Program kamer czerwonego światła nie zwiększył bezpieczeństwa na skrzyżowaniach w Chicago, do czego wielokrotnie przekonywały władze miasta. Pierwsze naukowe badania dowodzą, że kamery zmniejszyły liczbę pewnego rodzaju wypadków, ale jednocześnie doprowadziły do zwiększenia liczby innych.
Badania przeprowadzone na zlecenie "Chicago Tribune" wykazały, że kamery nie przyczyniły się do obniżenia wypadków, których ofiary doznały obrażeń.
Burmistrz Emanuel utrzymywał, że dzięki kamerom czerwonego światła liczba kraks "pod kątem prostym" spadła o 47 procent. Tymczasem eksperci "Chicago Tribune" potwierdzili, że wskaźnik tego typu wypadków uległ zmniejszeniu zaledwie o 15 procent.
Te same badania potwierdziły wzrost o 22 proc. stłuczek, w których kierowca lub pasażerowie doznali obrażeń, a pojazd został uderzony od tyłu.
Ustalono również, że kamery nie przyczyniły się do wzrostu poziomu bezpieczeństwa na skrzyżowaniach, na których notowano niewiele wypadków prowadzących do obrażeń. Po instalacji kamer czerwonego światła liczba tego typu kraks wzrosła. Autorzy badań zaznaczają, że niewielka liczba takich wypadków nie pozwala jednoznacznie ustalić, czy winą za tę sytuację ponoszą wyłącznie kamery.
Dane pod znakiem zapytania stawiają decyzję władz miejskich o instalacji tak dużej liczby kamer w miejscach, gdzie wypadki do tej pory były rzadkością. W 2012 roku, czyli przed zainstalowaniem kamer, na 40 proc. spośród 190 skrzyżowań notowano znikomą liczbę stłuczek.
− Jeśli dzięki kamerom zmniejszymy pewną liczbę wypadków drogowych, a zwiększymy inną, to znaczy, że ten program działa prawidłowo? Nie znam odpowiedzi na to pytanie − oświadczył Dominique Lord, wykładowca na wydziale inżynierii Texas A&M University, stojący na czele zespołu, który przeprowadził badania. (ak)
Ewa Malcher
