Polska nie jest dziś państwem sprawiedliwym - mówił w niedzielę w Szczecinie prezydent Andrzej Duda. Wielkim wyzwaniem - oświadczył - jest taki rozwój kraju, z którego skorzysta większość społeczeństwa. Podkreślił, że związki zawodowe mają prawo mówić władzy co myślą.
Prezydent wziął w niedzielę udział w organizowanych przed bramą główną Stoczni Szczecińskiej obchodach 35. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych oraz powstania NSZZ "Solidarność".
Andrzej Duda mówił, że niezgoda na zniewolenie i przemoc ze strony władzy, która okłamywała obywateli, tliła się w sercach Polaków przez całe lata 70., a wybuchła po wizycie papieża Jana Pawła II, który "stał przed milionami Polaków i zwyczajnie mówił prawdę". Przypomniał słowa papieża wypowiedziane podczas pielgrzymki w 1979 roku: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi". "I odnowił już w następnym roku, w '80, kiedy także tu, w Szczecinie, narodziła się Solidarność" - mówił prezydent.
"Dzisiaj stoimy przed Stocznią w 35. rocznicę Porozumień Sierpniowych, jakże ważnych i przełomowych, bo wtedy nie tylko zrozumieli moi rodacy, że są wspólnotą, ale też zrozumieli, że wspólnota może zwyciężyć, że władza stojąc przed milionami obywateli boi się po raz drugi wyciągnąć broń i otworzyć ogień. Boi się, bo ludzie trwają spokojnie, z uśmiechem, z wiarą" - powiedział Duda.
Jak mówił ówczesna władza, nie mogła tego przełamać tak od razu, musiała czekać. "Ale ruch stawał się coraz bardziej niebezpieczny, i żeby go jakoś próbować zniszczyć, jakoś ratować siebie, zwłaszcza przed wschodnim patronem i w jego oczach, wprowadzono stan wojenny, próbowano zdeptać +Solidarność+, ale nie dała się ona już wtedy ani podzielić, ani zniszczyć, trwała nadal, bo była nie tylko związkiem zawodowym, ale była także wspólnotą, wielką ideą wzajemnego wsparcia i budowania" - powiedział Duda.
Podkreślił, że dla niego największym przesłaniem "Solidarności" jest "wspólne niesienie brzemienia", nie w ramach związku zawodowego, ale w ramach polskiego społeczeństwa. Duda mówił, że w 1989 r. przyszło zwycięstwo, "nie od razu pełne", ale "potem otworzyły się szanse na budowę prawdziwie wolnej, suwerennej Polski", Polski "równych szans, która będzie traktowała obywateli w sposób sprawiedliwy. "Przecież o to walczono przez tyle lat" - powiedział prezydent.
Nawiązując do swej piątkowej wizyty w Niemczech mówił, że prezydent Niemiec Joachim Gauck powiedział mu, że Polska pięknie się rozwija i spytał, że chyba wzbudza to w Polakach zadowolenie. Duda relacjonował, że odpowiedział niemieckiemu prezydentowi, że tak, że trudno tego nie zauważyć, że każdy, kto był w Polsce w l. 80. i 90. i kto odwiedza ją teraz, widzi, że się wiele zmieniło, że Polska stała się nowocześniejsza.
"Jest tylko jeden w tym wszystkim problem. I mówię: +panie prezydencie, tak, i sądzę, że ludzie dlatego mnie wybrali, bo głośno powiedziałem i nazwałem sprawy po imieniu: niestety Polska nie jest dziś krajem, o którym można by powiedzieć, że jest państwem sprawiedliwym, sprawiedliwym dla swoich obywateli, że jest państwem, w którym obywatele traktowani są równo" - mówił prezydent.
Dodał, że "jest bardzo wielu ludzi, którzy tego powiewu wolności, nowoczesności, zasobności i poprawy jakości życia tak oczekiwanej nie odczuli w takim stopniu, jak się spodziewali, czy w takim stopniu, jak udało się to innym, niestety nielicznym".
"I to jest dzisiaj największy problem. Jeżeli mówię, i tu mówiłem pod stocznią, że trzeba Polskę przywrócić na drogę rozwoju, to ja właśnie o takim rozwoju myślę, którego beneficjentami będzie zdecydowana większość, a nie mniejszość polskiego społeczeństwa. I to jest właśnie dzisiaj wielkie wyzwanie" - powiedział prezydent.
Prezydent nawiązał też do postawionych również podczas uroczystości pytań, czy Porozumienia Sierpniowe zostały zrealizowane, czy prawo pracy jest przestrzegane, czy pracownik jest szanowany. Według niego, "wielu ludzi niestety udzieli na to odpowiedzi przeczącej".
"I to właśnie jest istota problemu, to jest właśnie ta zmiana, która musi zostać dokonana. Ta zmiana wymaga solidarności rozumianej właśnie jako wspólne niesienie brzmienia, wspólne niesienie brzemienia przez pracowników i przez pracodawców" - mówił prezydent. Ale - według niego - uczestniczyć musi w tym również władza. "To brzemię to odpowiedzialność, powinno wreszcie zostać przez władzę podjęte, bo nie ma władzy bez odpowiedzialności, mówiłem to wielokrotnie" - powiedział prezydent.
Oświadczył też, że Polacy mogą być dumni ze swojej historii, ale muszą się sprzeciwiać zawsze wtedy, kiedy jest ona zakłamywana.
"Jeżeli mówię o tej dumie, to myślę m.in. właśnie o +Solidarności+, patrząc na tę historię najnowszą. To myślę o tych ludziach, którzy poczuli, że są wreszcie pod swoim dachem, że są wreszcie razem i mimo wszystkich przeciwności umieli rozbić +żelazną kurtynę+, umieli zburzyć mur berliński. Tak, bo to właśnie tak naprawdę ręce polskich robotników zburzyły mur berliński. To dzięki +Solidarności+ on upadł, to +Solidarność+ przełamała ten wielki impas komunizmu" - powiedział prezydent, otrzymując brawa od zgromadzonych.
Jednocześnie podkreślił, że polski przemysł stoczniowy potrzebuje odbudowy. "I wierzę, że tak się stanie. I wierzę, że ta odbudowa będzie jednym z symboli odradzającej się Polski" - zaznaczył. Prezydent powiedział, że na szczęście związek zawodowy "Solidarność" potrafi mówić w twarz rządzącym, niezależnie od opcji politycznej, co to znaczy dbać o pracownika, o polski przemysł i chronić polską własność.
"To jest właśnie zadanie związku zawodowego. Bo związek zawodowy ma stać na straży ludzi i ich interesów, a nie stać na straży władzy. Ma prawo mówić władzy, co myśli i jak wygląda jej działanie. I niech nikt nie śmie tego w Polsce związkom zawodowym nigdy odbierać" - oświadczył prezydent.
"I jeżeli kiedykolwiek Andrzej Duda by się zagubił i w taki sposób mówił, to panie przewodniczący upoważniam pana dzisiaj do zwrócenia wtedy uwagi prezydentowi RP, jeżeli Andrzej Duda nim wtedy nadal będzie" - podkreślił prezydent zwracając się do szefa NSZZ "Solidarność" Piotra Dudy.
Sam szef "S", który również przemawiał podczas uroczystości, przypomniał, że "Solidarność" w 1980 r. tworzyła się w całej Polsce, w każdym zakątku kraju powstawały jej struktury, ale jej droga zaczęła się wcześniej. W tym kontekście przywołał Poznański Czerwiec'56, wydarzenia na Wybrzeżu w grudniu 1970, i protesty w czerwcu 1976. Jak podkreślał, podłoże tych wydarzeń było socjalne a nie ustrojowe. Te wydarzenia - mówił - dawały nadzieję, że los pracowników polskich, ich podmiotowość a nie przedmiotowość, będą realne.
"Dziś żyjemy w wolnym kraju, cieszymy się z tego, jesteśmy dumni, ale nie znaczy to, że jest on wolny od różnego rodzaju patologii szczególnie społecznych - powiedział szef "S". Duda podkreślał, że można wiele negatywnego powiedzieć o polskim rynku pracy, mówił o umowach śmieciowych, pracy na czarno, przedmiotowym traktowaniu pracowników, niestabilności zatrudnienia, bezrobociu. "To wszystko boli, bo tonie tak miało wyglądać" - powiedział.
"To stoczniowcy, górnicy, hutnicy kolejarze, najbardziej przyczynili się do tego, że dziś możemy żyć w wolnym kraju, ale to także oni ponieśli i ponoszą największe koszty polskiej transformacji" - zaznaczył szef "S". "Z tym zgodzić się nie mogę, stąd nasza walka, by Postulaty Sierpniowe wreszcie doczekały się realizacji" - powiedział Duda. "Będzie realizowany wasz testament napisany w Postulatach Sierpniowych" - mówił zwracając się do działaczy "S".
Przewodniczący "Solidarności" uważa, że prezydent Duda daje nadzieję, że uda się zmienić "tę szarą rzeczywistość i wypełnić testament '80 roku". Według niego, umowa programowa, którą "S" podpisała z Andrzejem Dudą jeszcze jako kandydatem na prezydenta, jest kontynuacją realizacji Postulatów Sierpniowych. Szef "S" obiecał, że umowa ta zostanie zrealizowana.
"Rządzący nie chcą uszanować woli prezydenta, który chce spełnić to, czego rząd nie zrobił trzy lata temu. Uważają, że Polacy to głupcy, że nie mogą się wypowiadać w ważnych dla nich sprawach" - mówił Piotr Duda. Dodał, że "referenda nie są dla elit politycznych, tylko dla społeczeństwa".
"Naród to my wszyscy, nie tylko pseudoeksperci (...) państwo to my, to obywatele" - powiedział szef "S" a zebrani zareagowali gromkimi brawami.
Metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga, który koncelebrował mszę świętą na placu przed stocznią, podkreślał w homilii, że "Solidarność to jeden i drugi - nigdy jeden przeciw drugiemu". "Solidarność to niosący Polskę w sercu. Jeśli my się o Polskę nie upomnimy, także pośród innych narodów świata, to któż się o nią upomni" - pytał metropolita.
Zdaniem hierarchy, Solidarność "nie przegrała i nie umarła". "Solidarność żyje i patrzy przed siebie. Niech się odbudują i ożyją na nowo: polski naród, polskie rodziny, polskie serca solidarne w pracy i myśleniu, modlitwie i cierpieniu. Niech się odbuduje Europa solidarnych narodów" - nawoływał.
Po mszy przed tablicą upamiętniającą poległych w grudniu 1970 r. zostały złożone kwiaty i wieńce. Pierwsze złożył prezydent. Kwiaty składali m.in.: bohaterowie sierpniowych strajków, delegacje związkowe i zakładowe, także z innych regionów Polski, przedstawiciele lokalnych władz, parlamentarzyści.
Szczecińskie uroczystości zakończy wieczorny koncert w filharmonii "3 x Wolność".
Przedstawiciele lokalnych struktur PO złożyli kwiaty przed bramą stoczni o poranku, na znak protestu wobec niezaproszenia na uroczystość premier Ewy Kopacz i marszałków Sejmu i Senatu.
30 sierpnia 1980 r. podpisano Porozumienia Szczecińskie, kończące rozpoczęte 18 sierpnia tamtego roku strajki na Pomorzu Zachodnim. Było to pierwsze z porozumień zawartych pomiędzy strajkującymi robotnikami a rządem.
Porozumienia Sierpniowe doprowadziły do powstania NSZZ "Solidarność" - pierwszej w krajach komunistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej - i stały się początkiem przemian z 1989 roku: obalenia komunizmu i końca systemu jałtańskiego. (PAP)
Na zdj. Andrzej Duda fot.Valda Kalnina/EPA