Po ośmiu latach afer i nieudolnych rządów PO czas, by Ewa Kopacz odeszła na ławkę rezerwowych - mówiła podczas poniedziałkowej debaty wiceprezes PiS Beata Szydło. Kopacz przekonywała z kolei, że proponuje "zdrowy rozsądek, a nie fanatyzm, Polskę obywatelską, a nie republikę wyznaniową".
Zarówno Kopacz, jak i Szydło kilkakrotnie przypominały najważniejsze zagadnienia programowe swych ugrupowań. Obecna premier mówiła o proponowanych przez PO zmianach podatkowych, gdzie dotychczasowy PIT i składki na ZUS i NFZ miałyby zostać zastąpione nowym podatkiem dochodowych, a także postulacie dotyczącym jednolitego kontraktu, który miałby rozwiązać m.in. problem "umów śmieciowych". Kandydatka PiS, pokazując niebieski segregator z napisem "Ustawy na pierwsze 100 dni", zapewniła, że to jej umowa z obywatelami. Wśród zadań na pierwszy okres rządów umieściła m.in.: ofertę obniżenia (z 19 do 15 proc.) CIT, 500-złotowego dodatku na dzieci czy wyboru rodziców ws. wieku szkolnego.
Kopacz prezentowała się jako obrończyni wolności Polaków i praw kobiet; Szydło podkreślała, że dla niej ważni są zwykli Polacy - ci, z którymi miała wielokrotnie okazję rozmawiać podczas kampanijnych podróży po Polsce. Wiceszefowa PiS zwracała się do swej rozmówczyni: "pani przewodnicząca". Jak wyjaśniła na początku debaty, obie reprezentują ugrupowania polityczne, które ubiegają się o przywilej tego, by wziąć odpowiedzialność za Polskę w najbliższych czterech latach.
Ponadgodzinna debata liderek PO i PiS została podzielona na cztery części - pierwsza dotyczyła spraw gospodarczych i społecznych, druga - spraw zagranicznych i bezpieczeństwa, trzecia - ustroju państwa. Na koniec debaty obie liderki miały czas na swobodną wypowiedź.
W części gospodarczej wiceszefowa PiS zapewniła, że ma przygotowany program. "Mam przygotowane projekty ustaw, dotyczące zarówno programu wsparcia rodzin - 500 złotych na każde dziecko, ustawy podatkowe, przede wszystkim te dla przedsiębiorców - CIT 15 proc., przedsiębiorcy będą wiedzieli, jak zagospodarować, zainwestować te projekty, mamy też proponowane zmiany podatku VAT, żeby ten system uszczelnić i by te pieniądze wpływały do budżetu" - powiedziała Szydło. Zapewniła, że PiS wie, jak to zrobić.
Jak mówiła, za rządów jej partii przez dwa lata odnotowano najwyższy po 1989 roku wzrost gospodarczy. "Utworzyliśmy 1 milion 300 tysięcy miejsc pracy, obniżaliśmy podatki - nie tak jak PO, która mówiła, że obniży, a podwyższała podatki. Mamy program +bilion na rozwój+, Narodowy Program Zatrudnienia, który jest kierowany do młodych ludzi" - zaznaczyła wiceprezes PiS.
Kopacz przekonywała z kolei, że program Platformy to "silna gospodarka i wyższe płace". "Najprościej mówiąc, nasz podatek, bardzo prosty podatek, ale bardzo sprawiedliwy, bardzo prorodzinny i powszechny, połączony z jedną formą, z jednym kontraktem zatrudnienia, tzw. umową o pracę, a więc likwidujemy umowy śmieciowe, a ludziom młodym dajemy szansę na to, żeby wzięli kredyty i zaczęli na swój własny rachunek mieszkać we własnych domach. 10 miliardów, bo tyle brzmi szacunek naszej propozycji podatkowej, zostanie w kieszeniach podatników" - powiedziała premier.
Propozycje dotyczące zmian podatkowych i jednolitego kontraktu Kopacz zadedykowała też młodym ludziom, którzy rozważają wyjazd z Polski. "Ja dzisiaj oferuję: będziecie zarabiać tak, jak wasi rówieśnicy na Zachodzie" - zadeklarowała szefowa rządu. "Dzisiaj stawiając na innowacje, na rozwój, na szkolnictwo, znajdziecie pracę tylko dlatego, że skończycie takie studia, które gwarantują wam, że będziecie mieli miejsce zatrudnienia, że nie będziecie bezrobotnymi magistrami, bez perspektywy na ułożenie sobie życia" - przekonywała premier.
Szydło mówiła z kolei, że tylko w ubiegłym roku wyjechało z Polski 124 tys. ludzi, a 75 proc. polskich maturzystów myśli o tym, żeby wyjechać z naszego kraju po ukończeniu nauki. Zarzuciła obecnej szefowej rządu, że nie chce rozmawiać o faktach. Przypomniała m.in. pomysł "Narodowego Programu Zatrudnienia" - projektu ustawy, która ma dać szansę na zakładanie własnych firm i na pracę dla młodych ludzi. "Młodzi Polacy nie będą wyjeżdżali, jeżeli będą mieli taką samą jakość życia jak za granicą, jeżeli będą mieli tutaj pracę, będą mieli szansę na mieszkanie, jeżeli będą wiedzieli, że tutaj mają bezpieczną przyszłość" - dowodziła Szydło.
Do sporu między liderkami PO i PiS doszło w kwestii wysokości płacy minimalnej. Szydło zapytała Kopacz, czy poprze projekt PiS dotyczący minimalnej stawki godzinowej 12 zł. Szefowa Platformy zwróciła uwagę, że stawka godzinowa nie mniejsza niż 12 zł za godzinę znajduje się także w programie PO. "Z tą różnicą, że pani stawka godzinowa dotyczy tylko umów-zleceń, a ja generalnie mówię, że minimum 12 złotych za godzinę ma obowiązywać we wszystkich formach zatrudnienia, poza umowami o dzieło" - podkreśliła Kopacz.
"Ale pani się orientuje, że jest ustawa regulująca stawkę minimalnego wynagrodzenia?" - dopytywała Szydło. "I zgodnie z tą ustawą minimalne wynagrodzenie (za pracę na podstawie umowy o pracę-PAP) w porozumieniu ze stroną społeczną jest waloryzowane, więc proszę tutaj nie wprowadzać w błąd, że akurat trzeba ustalić zasady dotyczące 12 złotych do tego, bo to jest już uregulowane. Natomiast my chcemy walczyć z umowami śmieciowymi i ta stawka 12 złotych jest pierwszym krokiem" - podkreśliła Szydło.
Uczestniczki debaty podzieliła również kwestia zniesienia obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Szydło zarzuciła obecnej premier brak poparcia dla obywatelskiego projektu w tej sprawie. "Sześć milionów obywatelskich podpisów pod projektami ustaw wylądowało w koszu, m.in. rodzice dzieci sześcioletnich zwrócili się z prośbą o to, żebyście państwo ich wysłuchali i żeby dzieci w wieku sześciu lat nie musiały iść do szkoły, by to oni mieli wybór" - przypomniała Szydło.
W odpowiedzi Kopacz zapytała swą oponentkę, dlaczego "odmawia prawa polskim, zdolnym dzieciom, do tego, by były bardziej konkurencyjne od tych dzieci w innych krajach europejskich?". Według niej w 22 krajach europejskich dzieci idą do szkoły w wieku sześciu lat, w Wielkiej Brytanii - nawet jako pięciolatki. "Nasze dzieci są naprawdę równie mądre jak te w Europie" - wskazała szefowa Platformy. Jak wskazała, powrót do obowiązku szkolnego od 7. roku życia oznaczałby utratę pracy przez kilkanaście tysięcy nauczycieli.
W części dotyczącej polityki zagranicznej mowa była m.in. o Rosji oraz pozycji Polski w UE. Premier oceniła, że o naszej silnej pozycji we Wspólnocie świadczą m.in. rezultaty negocjacji unijnych dot. przyjęcia uchodźców. "Powiedzieliśmy: będziemy przyjmować w solidarności, oczywiście, z krajami, do których uciekają uchodźcy, również z nieszczęściem tych ludzi, którzy przed bombami uciekają do Europy, ale też powiedzieliśmy twardo, że musi być kompleksowy plan i że nie będzie żadnych obowiązujących kwot, przyjmiemy tyle, na ile nas stać" - powiedziała Kopacz.
Szydło obecność Polski w UE uznała za jedno z naszych największych osiągnięć. Oceniła jednak przy tym, że pozycja naszego kraju w Unii nie jest jednak silna, bo "za naszymi plecami została podpisana umowa dotycząca Nord Stream 2". "Gdy trzeba było bronić polskich stoczni, usłyszeliśmy, że się nie da, bo UE się nie zgadza, a w tym samym czasie stocznie niemieckie były dofinansowane i zostały uratowane" - wytykała wiceprezes PiS.
Szydło krytykowała też Kopacz za - jej zdaniem - brak precyzyjnych danych dotyczących liczny uchodźców, którzy mają przyjechać do Polski. "Raz było 2 tysiące, 7 tysięcy, czytaliśmy, że może 100 tysięcy, mówiono o 10 tysiącach, problem polega na tym, że pani nie odpowiedziała na pytanie dotyczące podatku" - zaznaczyła. "Jeśli pani twierdzi, że nie wie, ilu uchodźców przyjedzie, to proponuję stenogram z Rady Europejskiej, tam wszystko jest jasne. To nie są salony, to jest ciężka, twarda rozmowa" - odpowiedziała Kopacz.
Obie rozmówczynie zarzucały sobie też brak rozliczenia z "afer". W tym kontekście wiceprezes PiS wymieniła m.in. sprawę tzw. afery podsłuchowej, Amber Gold, hazardowej, stoczniowej i infoafery. "Pani prezes mówi o aferze podsłuchowej? Potrafiłam wyjść i przeprosić za słowa moich kolegów. To nie są koledzy, którzy zostali skazani za to, co mówili. Owszem, nie pochwalam tego, co mówili. To był rzeczywiście język nie do przyjęcia, szczególnie u osób publicznych" - podkreśliła Kopacz. Pytała Szydło, czy byłaby w stanie "przeprosić Polaków za największą aferę w ciągu ostatnich 25 lat, aferę SKOK-ów, gdzie przetransferowano 60 milionów do Luksemburga, gdzie zagrożone były depozyty uczciwych ludzi?".
Kopacz poruszyła też w debacie kwestię projektu nowej konstytucji autorstwa PiS. Pytała, dlaczego projekt zniknął ze strony internetowej partii. Dopytywała, czy chodzi o zapisy, w których - jak mówiła - "w sposób oczywisty ograniczacie wolność obywatelską i kwestionujecie własność prywatną". "Oczywiście trzeba mówić o zmianie, być może, konstytucji, ale to Polacy zdecydują, czy konstytucja ma być zmieniona" - odpowiedziała kandydatka PiS na premiera.
Na koniec debaty Szydło wezwała obecną premier, by odeszła na "ławkę rezerwowych". "Po ośmiu latach afer i nieudolnych rządów PO, pani przewodnicząca tej partii nie powie wam już niczego innego poza składaniem kolejnych pustych obietnic, straszeniem opozycją, czy o statystykach, o których na jednym ze spotkań wyborczych mama czwórki dzieci powiedziała mi: +wie pani, ja nie włożę statystyki do garnka i dzieci tą statystyką nie nakarmię+. Polacy nie chcą już tego słuchać. Czas odejść na ławkę rezerwowych, pani przewodnicząca" - mówiła Szydło do Kopacz.
Kopacz zwróciła się zaś do obywateli: "Drogie Polki i Polacy, stoję tu przed wami i nikogo nie udaję innego, niż jestem. Stoję tu przed wami ze swoimi wadami i zaletami. Nie muszę się za nikim chować, mam za sobą 12 miesięcy pracy jako prezes Rady Ministrów" - mówiła. Szefowa PO powiedziała, że proponuje "zdrowy rozsądek, a nie fanatyzm, Polskę obywatelską, a nie republikę wyznaniową". "Jedno, co chcę powiedzieć: nie marnujcie głosu, oddajcie głos na PO, pokornie was o to proszę, bo my jesteśmy jedyną partią, która może zatrzymać tych ludzi, którzy idą do władzy tylko po władzę" - konkludowała premier. (PAP)
Reklama