Drużyna Marcina Gortata Washington Wizards jest blisko odpadnięcia w półfinale Konferencji Wschodniej ligi NBA. Stołeczni koszykarze w niedzielę ulegli u siebie ekipie Indiana Pacers 92:95 i w rywalizacji do czterech zwycięstw przegrywają 1-3.
Po słabym występie w meczu numer 3, przegranym 63:85, tym razem drużyna trenera Randy’ego Wittmana była bliska zwycięstwa i wyrównania stanu rywalizacji na 2-2. Prowadziła przez większą część spotkania.
W drugiej kwarcie, wygranej przez gospodarzy 29:11, znakomicie zagrali wchodzący z ławki weterani Al Harrington (34 lata), Drew Gooden (32) i Andre Miller (38). „Czarodzieje” grali po swojemu, czyli szybko. Często zdobywali punkty z kontrataków po przechwytach podań rywali. Jeszcze w połowie trzeciej części gry prowadzili 68:51, po jedynych punktach polskiego środkowego – dobitce niecelnego rzutu z dystansu Trevora Arizy.
Pacers w ciągu niespełna sześciu minut tej odsłony zmniejszyli jednak straty do jednego punktu (71:72), a na początku czwartej doprowadzili do remisu (74:74). Rezerwowi Wizards wyciągnęli jeszcze na 85:76 na 7.09 min. przed końcem, ale od tego momentu do końca spotkania drużyna ze stolicy zdobyła jednak tylko siedem punktów, tracąc 19.
Ostatni raz w meczu gospodarze prowadzili po wolnych Johna Walla (91:90) na 1.47 przed ostatnim gwizdkiem sędziów. Na 6,1 s przed syreną mieli jeszcze szanse na doprowadzenie do dogrywki, ale Bradley Beal, pod presją rywala, nie złapał piłki podawanej z autu przez Trevora Arizę.
"Ich rezerwowi, niesieni dopingiem kibiców, spisywali się świetnie. Moim zdaniem udało nam się wygrać dzięki temu, że nie spanikowaliśmy. Wiemy, że naszą mocną stroną jest defensywa, więc skupiliśmy się na tym, aby ich raz za razem zatrzymywać" - powiedział skrzydłowy Pacers David West.
Gortat zaliczył w niedzielę najgorszy i najkrótszy występ w tegorocznym play off. Grał 21 minut - całą pierwszą kwartę i początkowy fragment trzeciej. Ostatnie 12 minut spotkania w drugim kolejnym spotkaniu przesiedział na ławce. Trafił jeden z trzech rzutów za dwa punkty, miał dwie zbiórki w obronie i jedną w ataku, asystę, przechwyt, blok i trzy faule.
Raz został zablokowany przy próbie wsadu przez Roya Hibberta, z którym miał problemy w podkoszowej walce. Po sześciu kolejnych punktach zdobytych przez środkowego rywali w trzeciej kwarcie, usiadł na ławce i już nie wrócił do gry. Liczba zdobytych punktów i piłek zebranych z tablic to najniższe osiągnięcia Polaka w tym play off.
O zwycięstwie zespołu z Indianapolis przesądził Paul George, który zdobył 39 pkt (rekord kariery w play off) i 12 zbiórek. Mocno wspierał go Hibbert – 17 i 9 zb. Najwięcej punktów dla Wizards zdobył Beal – 20.
Koszykarze z Waszyngtonu nie wygrali w fazie pucharowej na własnym parkiecie od kwietnia 1979 roku. W historii play off NBA tylko osiem z 202 zespołów awansowało do następnej rundy, przegrywając 1-3. Jednym z nich jest właśnie stołeczna ekipa. W 1979 roku, gdy nazywała się jeszcze Bullets, w takich okolicznościach w finale Konferencji Wschodniej wyeliminowała San Antonio Spurs.
"W tegorocznej fazie play off już wcześniej udowodniliśmy, że potrafimy wygrać trzy mecze z rzędu. Udało nam się to przeciwko Chicago Bulls. Na razie jednak musimy się skoncentrować na najbliższym spotkaniu. Jak je wygramy zaczniemy myśleć o kolejnym" - powiedział Wittman.
W rozegranym w Los Angeles innym niedzielnym meczu miejscowi Clippers po niesamowitej pogoni pokonali wyżej rozstawionych Oklahoma City Thunder 101:99 i wyrównali stan rywalizacji na 2-2.
W pierwszej kwarcie zawodnicy trenera Doca Riversa przegrywali już różnicą 22 punktów (7:29), ale potrafili odrobić straty. Na pierwsze w meczu prowadzenie wyszli w przedostatniej minucie meczu.
Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobyli Blake Griffin – 25, Chris Paul – 23 oraz Jamal Crawford i Darren Collison – po 18, a dla gości Kevin Durant – 40 i Russell Westbrook – 27.
Piąte mecze w obydwu parach odbędą się we wtorek w Indianapolis i Oklahoma City. (PAP)