Działania Chin na Morzu Południowochińskim negatywnie wpływają na stosunki z USA. Mogą także doprowadzić do podważenia sensu współpracy między rządami w Waszyngtonie i Pekinie - powiedział w czwartek wysoki rangą przedstawiciel władz USA.
W Stanach Zjednoczonych z wizytą przebywa szef sztabu armii chińskiej generał Fang Fenghui. Podczas rozmów z przedstawicielem Pekinu amerykański wiceprezydent Joe Biden skrytykował politykę Chin w stosunku do sąsiadów na Morzu Południowochińskim. Generał Fenghui został poinformowany przez Bidena, że ostatnie posunięcia rządu w Pekinie są "groźne i mają charakter prowokacji" - relacjonował agencji Reutera anonimowy przedstawiciel amerykańskich władz.
W czwartek w prowincji Ha Tinh w środkowej części Wietnamu wybuchły antychińskie zamieszki, w których zginęło co najmniej 21 osób. Media relacjonowały, że celem ataków demonstrantów były m.in. zakłady i fabryki, na których znajdowały się chińskie napisy.
Powodem protestów było zainstalowanie w ubiegłym tygodniu przez Chiny platformy wiertniczej w pobliżu Wysp Paracelskich na bogatym w zasoby naturalne Morzu Południowochińskim, o które Hanoi toczy spór z Pekinem. Oba państwa spierają się również o zwierzchność nad Wyspami Spratly na tym akwenie.
Przemawiając na konferencji prasowej w Pentagonie generał Fenghui zapowiedział, że Chiny nie wycofają się z wydobycia ropy naftowej z platform na Morzu Południowochińskim.
"To co będziemy teraz robić, to sprawdzimy czy nasze instalacje są bezpieczne, a wydobycie nie będzie zakłócone. (...) Myślę, że opinia światowa powinna potraktować tę kwestię obiektywnie" - mówił Fengui.
W reakcji na protesty i doniesienia o atakowaniu chińskich fabryk szef MSZ Chin Wang Yi odbył w czwartek wieczorem rozmowę telefoniczną z ministrem spraw zagranicznych Wietnamu Pham Binh Minhem. Przedstawiciel rządu w Pekinie podkreślił, że "Wietnam ponosi odpowiedzialność za brutalne ataki na chińskie firmy i obywateli" - poinformowała w piątek chińska agencja Xinhua.
Wang Yi domagał się także od władz w Hanoi, aby te podjęły jak najszybsze działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa chińskiemu kapitałowi i obywatelom. Do Wietnamu Pekin wysłał też specjalną grupę roboczą, która ma pomóc w rozładowaniu sytuacji - informuje Xinhua.
Zamieszki przypadły na jeden z najgorszych okresów w stosunkach chińsko-wietnamskich od czasu krótkiej wojny o przebieg granic w 1979 roku - zauważa agencja Reutera. Od wybuchu protestów kilkuset Chińczyków uciekło z Wietnamu, a chińskie MSZ odradza obywatelom podróże do tego kraju. (PAP)
Reklama