Karanie aresztem lub grzywną za wykroczenie polegające na "demonstracyjnym okazywaniu lekceważenia Narodowi Polskiemu, Rzeczypospolitej Polskiej lub jej konstytucyjnym organom" jest zgodne z konstytucją - orzekł w poniedziałek Trybunał Konstytucyjny.
"Racją tego przepisu jest zapewnienie narodowi i Rzeczypospolitej należytego szacunku" - mówiła sędzia Teresa Liszcz w uzasadnieniu wyroku. "Jeśli chcemy, by szanowano nas na arenie międzynarodowej, musimy sami okazywać szacunek swemu państwu" - dodała.
Pięcioro sędziów TK badało wniosek poprzedniej Rzecznik Praw Obywatelskich Ireny Lipowicz ws. przepisu Kodeksu wykroczeń, który stanowi: "Kto w miejscu publicznym demonstracyjnie okazuje lekceważenie Narodowi Polskiemu, Rzeczypospolitej Polskiej lub jej konstytucyjnym organom, podlega karze aresztu albo grzywny". Prokuratura Generalna i Sejm wnosiły, by TK uznał, że przepis jest zgodny z konstytucją.
Lipowicz zgłosiła wniosek w 2013 r., po ukaraniu grzywną na podstawie tego przepisu 11 białostockich kibiców za skandowanie w 2011 r.: "Donald matole, twój rząd obalą kibole!" (ostatecznie sąd II instancji umorzył ich sprawy z powodu przedawnienia karalności). Jej zdaniem przepis jest sprzeczny z konstytucyjną zasadą wolności słowa i europejską konwencją praw człowieka. "Zachowania lekceważące - w tym z czynem, gestem, słowem - czyli mniej dolegliwe w skutkach niż zachowania znieważające, mieścić się powinny w tzw. dozwolonej krytyce, nawet jeśli zachowania te obrażałyby, oburzały lub budziły niepokój" - pisała Lipowicz. Według niej karanie "bagatelizowania nawet istotnych dla społeczeństwa symboli nie odpowiada dzisiejszym standardom wolności słowa".
Dodała, że inne przepisy z Kodeksu karnego dostatecznie chronią konstytucyjne organy państwa, gdyż publiczne znieważenie narodu, RP, prezydenta lub konstytucyjnego organu RP są przestępstwami zagrożonymi karą do dwóch lub trzech lat więzienia. "Trybunał w Strasburgu wielokrotnie podkreślał, że ochronie podlegają nie tylko poglądy i informacje odbierane jako przychylne, nieszkodliwe lub neutralne, lecz także te, które obrażają, oburzają lub budzą niepokój państwa bądź jakiejkolwiek grupy społeczeństwa. Takie są bowiem wymagania pluralizmu, tolerancji i otwartości, bez których nie istnieje demokratyczne społeczeństwo" - wskazała Lipowicz.
Wiceprokurator generalny Robert Hernand napisał do TK, że przepis nie ogranicza prawa do krytyki Narodu Polskiego, RP czy działalności jej konstytucyjnych organów, a tym samym nie stanowi ingerencji w swobodę debaty publicznej. "Lekceważenie, podobnie jak zniewaga, nie zmierza bowiem do skrytykowania działalności lub cech jakiegoś podmiotu, ale bezpośrednio do wyrządzenia krzywdy w zakresie prawa każdego podmiotu do czci i szacunku" - dodał.
Sejm przyznał, że lekceważenie jest mniej dolegliwą formą zniewagi, ale zarazem podkreślał, że znieważenie organu państwa nie przyczynia się do rozwoju debaty publicznej. "W przeciwieństwie bowiem do zniesławienia, znieważenie nie polega na postawieniu zracjonalizowanego zarzutu, lecz na daniu upustu swej niechęci i pogardzie, przy użyciu obelżywych lub ośmieszających środków" - pisała w ub.r. marszałek Sejmu Ewa Kopacz do TK.
TK uznał, że kwestionowany przepis jest proporcjonalnym ograniczeniem wolności słowa, która nie ma charakteru absolutnego. Sędzia Liszcz mówiła, że przedmiotem ochrony nie jest tu osoba piastująca dany urząd, ale autorytet samego urzędu. "W Polsce, która przez ponad 100 lat była pozbawiona własnego państwa, powinniśmy szczególnie doceniać jego wartość" - dodała.
"To ograniczenie wolności wypowiedzi musi być uznane za przydatne" - podkreśliła sędzia. Dodała, że przepis ten nie jest ani nadużywany, ani stosowany instrumentalnie w celu ograniczenia debaty publicznej.
Według TK przepis ten nie tłumi debaty publicznej, której podstawą jest "rzeczowa krytyka działań organów państwa", a okazywanie im lekceważenia nie ma na celu stawiania racjonalnych zarzutów. "Okazywanie lekceważenia, za pomocą obraźliwych lub poniżających sformułowań (często zastępujących autentyczną debatę publiczną argumentami ad personam, czy językiem marginesu społecznego), niepodlegających kwalifikacji w kategoriach prawdy i fałszu, nie stanowi oceny funkcjonowania określonych podmiotów" - dowodziła Liszcz. Dodała, że nie służy to debacie publicznej i nie jest wkładem do niej". Wkładem takim może być nawet "najbardziej złośliwa krytyka", ale nie okazywanie lekceważenia - podkreśliła.
Sędzia zwróciła uwagę, że gdyby zaskarżony przepis usunąć z Kodeksu wykroczeń, jak chciała RPO, część zachowań pod niego podlegających, można byłoby kwalifikować jako przestępstwa opisane w Kodeksie karnym.(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama