Dla małych dzieci, rodzice są często bohaterami. Dzielni, odważni ludzie, którzy potrafią stawić czoła wszelkim przeciwnościom losu i obronić nawet w przypadku najgorszej kłótni w piaskownicy. Ten dziecięcy obraz ulega później niejednemu przekształceniu, ale nie ma co ukrywać, że mamy coś z bohaterów. W końcu stawiamy czoła wychowaniu tych młodych ludzi, a także ich niekończącym się pytaniom.
W zanadrzu mamy niekiedy doświadczenie z młodszym rodzeństwem, innym razem wsparcie babci, koleżanki, czy też opiekunki, ich „dobre rady”, które często tylko z nazwy są dobre, no i oczywiście własną kreatywność. Jeżeli jednak przyjrzymy się bliżej pytaniom tych naszych kilkulatków wchodzących z życie, to niekiedy przyprawiają nas one o szybsze bicie serca.
Mówić, czy nie mówić – oto jest pytanie, bo choć nawet chcielibyśmy być szczerzy z dzieckiem, to czy ono nie jest jeszcze za małe na niektóre informacje?
Prawda
Odkąd na tym świecie pojawiły się moje dzieci, bardzo mi zależało na tym, aby być z nimi szczerą, mówić im prawdę. Z drugiej strony jednak, ta prawda, bywa czasem bolesna, kiedy indziej trudna, lub nawet niebezpieczna. Co więcej, jednym z przywilejów bycia dzieckiem jest swego rodzaju brak świadomości, co do szczegółów niektórych zjawisk, lub zagrożeń, jakie niesie ze sobą świat. Pozwala to dziecku rozwijać się prawidłowo pod kątem zarówno społecznym, jak i emocjonalnym.
Szukając zatem wyjścia z tej trudnej sytuacji, natrafiłam na niezwykłe słowa. Ksiądz Józef Tischner w swojej „Historii filozofii po góralsku”, napisał: „Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda”. To właśnie ten cytat pozwolił mi nieco inaczej spojrzeć na rzeczywistość i rodzinę. Nie zawsze przecież musimy dzielić się z dziećmi całą i tą „świento” prawdą. Nie zawsze musimy opowiadać o wszystkim z najdrobniejszymi szczegółami, bez zwracania uwagi na rzeczywiste potrzeby naszych dzieci. Naszym rodzicielskim kołem ratunkowym, może okazać się „tys prawda”, która pozwoli utwierdzić dziecko w przekonaniu, że jego otoczenie jest bezpieczne i kochające.
Dodatkowo, z prawdą jest jak z lekarstwem. Nie podajemy dziecku całej butelki syropu na raz, ale dawkujemy mniejszymi porcjami. Na uszczegóławianie trudnych tematów, jeszcze przyjdzie czas.
Skąd się biorą dzieci?
Jednym z najwcześniej pojawiających się „trudnych” pytań są te dotyczące naszych sfer intymnych, czy seksualności. Przez wiele lat, maluchy słyszały zatem tę ostatnią z prawd księdza Tischnera i wmawiano im, że dzieci znajduje się w kapuście, przynosi je bocian, lub zostają kupione w szpitalu. Kolejnym utrudnieniem w tych kwestiach są również braki słownictwa, które nie będzie wulgarne, infantylne, czy typowo medyczne. Jak zatem wybrnąć z takiej sytuacji?
Przede wszystkim, warto uświadomić sobie, że w naszej komunikacji z dzieckiem, zachodzi pewna nieścisłość. Nasze pociechy oczekują zupełnie czegoś innego, niż my się spodziewamy. Mogą one być rzeczywiście zainteresowane tak swoim ciałem, jak i ciałem płci przeciwnej. Dodatkowo, mogą również być ciekawe skąd się wzięły na tym świecie. Ich pytania jednak i ciekawość są czysto biologiczne, bez żadnych podtekstów erotycznych, których my się w nich doszukujemy. To właśnie z tego powodu, krępują nas takie tematy i uciekamy się do różnorodnych kombinacji, czy wyjaśnień niemających nic wspólnego z rzeczywistością. Podobnie rzecz się ma z badaniem przez dziecko swojego ciała. Niejednokrotnie spotkałam się z sytuacją, kiedy rodzice zabraniali tego swojemu przedszkolakowi, w obawie o konsekwencje seksualne takiego postępowania. Uspokajam, dotykanie siebie jest najzupełniej normalnym i naturalnym efektem ciekawości i chęci poznania własnego ciała.
Pytania o intymność tymczasem, to świetna okazja, aby porozmawiać z dzieckiem o uczuciach, o miłości między rodzicami, ich bliskości, chęci posiadania dziecka i niecierpliwym oczekiwaniu, aż pojawi się ono na świecie. Takie wyjaśnienia pozwolą dziecku poczuć się ważną częścią rodziny, a także kochanym i wyczekanym jej członkiem.
Śmierć
Kiedy przychodzi nam podzielić się z dzieckiem wiadomością o śmierci kogoś bliskiego, często jest to dla nas trudne, szczególnie kiedy musimy jednocześnie radzić sobie z własnymi emocjami. Z jednej strony dzieci, dopiero w wieku nastoletnim zaczynają w pełni rozumieć pojęcie śmierci, a z drugiej małe dzieci również zadają pytania.
Nie jestem zwolenniczką, aby ukrywać przed dzieckiem, że ktoś bliski odszedł. Nie uważam również, że należy opowiadać im wszystkie szczegóły z tym związane. To, co ważne to znów, dostosować przekaz do wieku odbiorcy. Dzieci są świadkami naturalnego przebiegu pór roku, gdzie choćby liście rozwijają się z pąków, aby później zżółknąć i opaść. Takie doświadczenia, czy być może wcześniejsze pożegnanie z jakimś zwierzakiem domowym, mogą nam znacznie ułatwić wyjaśnienia.
W takiej rozmowie bardzo ważna jest według mnie jasność wypowiedzi i podążanie za dzieckiem. Ono zada nam odpowiednie pytania, jeśli będzie chciało wiedzieć coś więcej.
Nie ignorujmy dziecięcych pytań, a raczej przemyślmy sobie wcześniej odpowiedzi. Kiedy bowiem dziecko nie uzyska informacji od nas, zacznie szukać na zewnątrz, a wtedy nie będziemy mieć wpływu na to, czego może się dowiedzieć.
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!