„Po meczu z Kazachstanem mieliśmy obawy, że druga połowa spotkania z Duńczykami może tak wyglądać, jak wyglądała. I one się potwierdziły. Nie potrafimy prowadzić, to jest balastem” – powiedział mieszkający w USA były reprezentant Polski Robert Warzycha.
Polscy piłkarze wygrali w sobotę w Warszawie mecz eliminacji mistrzostw świata z Danią 3:2, prowadząc w 47. minucie 3:0 po golach Roberta Lewandowskiego. W swoim pierwszym grupowym spotkaniu biało-czerwoni zremisowali na wyjeździe z Kazachstanem 2:2, tracąc dwa gole w drugiej połowie.
- Mieliśmy w sobotę znakomitą sytuację: 2:0 do przerwy, wspaniałe otwarcie drugiej połowy trzecią bramką. Ale to prowadzenie okazało się jakimś obciążeniem, z którym drużyna sobie nie poradziła. Nie wiem, z czego to wynikało – dodał były piłkarz i trener Górnika Zabrze.
Jego zdaniem pierwsza połowa sobotniego pojedynku była w wykonaniu zespołu Adama Nawałki bardzo dobra.
- Wszystko funkcjonowało dobrze, była łączność między liniami obrony, pomocy i ataku. Nie pozwoliliśmy rywalom na stworzenie jakichś groźnych sytuacji, sami zdobyliśmy dwa gole. Potem było już inaczej. Cofnęliśmy się, straciliśmy przypadkową bramkę po wrzutce, przy kolejnym dośrodkowaniu zaspaliśmy i końcówka okazała się nerwowa. Dobrze, że goście nie wypracowali rzutów wolnych z okolic pola karnego – ocenił 47-krotny reprezentant Polski.
Przyznał, że zastanawiał się, kiedy gole będą strzelać inni polscy napastnicy poza Robertem Lewandowskim.
- Doszedłem do wniosku, że wtedy, kiedy Robert nie zagra. A on jest wspaniałym egzekutorem. I nie ma co wybrzydzać – niech strzela – stwierdził Warzycha.
Podkreślił też, że mimo słabszej gry w drugiej połowie Polacy plan wykonali.
- Chodziło o to, by wygrać. I cel został osiągnięty, mamy trzy punkty. U siebie musimy wygrywać w eliminacjach. To klucz do awansu – podkreślił były zawodnik angielskiego Evertonu.
(PAP)
Reklama