Sąd Najwyższy oddalił we wtorek kasacje skazanych w procesie tzw. śląskiego gangu paliwowego. Tym samym ostateczny stał się wyrok 1,5 roku więzienia za "wypranie" 2,3 mln. zł dla b. posła i detektywa Krzysztofa Rutkowskiego oraz przepadek tych pieniędzy.
Sprawa przed SN jest końcową odsłoną procesu dotyczącego jednej z największych w kraju spraw pod względem wysokości szkody wyrządzonej Skarbowi Państwa. Licząca 20 osób grupa - w mediach nazwana "śląskim gangiem paliwowym" - miała prać brudne pieniądze przez tzw. firmy-słupy.
Według oskarżenia grupą kierował Henryk Musialski (zgodził się na podawanie swych danych), współpracowała z nim grupa prawników i pracowników kontroli skarbowej. Oskarżony był też Krzysztof Rutkowski (niegdyś milicjant, potem prywatny detektyw i poseł, także zgadza się na podawanie nazwiska).
W 2012 r. w pierwszej instancji katowicki sąd okręgowy skazał wszystkich 20 oskarżonych na kary więzienia, część z nich w zawieszeniu. Musialski został w I instancji skazany na 6,5 roku więzienia i 240 tys. zł grzywny, zasądzono też ściągnięcie od niego na rzecz Skarbu Państwa korzyści z przestępstwa w kwocie 495 mln zł. Sąd uznał go winnym m.in. kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, wyłudzeń, prania brudnych pieniędzy i korumpowania pracowników Urzędu Kontroli Skarbowej.
Odwoływało się 16 skazanych. Sąd apelacyjny potwierdził większość ustaleń pierwszej instancji, nieznacznie - do 6 lat - złagodził więzienia dla Musialskiego i obniżył grzywnę - do 210 tys. zł., nakładając kary finansowe także na innych podsądnych.
Jednym z najważniejszych dowodów w sprawie były wyjaśnienia Musialskiego, który jeszcze w śledztwie przyznał się do zarzutów i zaczął współpracować z prokuraturą. Oskarżeni nie przeczyli faktom, kwestionowali tylko świadomość tego, że to, co robili, było nielegalne. Sąd taką ich linię obrony uznał za "naiwną, miejscami niedorzeczną".
Katowicki sąd skazał Rutkowskiego za pranie brudnych pieniędzy Musialskiego, a wątek udziału w grupie przestępczej umorzył z powodu przedawnienia. W I instancji Rutkowski usłyszał wyrok 2,5 roku więzienia, a apelacja zmniejszyła mu go o rok. Z powodu spędzenia w areszcie 10 miesięcy Rutkowski nie wrócił za kraty. Dodatkowo jednak sąd orzekł przepadek 2,3 mln zł firmy Rutkowskiego - jako kwoty pochodzącej z przestępstwa.
Spośród 16 podsądnych, którzy składali apelacje, SN rozpatrzył w poniedziałek kasacje pięciu skazanych. Nie było wśród nich Musialskiego, był zaś m.in. Rutkowski, a także Mariola B. z Urzędu Kontroli Skarbowej, skazana na 2,5 roku więzienia. Ich obrońcy w kasacjach domagali się uchylenia wyroków skazujących i zwrotu sprawy do katowickiego sądu lub wręcz uniewinnienia.
Prokuratura była za oddaleniem wszystkich kasacji. "Zakres porozumienia Musialskiego z Rutkowskim znacznie odbiegał od treści zawartych przez nich umów-zleceń i tylko fragment ich współpracy był akceptowalny na gruncie przepisów prawa. Umowa była tylko próbą stworzenia prawnego kontekstu dla przepływu środków, więc tym bardziej należało orzec przepadek tych środków" - wskazywała jeszcze w styczniu przed SN prokuratura.
SN nabrał wątpliwości prawnych co do możliwości orzeczenia przepadku całej kwoty z konta, jeśli wiadomo, że tylko jej część pochodzi z przestępstwa i zadał w tej sprawie pytanie prawne, na które odpowiedział poszerzony, siedmioosobowy skład SN. Uznał on, że przedmiotem prania brudnych pieniędzy mogą być pieniądze przechowywane na rachunku bankowym do wysokości równej wartości osiągniętych korzyści majątkowych, których dotyczyło przestępstwo.
"Żadnych pieniędzy nie ukrywałem. Transakcje były robione poprzez przelewy bankowe i te pieniądze były widoczne" - zapewniał w poniedziałek przed SN Rutkowski. Jego obrona uznaje, że wyrok sądu drugiej instancji rażąco narusza prawo, bo skazano go za udział w praniu brudnych pieniędzy, mimo że oskarżenie nie udowodniło zamiaru ukrycia środków, jakimi firma Rutkowskiego obracała z Musialskim.
We wtorek, po trwającej od poniedziałku naradzie nad wyrokiem, SN ogłosił, że oddala wszystkie kasacje obrony - tym samym wyrok II instancji stał się ostateczny.
"Za jaką pracę pan Rutkowski mógł otrzymać takie pieniądze, ponad 2 mln. zł? Oficjalnie miał on skierować swoich ludzi do pana Musialskiego, a ten płacił im, bo uznał, że pan Rutkowski płaci im za mało. Niby jest swoboda umów, więc miał takie prawo - jeśli go szczególnie polubił. A to telewizor mu dał, a to drogie auto BMW... Sądy potwierdziły, że chodziło o to, że Musialski liczył na Rutkowskiego jako posła i osobę wpływową, która rozłoży parasol ochronny nad jego firmami, a on będzie mógł prowadzić działalność - i taki był cel opłacania Rutkowskiego przez Musialskiego" - mówił w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia SN Zbigniew Puszkarski.
Jak dodał, po to są przepisy o praniu brudnych pieniędzy, aby z osobą, która posługuje się środkami z przestępstwa, nie wchodzić w interesy. "Po to jest sankcja za pranie brudnych pieniędzy, aby utworzyć kordon sanitarny wobec takich ludzi" - dodał.
Obrończyni Rutkowskiego poinformowała PAP, że jej klient od uprawomocnienia się wyroku spłaca w ratach 2,3 mln. zł, które podległo przepadkowi. Według niej, do spłaty pozostało jeszcze 5 z 12 rat. (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama