Polska drużyna do tego spotkania przystąpiła w zaledwie 12-osobowym składzie. W zespole zabrakło kontuzjowanych już od dłuższego czasu Hassana Kaddaha i Szymona Sićki. Alex Dujszebajew i Bośniak Bekir Cordalija będą pauzować do końca listopada. Do Niemiec nie pojechali także narzekający na urazy Igor Karacic i Benoit Kounkoud, ale za to po raz pierwszy w tym sezonie Ligi Mistrzów zagrał Jorge Maqueda.
Gospodarze wystawili pełny 16-osobowy skład, ale bez jednego z liderów drużyny, szwedzkiego rozgrywającego Felixa Claara i skrzydłowego Matthiasa Musche. Popularni „Gladiatorzy” przystępując do czwartkowego spotkania, mieli prawo być zmęczeni. W ciągu ostatnich 10 dni rozegrali aż pięć meczów, w tym cztery w Super Globe (imprezie uznawanej za nieoficjalne klubowe mistrzostwa świata), a jeszcze we wtorek grali ligowy mecz z Goppingen.
Nie upłynęły nawet dwie minuty, a zespół z Magdeburga prowadził 2:0, po bramkach Gisli Kristjanssona i Manuela Zehndera. Po kolejnych 120 sekundach był już jednak remis (2:2 - Daniel Dujshebaev i Arciom Karalek). W piątej minucie po raz drugi trafił młodszy syn trenera Industrii i goście wyszli na prowadzenie 4:3. Później przez kilka kolejnych minut na parkiecie trwała wyrównana walka. Jeszcze w 12. min „Gladiatorzy” prowadzili 8:7, ale potem nastąpił show polskiego zespołu.
Świetna postawa w obronie sprawiła, że ich rywale popełniali błąd za błędem w ataku. Po trzech kolejnych bramkach (jednej Daniela Dujshebaeva i dwóch Dylana Nahiego) wicemistrzowie Polski prowadzili 12:9. W 24. min francuski skrzydłowy pokonał bramkarza Magdeburga Siergieja Hernandeza po raz drugi i przewaga Industrii wzrosła do czterech trafień (15:11). Po 30 minutach zespół ze stolicy regionu świętokrzyskiego prowadził 17:13, mimo że dwaj jego bramkarze (Sandro Mestric i Miłosz Wałach) odbili tylko jedną piłkę, a Hernandez miał sześć udanych interwencji.
Na początku drugiej połowy kielczanie powiększyli prowadzenie do pięciu bramek (21:16 – Daniel Dujshebaev). Kolejny fragment gry to dominacja gospodarzy, którzy po trzech golach z rzędu przegrywali tylko 19:21 (39. min – Philipp Weber). Mogłoby być jeszcze gorzej, ale pierwsze udane interwencje w tym meczu miał Mestric, który dwukrotnie obronił rzuty karne wykonywane przez najskuteczniejszego gracza gospodarzy (siedem bramek) Omara Magnussona.
W końcówce spotkania grający w osłabionym składzie goście gonili resztkami sił. Co prawda w 44. min zdołali powiększyć prowadzenie do trzech trafień (23:20 – Arciom Karalek), ale na 10 minut przed końcem po trafieniu Magnussona wygrywali tylko 24:23. W tym trudnym okresie ciężar gry na siebie wziął Daniel Dujshebaev, którzy zdobył bardzo ważne dwie bramki (w całym meczu siedem).
Na minutę przed końcem przy prowadzeniu polskiej ekipy 26:25 Mestric wygrał pojedynek sam na sam z Weberem. Po chwili niemiecki rozgrywający pomylił się po raz kolejny i na 20 sekund przed końcem Tałant Dujszebajew wziął czas. Jego podopieczni kapitalnie rozegrali ostatnią akcję i Nahi rozstrzygnął losy tego spotkania.