Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 04:21
Reklama KD Market

Polonia Chicagowska pożegnała śp. Jolantę Pawlikowską

Polonia Chicagowska pożegnała śp. Jolantę Pawlikowską
Księża Jezuici odprawiają mszę żałobną. fot. Ryszard Siek
W piątek, 31 stycznia 2020 roku, chicagowska Polonia pożegnała osobę bardzo znaną i cenioną w naszym środowisku. Jej rozliczne zasługi trudno przecenić. Uroczystość pogrzebowa rozpoczęła się od wizytacji, po czym o godzinie 11:15 rano w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa, w Jezuickim Ośrodku Milenijnym w Chicago.  Pięciu księży jezuitów odprawiło mszę świętą. W czasie mszy śpiewała przepięknie p. Ewa Kowcz-Fair, solistka zespołu Lira. Akompaniował artystce Jerzy Jabłoński. Na uroczystą mszę przybyło około 300 osób: rodzina, harcerze, członkowie Chicagowskiego Oddziału Fundacji Kościuszkowskiej, przedstawiciele grupy artystów plastyków zrzeszonych w ARTPO, przyjaciele i znajomi.
/a> 80. urodziny fot. arch. Ewy Radwańskiej
Przypomnijmy życiorys i działalność śp. Jolanty.  Urodziła się 23 sierpnia 1938 roku w Święciechowie, w Wielkopolsce.  Jej rodzice, Maria i Józef Żurczakowie, byli nauczycielami i instruktorami harcerskimi.  W czasie II wojny światowej, Józef, wówczas ppor. Wojska Polskiego, wzięty został do niewoli niemieckiej i wysłany do obozu w Murnau, w Niemczech.  W 1944 roku, matka z Jolą i jej młodszym bratem mieli zostać przetransportowani do obozu pracy, także do Niemiec. W międzyczasie dzieci zachorowały.  Pani Żurczakowej udało się uciec z pociągu i dotrzeć do szpitala, co uratowało im życie. W tym szpitalu, w Niemczech, mama Joli pracowała do końca wojny.  Następnie rodzina dotarła do obozu, w którym skupiono wielu Polaków z terenu Niemiec. Nadali oni tej miejscowości polską nazwę Maczków. Do Marii Żurczakowej dołączył mąż Józef, który wkrótce został kierownikiem szkoły uczącej polskie dzieci.  Mama Joli też pracowała w tej szkole — jako nauczycielka. Ojciec zorganizował harcerstwo i był zastępcą komendanta chorągwi. To wtedy Jola zaczęła jeździć na biwaki i obozy harcerskie. Swą sympatię do harcerstwa zachowała do końca życia i przekazała potem swej córce, Beacie.
/a> Jola z wnuczką Kingą fot. arch. Ewy Radwańskiej
W 1949 roku rodzina Żurczaków, już z trójką dzieci, wyemigrowała z Niemiec do Stanów Zjednoczonych.  Najpierw zamieszkali w Wisconsin, a po kilku miesiącach przenieśli się do Chicago. Jolanta ukończyła katolicką szkołę podstawową i średnią im. Świętego Stanisława Kostki w Chicago jako National Honor Student, otrzymując też Leadership Award.  Wstąpiła do tworzącego się tu harcerstwa, do pierwszej drużyny harcerek noszącej nazwę „Młody Las”, gdzie zdobyła stopień przewodniczki. W tym czasie Jola występowała od czasu do czasu w polonijnym programie radiowym Marka Gordona recytując poezje. Po ukończeniu szkoły średniej zaczęła pracować, by pomóc rodzicom w utrzymaniu domu.  Pracowała jako sekretarka w firmach architektonicznych. Jednocześnie marzyła o studiowaniu.  Pociągała ją zwłaszcza muzyka. Studia muzyczne (wiolonczela i śpiew) odbyła w American Conservatory of Music i na University of Chicago.  Po studiach występowała jako wiolonczelistka w zespołach kameralnych i w West Chicago Orchestra. Jako śpiewaczka występowała z grupą ACM Madrigal Chamber Ensemble oraz Anshe Emet Synagogue Choral Group wykonując jako solistka utwory klasyczne i sakralne.  W latach 1974 – 1995, Jolanta Pawlikowska była członkiem prestiżowego chóru w Lyric Opera w Chicago. Jednym z największych osiągnięć tego okresu było to, że Jolanta występowała z chórem przez siedem tygodni w operze La Scala w Mediolanie. Wykonywali wówczas utwór ,,Raj utracony” Krzysztofa Pendereckiego.  Na zaproszenie Ojca Świętego Jana Pawła II, wykonali ten utwór także w Watykanie. W 1959 roku Jolanta wyszła za mąż za Witolda Pawlikowskiego.  W 1966 roku na świat przyszła ich córka, Beata. Jola była wspaniałą żoną, matką i synową.  Z niespożytą energią łączyła pracę, macierzyństwo i obowiązki wobec rodziny z działalnością społeczną oraz rozwijaniem zainteresowań artystycznych.  Dom Pawlikowskich był zawsze otwarty. Gościli w nim naukowcy, pisarze i artyści. Jola i Witold byli członkami Polonijnego Klubu Akademickiego, który organizował między innymi odczyty i wieczory poetyckie, poświęcone np. poezji Kazimierza Wierzyńskiego.  Wśród członków tego klubu byli m.in.: Marek Gordon, Róża Nowotarska, Robert Lewandowski i Andrzej Azarjew.
/a> Jolanta Pawlikowska (druga z lewej strony w drugim rzędzie) wraz z kolegami z Chicagowskiego Oddziału Fundacji Kościuszkowskiej oraz ze stypendystką Fundacji, p. Ewą Modzelewską (stoi obok Jolanty, po jej prawej stronie) fot. arcj. Fundacji Kościuszkowskiej
Aktorki, Barbara Kożuchowska i Julitta Mroczkowska, pamiętają Jolę z programów Feliksa Konarskiego, Ref-Rena, gdzie grywała w skeczach, śpiewała, a nawet grała, w spektaklach teatralnych takich jak ,,Przed sklepem jubilera” napisanym przez Karola Wojtyłę.  Życie artystyczne kwitło w tym czasie w Chicago.  Jola grała też w operach i operetkach organizowanych przez Lidię Pucińską, matkę znanego polonijnego polityka, Romana Pucińskiego.  Wystawiano na przykład ,,Halkę”, ,,Straszny dwór”, a także ,,Sound of Music”.  Jola występowała ponadto w recitalach w czasie bankietów różnych organizacji i w czasie świąt polonijnych.  Gdy trzeba było, zastępowała Roberta Lewandowskiego prowadząc za niego audycje radiowe. Od 1984 roku, Jola i jej mąż Witold związali się z Fundacją Kościuszkowską.  Wraz z Lucyną Migałą współtworzyli Chicagowski Oddział tej fundacji. Od początku byli w zarządzie.  Postawili na promowanie muzyki, zwłaszcza muzyki Chopina. Organizowali wraz z innymi muzykami mieszkającymi w naszej metropolii eliminacje chicagowskie do corocznego Konkursu Chopinowskiego.  Pomagały im w tym dziele takie osoby jak Jacqueline i Tadeusz Kożuchowie, Wanda Paul, Paweł Chęciński i dr Ewa Radwańska. Jolanta przez wiele lat była dyrektorem muzycznym oddziału. Pianiści, którzy zwyciężali w eliminacjach chicagowskich bardzo często zwyciężali też w Nowym Jorku, co przysparzało Oddziałowi Chicagowskiemu FK wiele splendoru i uznania.  Było tych konkursów w Chicago szesnaście. Gdy kandydatów do eliminacji chicagowskich ubyło, władze centralne fundacji zadecydowały, że odtąd organizowane będą tylko centralne eliminacje Konkursów Chopinowskich. Ale Jola i Witold nadal działali w zarządzie Oddziału Chicagowskiego. Jola pełniła funkcję sekretarza, Witold – skarbnika. Pracowali przeszło 35 lat w tej organizacji!  Jola właściwie do ostatnich chwil swego życia. Za swe zasługi państwo Pawlikowscy zostali w 2010 roku uhonorowani wieńcem laurowym i dyplomem uznania od Chicagowskiego Oddziału Fundacji Kościuszkowskiej. Wcześniej, w 1998 roku, Jolanta za swą działalność na rzecz Polonii otrzymała order „Za zasługi dla kultury polskiej” od Ministerstwa Kultury i Sztuki Rzeczypospolitej Polskiej. Jolanta była osobą wszechstronną.  Kochała sztukę we wszystkich jej przejawach, nie tylko muzykę, nie tylko sztukę słowa.  Przez wiele lat działała w Polish Arts Club, organizacji, która stawiała sobie za zadanie opiekę nad artystami polskiego pochodzenia, którzy pragnęli zajmować się sztuką na emigracji.  Jola była nawet prezesem tej organizacji w latach 1992- 1994. Znana było z tego, że przez lata organizowała coroczne wystawy plastyczne w chicagowskim Muzeum Polskim w Ameryce. Bardzo ciepło wyrażają się o Jolancie Pawlikowskiej członkowie ARTPO, czyli grupy artystów plastyków, którzy brali udział w tych wystawach.  Lidia Rozmus powiedziała o p. Pawlikowskiej, że „miała piękne wyczucie sztuki i przychylny stosunek do wszystkich artystów. Była życzliwa i pomocna, a także wyrozumiała, gdy na przykład ktoś nie zdążył z przywiezieniem swych prac na wystawę na czas. Miała promienny uśmiech, była skromna i zawsze elegancka”.  Urszula Leleń zapytana o współpracę z Jolantą mówi, że „Ona bardzo dbała o to, by wszystkie prace plastyczne były dobrze wyeksponowane. Nie szczędziła słów otuchy i zachęty. Pięknie dziękowała wszystkim biorącym udział w wystawach”. Gdy w 2008 roku nagrodzono prace Uli, Jolanta była pierwszą osobą, która jej pogratulowała i uścisnęła ją serdecznie.  „Bardzo jestem wdzięczna losowi za to, że dał mi poznać tak piękną duchowo osobę, jaką była Pani Jola.” – napisała do mnie w e-mailu Urszula Leleń. Teresa Gierwielaniec Rozanecki powiedziała Jolancie, że ,,była ona osobą charyzmatyczną, o niezwykłej kulturze osobistej i delikatności, a przy tym perfekcyjną we wszystkim co robiła”. Według p. Teresy pozostanie nieodżałowana i niezastąpiona.
/a> Krąg harcerski w Sanktuarium Najświętszego Serca Pana Jezusa. W ten sposób harcerze pożegnali druhnę Jolantę fot. Ryszard Siek
Wiele osób mówi o tym, że Jolanta zawsze służyła pomocą, że bardzo dobrze się z Nią współpracowało.  Takie słowa usłyszałam od Jarosława Gołembiowskiego, pianisty i kompozytora, który akompaniował Jolancie w czasie recitalów i który podziwiał Jej ciepły alt.  Poza tym „zawsze była miła, pełna entuzjazmu i miała dużo dobrych pomysłów”. W wypowiedziach moich rozmówców pojawiało się dużo komplementów na temat gościnności państwa Pawlikowskich.  Mówiła o tym Basia Kożuchowska, dr Ewa Radwańska i wszyscy członkowie Chicagowskiego Oddziału Fundacji Kościuszkowskiej.  Przez ponad dziesięć lat zebrania zarządu odbywały się właśnie w domu Joli i Witolda Pawlikowskich. Gdy Oddział Chicagowski gościł stypendystów z Polski, państwo Pawlikowscy często ich zapraszali do siebie.  Każdy w tym domu czuł się dobrze. Ksiądz Paweł Kosiński w czasie kazania wygłoszonego podczas mszy pogrzebowej opowiedział o innych zasługach śp. Jolanty.  