych przestępców” – stwierdza kolejna z obietnic platformy Trumpa. Podczas kampanii Republikanie często przypominają o brutalnych przestępstwach popełnianych przez nielegalnych imigrantów, co przekłada się na opinie Amerykanów. Z badania Pew Research Center wynika, że większość wyborców wiąże wzrost przestępczości z rosnącą liczbą migrantów przybywających do kraju. 

Tymczasem trend jest odwrotny: dane służb federalnych potwierdzają, że nielegalni imigranci stanowią mniejszy odsetek skazanych morderców, niż sugerowałby ich udział w populacji. Także inne statystyki – o czym pisałam w ubiegłym tygodniu – potwierdzają, że imigranci popełniają relatywnie mniej pospolitych przestępstw niż ogół mieszkańców. Powtórzmy: badania pokazują, że imigranci popełniają mniej przestępstw niż osoby urodzone w USA.

Najnowsze badania pokazują również, że przestępczość w amerykańskich miastach powraca do poziomu sprzed pandemii. W lipcu aresztowano dwóch przywódców meksykańskiego kartelu Sinaloa, odpowiedzialnych dystrybucję fentanylu. Tym niemniej w obecnej kampanii debata dotycząca imigrantów toczy się w imię niechlubnej zasady: Jeśli fakty mówią co innego, to tym gorzej dla faktów. 

Jolanta Telega
[email protected]


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama