– Chciałam uchwycić i pokazać tą wystawą tytułową bliskość w relacji człowieka z człowiekiem, ze zwierzęciem, z widokiem, jednym słowem z naturą. Tak bardzo jej potrzebujemy w naszym codziennym życiu. Mam nadzieję, że tą wystawą uchwyciłam bliskość i ją pokazałam. Od lat kocham sztukę. Miałam to szczęście, że w moim domu było bardzo dużo aprobaty dla artystycznych fantazji. Mój najstarszy brat zajmował się sztuką, wujek i dziadek. W naszej rodzinie zawsze były takie historie. Ja nie zaczynałam od malarstwa, ale od muzyki. Malarstwo jednak było zawsze, bo przebywałam w tych klimatach. Moja edukacja zakończyła się na studiach w Rzeszowie, gdzie studiowałam wydział plastyczny o profilu malarskim. Weszłam w ten świat i jest on moją miłością do tej pory. Lubię swoje obrazy. Może niektóre trochę bardziej lub mniej, ale bardzo jestem przywiązana do prac, które są tworzone jakby w nurcie moich poszukiwań dotyczących natury. Myślę, że tutaj „Wilki” budzą najwięcej moich emocji i entuzjazmu. Gdybym miała zakwalifikować moje obrazy do gatunku, to optowałabym za abstrakcją, ale nie pozbawioną takiego bardziej surrealistycznego spojrzenia z dosyć wyraźnie zaznaczoną tematyką. Mam bardzo wiele sposobów na tworzenie faktur, które dają większe odczucie abstrakcji. Początkowo były zabawą, ale później to się wyklarowało i używam ich do tworzenia całego obrazu z daną figurą – powiedziała podczas wernisażu Agnieszka Podczaszy.
Obrazem oddającym tematykę bliskości z pewnością jest olbrzymie płótno z wizerunkiem dwóch wręcz ekwilibrystycznie splecionych ciał bez twarzy. Oglądający w swojej wyobraźni mają szansę współtworzyć wymowę płótna poprzez umieszczenie tam wizerunku własnej twarzy lub bliskiej mu osoby. Lekkości obrazu dodają stylizowane pióropusze. Figury umieszczone na tle srebrnych łusek tworzą z kompozycją pary figur aurę wakacyjnego wypoczynku. Całość oprawiona, a raczej rozciągnięta na ramie z bardzo starego drewna, dodatkowo stwarza u oglądającego klimat bliskości z naturą.
– Tę ramę, tak jak i wiele innych zawdzięczam mojemu przyjacielowi Wacławowi, stolarzowi, który udostępnia mi bardzo stare, o pięknej strukturze i jakości drewno na ramy. Lubię eksperymentować z formą i strukturą materiału, która bardzo często składa się z kilku połączonych ze sobą warstw płótna, które najpierw są zszywane, a później „lakowane” na różny sposób. Później zamarzyło mi się, żeby one były tak surowo nabite na zestawy ze starych desek. Kocham drewno, kocham stare stolarstwo, takie bardziej średniowieczne, bo to wszystko jest bliżej natury, która obecnie tak bardzo od nas ucieka – dodaje pani Agnieszka.
Większość obrazów, które bardzo często są stworzone na kilku warstwach zespolonego płótna nie jest oprawiona w klasyczne ramy, a raczej jest rozciągnięta na nich lub swobodnie zwisa ze ściany tworząc klimat prezentacji arrasów lub kilimów.
Integralną częścią prezentowanej wystawy malarskiej Agnieszki Podczaszy jest ekspozycja materiałów i strojów z reprintami obrazów malarki na materiałach użytych do ich stworzenia.
– Są to produkty użytku codziennego. Mamy koszulki, szlafroki, koce, kubki, tak więc każdy może wybrać coś dla siebie – powiedziała Sylwia Kaliszuk zajmująca się wspólnie z autorką wystawy tworzeniem kolekcji w ramach marki „Feather N Stone”, w której obok kolekcji szytych przez panią Agnieszkę powstają rzeczy z reprintami jej obrazów.
– Jestem zauroczona wystawą Agnieszki. To nie pierwsza prezentacja jej prac. Ja wręcz uwielbiam kolory ziemi, a tych mamy tutaj pełno, więc malarstwo Agnieszki bardzo mi się podoba. Jak widzimy artystka jest niezmiernie wszechstronnie utalentowaną osobą. Nie znam jej zbyt długo, bo nie było w mnie w Chicago w okresie pandemii, ale to, co ona tworzy jest nie tylko malarstwem, bo również rysuje, tworzy stroje i jest niezmiernie utalentowana. Takie osoby niezmiernie cenię, bo wiem, ile pracy trzeba włożyć, żeby cokolwiek stworzyć i osiągnąć w życiu – z zachwytem o obrazach pani Agnieszki mówiła Iwona Piętowska, artysta fotografik, która już 9 listopada będzie miała w Dwell Studio swoją wystawę fotograficzną.
Iwona Piętowska jest autorką ponad 40 wystaw, w tym dwóch ogromnych wystaw autorskich, za które otrzymała od prezydenta Gdańska stypendium kulturalne. Były to wystawy fotograficzne poświęcone różnym okresom w malarstwie, poczynając od okresu renesansu przez barok, rokoko, secesję do impresjonizmu.
– Impresjonizm był jednym z najsympatyczniejszych tematów, który nam się wtedy udał. Mnie on szczególnie „kręci”. Kocham Vincenta van Gogha. To mój ulubiony malarz. Czytam o nim książki. Zupełnie przypadkiem odkryłam, że niektóre z moich zdjęć są bardzo podobne do jego malarstwa. Więc wymyśliłam, że to będzie taki pomost łączący mnie tutaj w Chicago z tamtymi czasami impresjonistycznymi, które minęły 150 lat temu. Tą wystawą będę chciała pokazać, że świat wokół nas jest piękny. Serdecznie zapraszam wszystkich na wernisaż, który odbędzie się 9 listopada.
Wystawę z wypiekami na twarzy oglądała Katarzyna Misterka, była tancerka zespołu „Lajkonik”, którą szczególnie zafascynowało zjawisko braku wizerunków twarzy na wielu obrazach. – Jest to szczególnie fascynujące, bo można wyobrazić sobie w tych miejscach własny profil lub kogokolwiek innego, zależnie od inwencji widza.
Wystawę z trzymiesięcznym wnukiem Williamem na ręku oglądał Andrzej Krukowski, aktor, twórca grupy teatralnej Teatr Nasz. – Staramy się już na starcie życia wprowadzać naszego „bąbelka” w świat sztuki, galerii i obrazów. Jest trochę przestraszony, bo zbyt dużo ludzi i hałasu, ale rozgląda się, a jest za czym. Ja bardzo lubię to, co robi Agnieszka. Wręcz uwielbiam, bo ona robi nie tylko obrazy, ale tworzy znakomite kreacje, głównie dla pań, a szkoda. Jeżeli nie byłaby kreatywna, to panie z pewnością nie ubierałyby tego, co ona tworzy. Zazdrosny jestem o jej partnera Piotra, który nosi rewelacyjne ubrania tworzone właśnie przez Agnieszkę. Mam nadzieję, że zrobi dla mnie kapelusz, ale o tym ona jeszcze nie wie, ale z pewnością się dowie na pokazie mody, który 2 listopada zakończy wystawę.
W Polsce artystka miała dwie wystawy zbiorowe. W Stanach Zjednoczonych prezentowała swoje prace na kilkunastu wystawach zbiorowych oraz trzech indywidualnych. Prace można oglądać przez cały listopad. Zawsze można zaglądnąć tutaj w czasie otwarcia galerii państwa Grzywaczów lub obejrzeć na stronie internetowej galerii pod adresem: www.Dwellstudiochicago.com. Zachęcam do obejrzenia wystawy i śledzenia tego miejsca, bo od paru lat dzieje się tutaj wiele ciekawych rzeczy.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP