Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 27 grudnia 2024 13:58
Reklama KD Market

Problematyczny język

fot. Piyal Adhikary/EPA/Shutterstock

Podobnie jak w okolicach świąt, telewizja przypomina nam regularnie Kevina w różnych odsłonach, tak u mnie w domu, co jakiś czas wracamy do książek, lub filmów o Harrym Potterze. Niedawno, ponownie otworzyliśmy serię, a moja córka podchwyciła zdanie Hagrida o tym, że ma za długi język. Kiedy zatem usta jej nie przestawały się zamykać, usprawiedliwiała to właśnie powyższym stwierdzeniem.

W języku potocznym, określenie „mieć za długi język”, nie tyle oznacza mówić bez ustanku, co bardziej wygadać się, zdradzić jakąś tajemnicę. Zarówno jednak ten długi, jak i ten wygadany język, może nastręczać wielu problemów. Zwrot: „Ugryź się w język” zatem, może okazać się świetną radą dla Hagrida, niektórych dzieci, a także rodziców.

Srebro i złoto

Stare powiedzenie głosi: „Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. Kiedy więc nieustannie mówimy, pouczamy, zwracamy uwagę naszym dzieciom, choćbyśmy mieli najlepsze intencje, może się okazać, że nie przyniesie nam to nic dobrego.

Dziecko przytłoczone informacjami z naszej strony, długimi monologami, wyłącza się i zaczyna myśleć o zupełnie innych sprawach. My tymczasem dziwimy się, że nie słucha, że nic do niego nie dociera. Czy to jednak rzeczywiście jego wina?

Oczywiście warto wypowiadać swoje zdanie, dzielić się tak z dziećmi, jak i z innymi swoimi opiniami. Jednocześnie, róbmy to konkretnie, pamiętając o tym, że w tym przypadku mniej znaczy lepiej. Nie bez znaczenia są również pozytywna intencja i nastawienie, które ułatwiają bycie partnerem w rozmowie, zamiast wszechwiedzącym mądralą.

Posłuchaj

Kiedy chcemy prowadzić z naszym dzieckiem rozmowę, zamiast monologu, nie możemy zapominać o słuchaniu. Z całą pewnością, nie będzie dla Ciebie niespodzianką, że zaczyna się ono od milczenia. 

Jak często jednak czekamy tylko na naszą kolej, aby wypowiedzieć swoje zdanie? Jak często wykorzystujemy najkrótsze przerwy w wypowiedzi rozmówcy, aby wtrącić coś od siebie? I w końcu, jak często nie pozwalamy rozmówcy nawet dokończyć, bo z góry wiemy, co zaraz powie? W międzyczasie również nie słuchamy, bo układamy w głowie swoją kwestię… Działając w ten sposób, wchodzimy niejako w ślepą uliczkę, która zamyka drogę do dalszej rozmowy i znalezienia porozumienia. 

Kiedy zamiast otwierać usta, aby znów wypowiedzieć kolejne kazanie, otworzymy nasze uszy, może się okazać, że poznamy zupełnie inną wersję danej sytuacji. Zbyt często jako rodzice wyciągamy pochopnie wnioski i osądzamy nasze dzieci, a to z kolei prowadzi do kłamstw. Zdając sobie sprawę, że to nie należy do łatwych, apeluję do Ciebie, Drogi Rodzicu o „ugryzienie się w język”, kilka uspokajających oddechów i podejście do dziecka z ciekawością, zamiast wyrokiem skazującym.

Gimnastyka języka

Już sam Juliusz Słowacki pisał: „Chodzi mi o to, aby język giętki,  powiedział wszystko, co pomyśli głowa…” Tak często przecież zdarza się nam natłok myśli. Ciężko je ubrać w odpowiednie słowa, które będą dobrze brzmiały i całkowicie oddadzą również towarzyszące im emocje.

Niejednokrotnie spotykam się z tym, że troszcząc się, martwiąc i bardzo kochając naszych bliskich, trudno nam powiedzieć im o tym wprost. Niejednokrotnie zamiast „Kocham Cię”, wydobywa się z naszych gardeł: „Weź się w końcu do roboty”, czy też „Kiedy w końcu zaczniesz myśleć!?”  Chcemy dobrze, a wychodzi… jak zwykle.

To bardzo ważne, aby ćwiczyć w sobie tę odwagę mówienia o uczuciach. Każdy z nas ma rzeczy, których się boi, które uwielbia, które go wzruszają, lub też zasmucają. Mówmy zatem bliskim o tym, co czujemy, dopóki mamy ku temu szansę. To znacznie ułatwia porozumienie.

Język żartobliwy

Na koniec chciałabym przywołać  fragment tekstu Janusza Korczaka: „Zawsze jak dorosły się krząta, to dziecko się plącze, dorosły żartuje, a dziecko błaznuje, dorosły płacze, a dziecko się maże i beczy, dorosły jest ruchliwy, dziecko wiercipięta, dorosły smutny, a dziecko skrzywione, dorosły roztargniony, dziecko gawron, fujara. Dorosły się zamyślił, dziecko zagapiło. Dorosły robi coś powoli, a dziecko się guzdrze. Niby żartobliwy język, a przecież niedelikatny.” (Kiedy znów będę mały – J. Korczak).

Jak to jest, że jedni zasługują na więcej niż inni? Co ciekawe, taka narracja nie mija kiedy dzieci stają się dorosłe. Z jakiegoś powodu, powtarzamy ją później, stosując do niektórych ludzi, których zdarza się nam postrzegać jako słabszych/gorszych.

W tym miejscu ponownie przywołam intencję i nastawienie. Kiedy bowiem chcemy się porozumieć, usłyszeć nasze dziecko, czy jakąkolwiek inną osobę, to jest ona w stanie to wyczuć. Być może nie od razu, lecz warto próbować z otwartością, wytrwałością i szacunkiem. Na początku prawdopodobnie będzie więcej słów poważnych, ale potrzebnych, tych opisujących uczucia, zamiast z dobrymi radami. I tak krok po kroku, delikatnie, niemal skradając się, mamy szansę zacząć korzystać z języka bardziej świadomie. Powodzenia!

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama