Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 14:06
Reklama KD Market

Dr Paweł Rozdżestwieński: Polscy lotnicy i marynarze walczyli już od pierwszej godziny operacji "Overlord"

Dr Paweł Rozdżestwieński: Polscy lotnicy i marynarze walczyli już od pierwszej godziny operacji "Overlord"
fot. Wikipedia

6 czerwca 1944 r. lotnicy polskich dywizjonów RAF i marynarze uczestniczyli w lądowaniu sił alianckich w Normandii. "Choć polscy żołnierze nie uczestniczyli w pierwszej fazie walk na lądzie, polscy lotnicy i marynarze walczyli już od pierwszej godziny operacji +Overlord+" -powiedział PAP historyk dr Paweł Rozdżestwieński.

Historyk Biura Edukacji Narodowej IPN dr Paweł Rozdżestwieński przypomniał, że otwarcie drugiego frontu w Europie miało odciążyć ZSRS na froncie wschodnim, wyzwolić spod okupacji kraje zajęte okupowane przez Niemców oraz doprowadzić do ostatecznej klęski Adolfa Hitlera. 6 czerwca 1944 r. Amerykanie i Brytyjczycy, pod naczelnym dowództwem gen. Dwighta D. Eisenhowera przeprowadzili największą operacji desantową w historii świata.

Rankiem tego "najdłuższego dnia", jak określił dzień inwazji amerykański pisarz Cornelius Ryan, na wybrzeżu Normandii, pomiędzy Caen a Cherbourgiem wylądowało 24 tys. spadochroniarzy oraz ponad 140 tys. amerykańskich, brytyjskich i kanadyjskich żołnierzy piechoty wspartych oddziałami zmechanizowanymi, bronią pancerną i jednostkami artylerii. Historycy podkreślają, że lądowanie u brzegów Francji było także największą operacją logistyczną w historii.

Do sił inwazyjnych wyznaczono 131 i 133 Skrzydło RAF. W jego skład weszły polskie dywizjony: 302 Poznański, 308 Krakowski i 317 Wileński. 133 Skrzydło tworzyły dywizjony - 306 (Toruński), 315 (Dębliński) i 129 Dywizjon RAF. Pierwsze z nich latały na myśliwcach typu Supermarine Spitfire, drugie - na North American P-51 Mustang. W pierwszych dniach czerwca na kadłubach i skrzydłach wszystkich alianckich maszyn namalowano biało-czarne pasy służące szybkiej identyfikacji. Oznaczenie miało zapobiec pomyłkom w rozpoznaniu maszyn.

Łącznie w polskich jednostkach lotniczych skierowanych do wsparcia inwazji służyło 249 oficerów i 2198 żołnierzy.

"Luftwaffe dysponowała na tym odcinku frontu 815 samolotami, w tym - 315 myśliwcami. Nie stanowiły one realnego zagrożenia dla 6,6 tys. samolotów alianckich" - wskazał. Historyk podkreśla jednak, że duże zachmurzenie i poranna mgła panująca 6 czerwca ograniczyła skalę operacji lotniczych nad Normandią.

Pierwotnie zakładano, że dywizjony myśliwskie wykonają w dniu "D" cztery loty, jednak wielu z nich nie poderwano z lotnisk. 131 Polskie Skrzydło Myśliwskie osłaniało lądowanie na odcinku plaży w sektorze amerykańskim (plaża Utah). Z kolei 133 Skrzydło RAF pod dowództwem mjr. Stanisława Skalskiego osłaniało lądowanie dwóch amerykańskich powietrznodesantowych dywizji - 82. "All Americans" i 101. "Screaming Eagles", w którym uczestniczyły 1662 samoloty transportowe i 512 szybowce oraz 15,5 tys. spadochroniarzy. "Działania polskich lotników nasiliły się 7 czerwca, gdy aura się poprawiła" - wskazał Rozdżestwieński.

W ramach operacji "Ramrod 980" 133 Skrzydło zaatakowało kolumny zmotoryzowane i pancerne Wehrmachtu i Waffen-SS oraz linie kolejowe. Historycy podkreślają, że na skutek alianckiego panowania w powietrzu tempo marszu niemieckich oddziałów spadło - czołgi i znaczna część pozostałych pojazdów poruszała się tylko nocą, w dzień ukrywając się w lasach przed rakietami, pociskami i bombami "Jabos" [Jagdbomber], jak Niemcy nazywali alianckie myśliwce bombardujące. Niemal każdy niemiecki pojazd w Normandii dodatkowo maskowano warstwą gałęzi i liści.

Od 7 czerwca polscy lotnicy toczyli regularne walki z myśliwcami Luftwaffe. W rejonie Argentan i Caen piloci z dywizjonów 306 i 315 zestrzelili szesnaście maszyn Luftwaffe, dwie prawdopodobnie zestrzelili oraz uszkodzili pięć innych. 12 czerwca 1944 roku kpt Eugeniusz Horbaczewski z Dywizjonu 315 zestrzelił myśliwiec Fw-190 podczas walki czterech polskich Mustangów Mk. III przeciw siedmiu samolotom nieprzyjaciela. Po rozpoczęciu przez Niemców ostrzału Wielkiej Brytanii pociskami V-1 (13 czerwca) do walki z nimi znad Normandii skierowano trzy polskie dywizjony myśliwskie. Do końca wojny zestrzelili 190 tych bomb latających.

Dr Rozdżestwieński podkreśla rolę 23 załóg dowodzonego przez mjr. pilota Kazimierza Konopaska 305 Dywizjonu Bombowego "Ziemi Wielkopolskiej i Lidzkiej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego" latający na szybkich, dwusilnikowych De Havilland Mosquito FB IV.

"Lotnicy z "trzysta piątego" wykonywali loty rozpoznawcze już w nocy poprzedzającej inwazję. Wielokrotnie skutecznie atakowali węzły drogowe i szlaki kolejowe, tak, by utrudnić Niemcom ściągnięcie dodatkowych dywizji" - przypomniał.

Polskie załogi bombowców zasłynęły także zniszczeniem około 13 milionów litrów benzyny w niemieckich składach paliwa w Nomeny pod Nancy. "To był cios, który skutecznie unieruchomił niemieckie dywizje pancerne w północnej Francji. Brytyjska prasa pisała: +Tym brawurowym atakiem Polacy wstrzymali niemieckie jednostki i wygrali bitwę o Francję+. Nawet jeśli w słowach dziennikarzy była przesada, to i tak z pewnością znacznie ją opóźnili" - wskazał.

Inwazję wsparł również 300 Dywizjon Bombowy "Ziemi Mazowieckiej". Bombowce Avro Lancaster z polskimi załogami zaatakowały niemieckie pozycje m.in. w rejonie Caen i Evreaux.

Lądowanie aliantów w Normandii rozpoczęło się od morskiej operacji "Neptune". Uczestniczyło w niej ponad siedem tysięcy jednostek morskich. Siły i środki inwazyjne rozmieszczone na 1600 statkach transportowych i 4126 okrętach oraz barkach desantowych osłaniało 1213 okrętów wojennych.

"Polską Marynarkę Wojenną reprezentowały krążownik ORP Dragon (ex-HMS "Dragon"), niszczyciele ORP Błyskawica i ORP Piorun oraz eskortowce ORP Kujawiak i ORP Ślązak" - wyjaśnił historyk. Ponadto w alianckiej inwazji uczestniczyły jednostki marynarki handlowej. Transatlantyki "Batory" i "Sobieski" przewoziły żołnierzy, z kolei statki "Chorzów", "Katowice", "Kmicic", "Kraków", "Narew" i "Poznań" służyły do transportu sprzętu, żywności i innych materiałów. ORP "Ślązak" płynął na czele alianckiej floty inwazyjnej i w nocy 5 czerwca, jako pierwszy niszczyciel na brytyjskim odcinku osłaniał trałowce oczyszczające wody przybrzeżne z min.

"+Ślązak+ dał bliskie wsparcie saperskim barkom inwazyjnym, podchodząc do brzegu na około milę. Niemieckie baterie strzelały do naszej formacji gęstym, ale na szczęście niecelnym ogniem. Widocznie były przytłoczone siłą bombardowania naszych okrętów" - wspominał dowódca okrętu, komandor Romuald Nałęcz-Tymiński. W pierwszych godzinach inwazji dowodzony przez niego eskortowiec wspierał komandosów z 41 Royal Marine Commando, odstrzeliwując niemieckie umocnienia nadbrzeżne ogniem artylerii pokładowej.

Warto podkreślić, że krążownik "Dragon" dysponował artylerią pokładową o sile ognia równej całej polskiej baterii nadbrzeżnej komandora podporucznika Heliodora Laskowskiego na półwyspie helskim we wrześniu 1939 r.

"Rzygnęliśmy zaraz na przemian z rufowych i dziobowych dział, dziewiętnaście kilometrów w głąb nieszczęsnej Normandii" - wspominał po latach artylerzysta ORP "Dragon", Wincenty Cygan.

"Podczas ataku na atakowanej przez Brytyjczyków z 3 Dywizji Piechoty plaży +Sword+ działa +Dragona+ z odległości ponad 10 mil siały spustoszenie wśród czołgów 21 Dywizji Pancernej gen. por. Edgara Feuchtingera, a szczególnie - 22 Pułku Pancernego gen. Hermanna von Oppeln-Bronikowskiego w rejonie Varaville. W ciągu kwadransa Niemcy stracili sześć czołgów" - przypomniał historyk IPN.

"Czołgi Bronikowskiego pięły się na wzgórze w Bieville w ogłuszającym ryku silników. Do tej pory nie napotkali najmniejszego oporu nieprzyjaciela. (…) Nagle jego prowadzący czołg wyleciał w powietrze, nie oddawszy nawet jednego strzału. (...) Działa brytyjskie wydawały się mieć ogromny zasięg. Czołgi Bronikowskiego rozbijano jeden po drugim. W niecałe piętnaście minut stracił sześć czołgów. Nigdy nie oglądał takiego strzelania. Nic nie mógł na to poradzić. Zatrzymał atak i rozkazał się wycofać" - pisał Cornelius Ryan w bestsellerowej powieści "Najdłuższy dzień" (1959), a podstawie której zrealizowano film pod tym samym tytułem.

Baterie artyleryjskie "Dragona" oddały ponad 1200 salw do niemieckich czołgów, bunkrów i umocnionych stanowisk artylerii na naormandzkim wybrzeżu.

"Okręt trzy razy powracał do portu w Portsmouth po amunicję i skutecznie zwalczał niemieckie cele aż do 8 lipca 1944 r., kiedy to został trafiony niemiecką +żywą torpedą+ typu Neger. Tego dnia zginęło 37 marynarzy, 14 odniosło rany i to była największa jednorazowa strata wśród polskich marynarzy w Normandii. Okręt nie nadawał się już do walki i został zatopiony koło Courseulles-sur-Mer, stając się wzmocnieniem falochronu Mullberry zabezpieczającym plażę desantową Juno. Schodzący z okrętu polscy marynarze pozostawili na maszcie polską banderę na znak gotowości do służby" - podkreślił dr. Rozdżestwieński.

8 czerwca 1944 r. niszczyciele "Piorun" i "Błyskawica" walczyły w zakończonej alianckim zwycięstwem bitwie morskiej pod Ushant. Niemcy utracili wówczas dwa niszczyciele, jeden został uszkodzony. Według historyków była to ostatnia akcja bojowa większych niemieckich okrętów u zachodnich wybrzeżu Europy.

Polscy żołnierze sił lądowych, w tym m.in. 1. Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka dołączyli do walk w Normandii na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. W składzie II Korpusu Kanadyjskiego walczyli w decydującej o przełamaniu frontu bitwie pod Falaise. Niemcy byli w butelce, a polska dywizja była korkiem, którym ich w niej zamknęliśmy" – powiedział dowodzący siłami lądowymi we Francji brytyjski gen. Bernard Law Montgomery.

Walki polskich marynarzy i lotników podczas lądowania w Normandii zostały 1990 r., upamiętnione na dwóch tablicach Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie. 9 czerwca 2019 r. we francuskim Plumetot w departamencie Calvados odsłonięto pomnik polskich lotników. Inicjatorem budowy był prezes londyńskiego Polish Air Force Memorial Committee Ryszard Kornicki. Jego ojciec ppłk Franciszek Kornicki był ostatnim dowódcą legendarnego Dywizjonu 303. Z kolei Hermanville-sur-Mer upamiętniono polskich marynarzy. (PAP)

autor: Maciej Replewicz

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama