Prawie 200 miast i miasteczek w rejonie metropolii chicagowskiej znalazło się na liście pozwanych, którym jedna z największych kompanii ubezpieczeniowych zarzuca niepodjęcie wystarczających działań na rzecz zapobieżenia ubiegłorocznej powodzi.
W pozwach Farmers Insurance Group domaga się zwrotu odszkodowań wypłaconych za straty poniesione przez ubezpieczonych podczas powodzi w 2013 roku. Zwrot mają wypłacić podatnicy dotkniętych klęską żywiołową miejscowości i, co brzmi ironicznie, ich ubezpieczyciele.
− Tego dnia agenci ubezpieczeniowi mieli chyba zaćmienie umysłu. Nie można przecież zatrzymać rzeki − twierdzi Kristina Kovarik, burmistrz zalanego w ubiegłym roku Gurnee.
Tymczasem ubezpieczalnia Farmers utrzymuje, że powódź nie jest działaniem siły wyższej, a jedynie wynikiem braku odpowiednich działań ze strony władz poszczególnych społeczności. W pozwach Farmers nawet ostrzega, że głobalne ocieplenie jeszcze spotęguje skutki klęsk żywiołowych i lokalne władze powinny podjąć przygotowania do walki ze skutkami katastrof w przyszłości.
Pozwy wniesione w sądzie powiatu Cook i sąsiednich powiatach domagają się zwrotu odszkodowań od wszystkich właścicieli nieruchomości zalanych w kwietniu 2013 roku. Farmers nie podaje żądanej sumy, ani wysokości odszkodowań już wypłaconych ubezpieczonym. Z danych Illinois Emergency Management Agency wynika jedynie, że w całym stanie nieubezpieczonym wypłacono ogółem ponad 220 mln dolarów.
(ak)
Reklama