U wybrzeży Południowej Kalifornii doszło do wycieku około 3 tys. baryłek ropy, która utworzyła długą na ponad 6 mil plamę na oceanie. W niedzielę na plaży w mieście Huntington Beach znaleziono martwe ptaki i ryby. Burmistrz miasta Kim Carr określiła wydarzenie jako "potencjalną katastrofę ekologiczną".
Władze 200 tys. miasta poinformowały, że ropa wyciekła na tamtejszą plażę, na której znaleziono martwe ptaki i ryby. Jak dodały mimo podjętych wysiłków rano "wycieku nie zdołano jeszcze całkowicie powstrzymać”.
Carr wyjaśniła, powołując się na informacje straży przybrzeżnej, że wyciek może być wynikiem uwolnienia ropy w procesie jej wydobywania na oceanie w pobliżu Huntington Beach.
„Amerykańska Straż Przybrzeżna kieruje działaniami podjętymi z powodu wycieku obejmującego około 5,8 mil morskich pomiędzy Huntington Beach Pier a Newport Beach. Wyciek nastąpił prawdopodobnie w rezultacie uszkodzenia rurociągu z zakładu obsługiwanego przez Beta Offshore” – pisze dziennik „Times of San Diego".
Jak podkreśla gazeta, wyciek spowodował poważne szkody ekologiczne w wodach u wybrzeży Huntington Beach.
„Sprzęt do skimmingu (technika usuwania ropy z powierzchni wody - PAP) i wysięgniki zostały rozmieszczone, aby zapobiec przedostaniu się ropy do rezerwatu Bolsa Chica i terenów podmokłych Huntington Beach (...)” – podkreśla „Times of San Diego".
Smuga ropy została po raz pierwszy zauważona w sobotę po godzinie 9 czasu lokalnego. Straż przybrzeżna oceniła wyciek jako poważny.
W związku z wyciekiem władze Huntington Beach odwołały ostatni dzień pokazu lotniczego Pacific Airshow i zachęcają mieszkańców, aby trzymali się z dala od plaż na dotkniętych obszarach.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)