61 osób zostało postrzelonych w Chicago w świąteczny weekend, z czego 11 śmiertelnie. Siedem osób zginęło od kul 25 grudnia, co stanowi ponury rekord – w poprzednich trzech latach w Boże Narodzenie łącznie zastrzelonych zostało sześć osób.
Świąteczny nastrój nie wpłynął kojąco na poziom brutalności przestępców w południowych i zachodnich dzielnicach Wietrznego Miasta. Wręcz przeciwnie, rywalizujące gangi postanowiły wykorzystać święta do wyrównania rachunków. Bilans ulicznej przemocy jest przerażający – 61 osób postrzelonych, z czego 11 śmiertelnie.
Do większości strzelanin doszło w dzielnicach opanowanych przez narkotykowe gangi; obszar ogarnięty przemocą rozciąga się od West Humboldt Park i Austin na zachodzie Chicago, po Gresham i Chatham na południu miasta.
Zdaniem szefa chicagowskiej policji Eddiego Johnsona, większość ofiar była związana z ulicznymi gangami, choć ucierpiały także rodziny gangsterów, zaatakowane podczas świątecznych spotkań. W dzielnicy East Chatham na skutek strzelaniny, która wybuchła podczas bożonarodzeniowego przyjęcia, zginęło dwóch mężczyzn a pięć osób odniosło rany.
Najmłodszymi ofiarami strzelanin były dwie nastolatki, które wraz z 2-letnim chłopcem siedziały w zaparkowanym vanie w dzielnicy Gresham. Ojciec jednej z nich wszedł do domu, obok którego zaparkował samochód, kiedy dwóch mężczyzn podeszło do vana i otworzyło ogień. 14-latka została trafiona w plecy i jest w stanie krytycznym, 13-latka została postrzelona w ramię. Chłopiec wyszedł ze strzelaniny bez szwanku.
Miniony, świąteczny weekend był wyjątkowo brutalny. 25 grudnia zastrzelonych zostało siedem osób, czyli więcej niż w Boże Narodzenie przez ostatnie trzy lata.
(gd)
Reklama