Nie raz w swoim życiu słyszałam powiedzenie, że „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Można to stwierdzenie traktować dosłownie. Zauważymy to patrząc chociażby na drugiego człowieka, z różnych stron. Jednocześnie, można uznać to powiedzenie za przenośnię, gdzie nasza opinia może się zmienić w zależności od sytuacji, w której się znajdujemy. Dziś chciałabym się nieco bliżej przyjrzeć temu drugiemu podejściu, szczególnie, że jest to świetny sposób, aby uspokoić emocje, zarówno te dorosłe, jak i te dziecięce.
Coś ze mną jest nie tak?
Jako rodzice, choć najczęściej jako mamy, bardzo dużo od siebie wymagamy. Niejednokrotnie odczuwamy również olbrzymią presję społeczną, która jest na nas nałożona. Coraz częściej mamy być przedsiębiorcze, a jednocześnie zajmować się domem, dziećmi i jeszcze przynajmniej kilkoma mniejszymi, czy większymi rzeczami. To nie przypadek, że czasami dopadają nas czarne myśli, że nie damy rady, że Kaśka to sobie radzi, a z nami chyba jest coś nie tak…
Czy takie myśli są idealnym opisem rzeczywistości? Najczęściej, żeby nie powiedzieć, że zawsze, odpowiedź brzmi – „Nie”. Tego typu myśli powstają w naszych głowach jako wyraz zmęczenia i pewnego nawyku postrzegania otaczającej rzeczywistości. A skoro nawyk, to oczywiście można go zmienić, ale o tym za chwilę.
Dziecko, które się nie słucha
Czy spotkałeś się kiedyś Drogi Rodzicu z takim dzieckiem, które się nie słucha? Założę się, że tak, szczególnie, że takie efekty specjalne pojawiają się naturalnie u dzieci już w okolicach drugiego roku życia i wcale tak szybko nie mijają. Dziecko upiera się, walczy, awanturuje, wie lepiej, a przez to się mądrzy i próbuje za wszelką cenę postawić na swoim. To właśnie tego typu zachowania potrafią mocno podnieść ciśnienie niejednemu rodzicowi. Jesteśmy przecież dorośli, chcemy jak najlepiej, a tutaj taki „małolat” wykłóca się i robi na złość.
Czy my jednak rzeczywiście chcielibyśmy, aby nasze dzieci były takie ugodowe, posłuszne i spolegliwe? Dom i najbliższa rodzina dają przecież otoczenie do bezpiecznych ćwiczeń najróżniejszych zachowań, które później będą przydatne i używane w najróżniejszych sytuacjach. Czy zatem będziemy szczęśliwi kiedy nasze dziecko bez mrugnięcia okiem będzie wykonywało polecenia najróżniejszych osób, które będą miały tylko nieco wyższą pozycję od niego? Ja bym nie była i podejrzewam, że Ty, Drogi Rodzicu również.
Łatwo jednak powiedzieć, a nieco trudniej zrobić, szczególnie kiedy po głowie chodzą myśli: „Robi mi na złość”, „Wchodzi mi na głowę”, „Rozpuszczony i bezczelny małolat”… Co wtedy?
Efekt Pollyanny, czyli przeramowanie
Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku, w naszej głowie pojawiają się pewne mało przyjemne myśli. Powstają one, aby opisać rzeczywistość, to, co nas spotyka, z czym mamy do czynienia. Warto jednak pamiętać, że zadania, które realizujemy każdego dnia są całkowicie neutralne. To my przypisujemy im oceny, takie jak: łatwe, trudne, dobrze zrobione, nieprzyjemne, itp. Tak samo dzieje się ze wszystkimi sytuacjami, które napotykamy. Zachowanie naszych dzieci również może być na różne sposoby postrzegane i interpretowane, a to właśnie robi różnicę.
Jako dziecko wchodzące w wiek nastoletni, dostałam książkę Eleonor H. Porter, pod tytułem „Pollyanna”. Jest to historia dziewczynki, którą jej ojciec – pastor, nauczył gry w radość. Dziewczynka, w najróżniejszych trudnych, przykrych, czy kłopotliwych sytuacjach, próbowała znaleźć coś, z czego można się cieszyć. Nie zawsze było to łatwe zadanie, jednak bardzo często pomagało odzyskać równowagę, a nawet przetrwać trudne momenty.
Taka „gra w radość”, którą stosowała Pollyanna, zyskała swoją dodatkową nazwę, a mianowicie „przeramowanie”. Jest stosowana w coachingu, czy terapii, jako jedna z metod poprawy naszego nastroju, czy spojrzenia, kiedy nie mamy wpływu na samą sytuację.
Dwie możliwości
Przeramowanie jest dość ciekawą metodą, szczególnie, że występuje w dwóch odsłonach. Pierwsza, to zmiana znaczenia. Kiedy zatem nasze dziecko upiera się i wykłóca, możemy pomyśleć, że próbuje wejść nam na głowę i jest bezczelne. Z drugiej strony jednak, możemy zauważyć, że to świetny trening, aby w przyszłości osiągać wyznaczone cele i walczyć o swoje racje.
Druga odsłona przeramowania polega na zmianie kontekstu. Spoglądamy wtedy na sytuację, lub zachowanie, które być może w konkretnej sytuacji się nie sprawdziło, ale może być ogromnym atutem w innej. Zamiast zatem wyrzucać sobie, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego dopilnować i poradzić sobie wyznaczonymi zadaniami, warto zauważyć, że jesteśmy przy tym bardzo dokładni i mocno zaangażowani w to, co robimy, więc nie trzeba będzie robić tego drugi raz, czy też poprawiać.
To od nas zależy, jak postrzegamy to, co nas spotyka, czy sytuacje, w których się znajdujemy. Niby zdajemy sobie z tego sprawę, ale nadal często zapominamy, że postrzeganie świata to nawyk. Możemy nieustannie widzieć siebie jako ofiarę , której nic się nie udaje i sama jest do niczego, a z drugiej strony możemy dostrzec wiele różnych barw i odcieni, znacznie jaśniejszych.
Wybór należy do nas!
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!