Otóż od samego początku istnienia Jezuickiego Ośrodka Milenijnego, była ona wraz z p. Leszkiem Nowobilskim zaangażowana w zbieranie funduszy na spłacenie dwumilionowej pożyczki zaciągniętej na zakup i renowację tego kościoła.  Spotykali się regularnie w każdy wtorek przez dziewiętnaście lat (od 2001 do 2019 roku) u Jezuitów, by sprostać temu zadaniu. Wywiązywała się z tego trudnego zobowiązania wzorowo, mimo nieraz złego samopoczucia. Była bowiem bardzo obowiązkowa, zorganizowana, dokładna i skrupulatna. Bardzo pochlebnie o zmarłej wyrażał się też ksiądz Stanisław Czarnecki, który opowiadał o długoletniej współpracy z Jolantą i o ostatnich posługach kapłańskich jakie Jej wyświadczył, podczas, gdy przebywała w szpitalu, w czasie ostatnich Świąt Bożego Narodzenia.  To On udzielił Jolancie namaszczenia chorych, wyspowiadał przed śmiercią i przynosił komunię świętą, co dawało Jej ogromną radość. Widział jak była rozpromieniona i pogodna po każdej takiej wizycie. Jolanta poprosiła, by ksiądz Czarnecki odprawił Jej pogrzeb. Odwiedził Jolę nawet wtedy, gdy już nie było z nią kontaktu, gdy była w agonii.  Po mszy pożegnalnej powiedział, że „Jola może być dla każdego przykładem, jak żyć, jak walczyć z przeciwnościami losu i jak w Panu umierać. Jak przejść z tego życia w wieczność”. Jolanta Pawlikowska już jako dziecko związana była z harcerstwem.  Harcerstwem zaraziła swoją córkę, Beatę. Obserwowała jej sukcesy na tym polu i gdy Beata została hufcową hufca harcerek „Tatry” w Chicago, Jolanta postanowiła wrócić w roku 2001 do aktywnej pracy w harcerstwie.  Dlatego ukończyła specjalny kurs i zdobyła stopień podharcmistrzyni. W związku z przynależnością Jolanty do wspólnoty harcerskiej, na mszę pogrzebową przyszło ponad trzydziestu harcerzy, z których większość stanowiły osoby dorosłe.  Dzieci i młodzież musiały być w tym czasie w szkole. Końcową część mszy poprowadziła bardzo pięknie hm. Barbara Chałko, która powiedziała o zasługach Jolanty Pawlikowskiej w języku angielskim i zapewniła, że pamięć o Niej będzie trwać w rodzinie harcerskiej w Chicago.  Następnie harcerze utworzyli przed ołtarzem krąg, taki jaki tworzą w czasie zbiórek i odśpiewali dwie pieśni harcerskie: modlitwę „O Panie, Boże” i pieśń pożegnalną „Idzie noc”. Był to bardzo wzruszający moment. Chwała harcerzom, że tak pięknie uczcili osobę z nimi związaną od wielu lat i bardzo zasłużoną dla polonijnej społeczności Chicago. Z upoważnienia Chicagowskiego Oddziału Fundacji Kościuszkowskiej chciałabym zawiadomić szanownych czytelników „Dziennika Związkowego”, że oddział planuje zorganizowanie w dniu 13 sierpnia bieżącego roku, w miesiącu urodzin Jolanty Pawlikowskiej, w chicagowskim Muzeum Polskim w Ameryce, uroczystości poświęconej celebrowaniu Jej działalności.  W czasie tego spotkania wystąpią z recitalem Jarek Gołembiowski, pianista i kompozytor oraz Krzysztof Zimowski, skrzypek z Nowego Meksyku. Mamy nadzieję, że przybędzie na nie dużo osób, które znały Jolantę, a także dużo tych, które chciałyby się o jej działalności jak najwięcej dowiedzieć. Maria Zakrzewska  Członek Zarządu Chicagowskiego Oddziału Fundacji Kościuszkowskiej  

spJolPawlikowska_2552a2-

spJolPawlikowska_2552a2-

IMG_2658

IMG_2658

IMG_3734

IMG_3734

IMG_9879

IMG_9879


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama