Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 20:10
Reklama KD Market

Konstytucyjny pat, czyli jak wybrać sędziego



Amerykańscy senatorzy nie cofnęli się przed pouczaniem polskiego rządu na temat tego, na czym polegać powinna demokracja. Tymczasem to właśnie izba wyższa Kongresu staje obecnie wobec jednego z najpoważniejszych egzaminów z politycznej dojrzałości. Wiele wskazuje na to, że może ten test oblać.

Kiedy trzech senatorów – republikanin John McCain oraz demokraci Ben Cardin i Richard Durbin – podpisywało list do polskich władz, wyrażając w nim niepokój w sprawie przestrzegania nad Wisłą demokratycznych standardów i pouczając rząd w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, z Waszyngtonu nadeszła wiadomość o śmierci sędziego Sądu Najwyższego Antonina Scalii. Zgon członka tego 9-osobowego gremium jest zawsze problemem – wraz z odejściem jednego z sędziów uruchamiana jest procedura nominacji następcy, który – o ile sam nie zrezygnuje ze stanowiska – będzie pełnić swoją funkcję dożywotnio.

Na szali – duch Ameryki

Tym razem nominacja następcy może być brzemienna w skutkach. Sędzia Scalia był ostoją konserwatywnej myśli prawnej w najwyższej władzy sądowniczej w USA. Dla wielu jurystów stał się wręcz symbolem zachowawczych orzeczeń SN. To dzięki niemu w Sądzie Najwyższym wiele decyzji zapadało stosunkiem głosów 5-4, na korzyść konserwatywnej większości. A do kompetencji tego gremium należy przede wszystkim orzekanie o zgodności ustaw i różnych zapisów prawa z konstytucją. Teraz w tym gremium zabrakło już głosu Scalii, a Barack Obama z pewnością nie wybierze na jego miejsce osoby o porównywalnie zachowawczych poglądach. Nominacja kandydata o bardziej liberalnych poglądach może mieć kluczowe znaczenie przy kolejnych orzeczeniach Sądu Najwyższego w takich sprawach jak na przykład granice kontroli gwarantowanego przez konstytucję prawa dostępu do broni, wolności słowa i religii czy legalności rozporządzeń dotyczących imigrantów. Byłoby to pierwsze przesunięcie się większości na stronę liberałów od kilku dekad. Stawka jest więc bardzo wysoka, a dylemat – czy zachować się zgodnie z duchem konstytucji, czy grać na czas – wcale niełatwy. Tym bardziej, że mamy rok wyborczy.

Widmo politycznego piekiełka

Zgodnie z Konstytucją Stanów Zjednoczonych nominacja następcy Scalii do Sądu Najwyższego leży w gestii prezydenta USA. Jednak zatwierdzenie kandydata na ten urząd leży w kompetencjach Senatu, który kontrolowany jest przez republikanów. W komisji sądownictwa, przed którą toczą się przesłuchania nominowanych, partia ta dysponuje przewagą nad demokratami w stosunku 11-9. W całym Senacie – aż 54 do 46. Proces wyboru dziewiątego członka Sądu Najwyższego może więc zamienić się w polityczne piekło. Konstytucja nie wyznacza bowiem Senatowi żadnych ram czasowych do zatwierdzenia lub odrzucenia propozycji personalnych prezydenta. W praktyce proces ten można opóźniać w nieskończoność. Czytaj: aż do wyborów prezydenckich i do Kongresu, w których  – na co liczą republikanie – przepustkę do Białego Domu może zdobyć kandydat prawicy, przy utrzymaniu przewagi w izbie wyższej.

Konstytucja nie wyznacza Senatowi żadnych ram czasowych do zatwierdzenia lub odrzucenia propozycji personalnych prezydenta. W praktyce proces ten można opóźniać w nieskończoność. Czytaj: aż do wyborów prezydenckich i do Kongresu"



Ponieważ zdobycie poparcia 14 republikańskich senatorów dla kandydata lub kandydatki Obamy graniczy obecnie z niemożliwością, może okazać się, że Sąd Najwyższy długo będzie pracował w 8-osobowym składzie. Demokratom także może zależeć na zwłoce. Liczą bowiem na odzyskanie większości w Senacie. W trudnej sytuacji znajdują się dziś czterej senatorzy Partii Republikańskiej – w Pensylwanii, Wisconsin, New Hampshire i Ohio. We wszystkich tych stanach w poprzednich cyklach wyborczych wybory prezydenckie wygrywał Barack Obama. Oficjalnie jednak liderzy Partii Demokratycznej wyrażają chęć jak najszybszego rozpoczęcia przesłuchań.



Obama: kandydaci i kandydaci

Prezydent Barack Obama już zapowiedział, że spełni swoją „konstytucyjną powinność” i mianuje potencjalnego następcę Scalii. Na krótkiej liście kandydatów mają według mediów znajdować się Sri Srinivasan, Paul Watford, Merrick Garland, Jacqueline Nguyen, Jane Kelly, David Barron, czy Loretta Lynch. Nazwiska z reguły mało znane, ale kto tak naprawdę śledzi na co dzień kariery prawników?

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Kilku wpływowych republikańskich senatorów już zapowiedziało, że w żadnym wypadku nie poprze kandydata prezydenta, którego kadencja upływa w styczniu przyszłego roku. A przynajmniej, że do tego nie dojdzie przed listopadowymi wyborami.

Wobec zadeklarowanego oporu republikanów przed niełatwym wyborem stanął także prezydent Barack Obama. Wiele wskazuje, że ma dwa wyjścia. Pierwsze to zgłoszenie kandydata, który byłby zupełnie nie do zaakceptowania przez republikańską większość. Oznaczałoby to pójście na pełną polityczną wojnę, w której chodziłoby już nie o znalezienie następcy Scalii, ale o listopadowe wybory. Opór czy bezczynność republikanów przy procesie zatwierdzenia kandydata – unikanie przesłuchań czy przeciąganie ich w nieskończoność mogłoby im zaszkodzić w sondażach opinii publicznej. Nawet jeśli kandydat byłby politycznie nie do przyjęcia dla prawicy, ataki na tę kandydaturę zostałyby wykorzystane przez mainstreamowe media jako jeszcze jeden dowód na polityczny paraliż w Waszyngtonie i wzbudziłby niechęć do stołecznego establishmentu. W efekcie przyniosłoby to demokratom więcej zysków i strat.

Drugim rozwiązaniem, jakie może przyjąć Obama, jest wyszukanie umiarkowanego kandydata – takiego, który mógłby być do „strawienia” przez republikanów. Wyeliminowałoby to z politycznej rozgrywki argument, że Biały Dom usiłuje dokonać radykalnej zmiany na najwyższych szczeblach władzy sądowniczej.

Przeciągać, nie przeciągać?

W chwili obecnej wiele wskazuje na to, że prezydent poda nazwisko swojego kandydata, ale przed końcem roku do żadnych przesłuchań nie dojdzie. Republikanie chcą bowiem użyć sprawy nominacji przy promowaniu swoich kandydatów do Senatu w listopadowych wyborach. Argument, że konserwatywni wyborcy będą mieli swój udział w wyborze sędziego Sądu Najwyższego, jeśli zagłosują na republikańskich kandydatów, może przysporzyć dodatkowych głosów. To jednak balansowanie na bardzo cienkiej linie. To dlatego przywódca republikańskiej większości w izbie wyższej senator Mitch McConnell uważa, że wolne miejsce w składzie SN nie powinno być wypełnione do momentu, „kiedy będziemy mieli nowego prezydenta”. Więcej mamy dowiedzieć się w nadchodzącym tygodniu, kiedy dojść ma do konferencji 54 senatorów większości. Ci będą musieli zbadać, jakie nastroje panują wśród ich wyborców. Jeśli ci będą oczekiwać na rozpoczęcie przesłuchań, przewodniczący komisji sądownictwa sen. Chuck Grassley ogłosi termin ich rozpoczęcia. Ale przeciąganie samego głosowania nad zatwierdzeniem kandydata może doprowadzić do sytuacji, w której polski spór o Trybunał Konstytucyjny będzie wyglądać jak burza w szklance wody. Wygląda więc na to, że staniemy wobec jednego z największych wyzwań dla amerykańskiego systemu wzajemnej kontroli różnych gałęzi władzy, czyli słynnego „check and balances”.

Jolanta Telega

[email protected]



 

 

United States Supreme Court

United States Supreme Court

US Supreme Court Associate Justice Antonin Scalia dies age 79

US Supreme Court Associate Justice Antonin Scalia dies age 79

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama