W ubiegłym tygodniu “Newsweek” opublikował obszerny artykuł o szpiegowaniu liderów USA przez Izrael. 16 lat temu posunięto się nawet do umieszczenia szpiega w przewodach wentylacyjnych w łazience hotelowego apartamentu ówczesnego wiceprezydenta Ala Gore’a.
Po przygotowaniu pokoi na przyjazd Gore’a jeden z agentów Secrete Service zatrzymał się w łazience. Wokół panowała kompletna cisza, gdy niespodziewanie doszedł go hałas z przewodów. Spojrzał w tę stronę. Ktoś usuwał kratę, po czym zaczął wyłaniać się mężczyzna. Agent nie wyciągnął pistoletu, lecz głośno odchrząknął. Szpieg pośpiesznie cofnął się do kanałów przewodowych. Przypadek ten uznano za bezczelne przekroczenie dopuszczalnego szpiegostwa między zaprzyjaźnionymi państwami. Przedstawiciele amerykańskich władz postarali się jednak, by sprawa szybko ucichła.
Mimo wiecznych zaprzeczeń ze strony izraelskiego rządu, państwo to od dziesiątek lat prowadzi agresywne akcje wywiadowcze w USA. “Nesweek” przypomina, że z końcem stycznia tego roku przedstawiciele amerykańskiego kontrwywiadu powiadomili izbowe komitety sądownictwa i spraw zagranicznych, że obecnie aktywność izraelskich szpiegów w USA jest niezrównanie wyższa niż kiedykolwiek wcześniej i znacznie wykracza poza wszelką przyzwoitość.
Izraelski minister wywiadu Yuval Steinitz i inni liderzy tego państwa stanowczo zaprzeczyli informacjom z “Newsweeka”. Oświadczyli, że wszystkie operacje wywiadu w USA wstrzymano od dnia, w którym Jonathan Pollard został skazany za szpiegowanie na rzecz Izraela w 1987 roku. Niewymieniony z nazwiska oficjel zarzucił “Newsweekowi” antysemityzm.
Natomiast były oficer wywiadu USA nie tylko odrzucił ten zarzut, lecz powiadomił tygodnik, że grupa byłych agentów wywiadu, FBI i sił zbrojnych z zadowoleniem przyjęła artykuł, który doskonałe ilustruje szpiegowską rzeczywistość. Dodaje, że Izrael jest traktowany wyjątkowo łagodnie i wyraża pewność, że podobne postępowanie np. Japonii czy Indii, amerykański rząd i społeczeństwo uznałoby za skandal. (eg)
Reklama