Broniący Pucharu Stanleya hokeiści Pittsburgh Penguins od zwycięstwa rozpoczęli występ w 99. sezonie ligi NHL. W czwartek pokonali u siebie po rzutach karnych Washington Capitals 3:2.
Bohaterem tego pojedynku był bramkarz gospodarzy Marc-Andre Fleury, który zaliczył 39 udanych interwencji. Obronił m.in. rzut karny wykonywany przez Aleksandra Owieczkina, co przesądziło o zwycięstwie "Pingwinów".
- To była zabawa. Choć było też trochę męcząco. Zazwyczaj w pierwszym spotkaniu sezonu starasz się wyzbyć nerwów i skupić na grze. To cenne, gdy wygrywasz pierwszy pojedynek - podkreślił Fleury, który zaliczył w czwartek 11. z rzędu otwarcie rozgrywek w barwach Penguins.
Tuż przed obroną golkipera ekipy z Pittsburgha karnego wykorzystał w czwartej serii jego kolega z drużyny Phil Kessel. W regulaminowym czasie gry na listę strzelców wpisali się Patric Hornqvist i Jewgienij Małkin. Obie bramki dla gości zdobył Andre Burakovsky.
"Pingwiny" w meczach otwarcia sezonu z Washington Capitals mają bilans 5-0.
W czwartek kibice obejrzeli również derby Nowego Jorku. Występujący w roli gospodarzy New York Rangers pokonali New York Islanders 5:3. Kluczowe dla losów spotkania okazało się osiem minut w trzeciej tercji, gdy Rangers przy stanie 2:2 zaliczyli trzy trafienia. Rywale zdołali odpowiedzieć tylko jednym.
Z dobrej strony pokazał się w Boston Bruins Brad Marchand, który zanotował dwa gole i trzy asysty. Jego zespół po pierwszej tercji przegrywał na wyjeździe z Columbus Blue Jackets 0:2, by ostatecznie wygrać 6:3.
Randy Carlyle nieudanie zaczął sezon po powrocie na stanowisko szkoleniowca Anaheim Ducks. Jego podopieczni przegrali w Dallas z miejscowymi Stars 2:4. Carlyle, który doprowadził "Kaczory" w 2007 roku do jedynego w historii zdobycia Pucharu Stanleya, wrócił do klubu po prawie pięciu latach przerwy. Zastąpił Bruce'a Boudreau.
Wszyscy zawodnicy Florida Panthers na rozgrzewkę przed meczem z New Jersey Devils wyszli na lodowisko w koszulkach z numerem 16. i nazwiskiem "Fernandez" na plecach. W ten sposób uczcili pamięć Jose Fernandeza, 24-letniego baseballisty Miami Marlins, który pod koniec września zginął w wypadku motorówki. "Pantery" wygrały czwartkowy mecz po dogrywce 2:1.
(PAP)
Reklama