Sąd Najwyższy oddalił w środę kasację obrońców 50-latka, skazanego na dożywocie za uwięzienie, a potem zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem znajomego; do zbrodni doszło 23 lata temu k. Sejn (Podlaskie). W pierwszej instancji zapadł wyrok 25 lat więzienia, zmieniony jednak przez sąd apelacyjny.
Sąd Najwyższy oddalili kasację jako oczywiście bezzasadną. Sędzia SN Andrzej Tomczyk wskazał w uzasadnieniu, że kasacja nie może kwestionować ustaleń co do faktów, więc część zarzutów obrony nie mogła podlegać rozpoznaniu. "Autorki kasacji upatrywały w niej zwykłego środka odwoławczego i usiłowały skłonić Sąd Najwyższy do orzekania trzecioinstancyjnego" - wskazał.
Do zbrodni doszło w czerwcu 2000 roku nad jeziorem Zelwa k. Sejn (Podlaskie). Grupa mężczyzn piła tam przy ognisku alkohol. Na miejsce przywieźli późniejszą ofiarę zabójstwa, 34-letniego znajomego. Skuli go kajdankami, przywiązali do drzewa i zaczęli bić, co trwało kilka godzin. W ocenie biegłych medycyny sądowej, były to ciosy zadawane nie tylko rękami i nogami, ale też np. kijem czy deską, ostatecznie pobity został dwa razy pchnięty ostrym narzędziem, najprawdopodobniej nożem, co zakończyło się zgonem.
Po śmierci ofiary, sprawcy przewieźli ciało w inne miejsce, odcięli siekierą głowę i ukryli zwłoki w dwóch różnych miejscach, by utrudnić ich identyfikację.
Podejrzany o zainicjowanie tej zbrodni, 50-letni obecnie mężczyzna ukrywał się, był poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania. W 2003 roku policja francuska zatrzymała go w związku z zabójstwem dokonanym w tym kraju. Po wyroku przebywał we francuskim więzieniu, zanim w połowie 2021 roku został deportowany do Polski.
Tu suwalska prokuratura okręgowa postawiła mu zarzuty pozbawienia wolności, pobicia i zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. W grudniu 2021 roku przed Sądem Okręgowym w Suwałkach zapadł nieprawomocny wyrok 25 lat więzienia; była to kara łączna za pobawienie wolności, pobicie i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, dokonane wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, osądzonymi już przed laty.
Dwie z nich zostały skazane m.in. za udział w zabójstwie na 25 lat więzienia, dwaj pozostali - za udział w pozbawieniu wolności i pobicie - na 7 i 6 lat więzienia. W przypadku oskarżonego uznanego za inicjatora tej zbrodni, przed rokiem Sąd Apelacyjny w Białymstoku 25 lat więzienia zamienił na dożywocie. Przyjął, że powodem uwięzienia i zabójstwa mogły być nieporozumienia dotyczące jakichś wspólnie popełnionych przestępstw.
Sąd odwoławczy zgodził się z oceną prokuratury, że 25 lat więzienia można w tym przypadku uznać za rażąco łagodną karę. Zwracał uwagę nie tylko na okoliczności zbrodni, ale również na fakt, że oskarżony uciekł do Francji, gdzie też dopuścił się zabójstwa, a odbywając tam karę - miał kilka kolejnych przestępstw, w tym z użyciem przemocy. Sąd apelacyjny uznał, że przy tak wysokim stopniu demoralizacji osoby brutalnej i nieobliczalnej, dla której ludzkie życie nie ma żadnej wartości, nie ma mowy o jakiejkolwiek resocjalizacji.
W kasacji, którą Sąd Najwyższy w środę oddalił, obrońcy argumentowali, że fakt wcześniejszego skazania pozostałych uczestników spotkania przy ognisku sprawił, iż sądy podczas procesu głównego oskarżonego były już - jak to ujęli adwokaci - "uprzedzone".
"Uczestnicy ogniska zostali skazani (...), ale z tego faktu sąd nie wywodził żadnych skutków negatywnych dla Witolda Z. Sądy opierały się na wyjaśnieniach i zeznaniach uczestników tych zdarzeń i to te dowody służyły do poczynienia ustaleń" - zaznaczył sędzia Tomczyk. Dodał, że choć podczas postępowania w tej sprawie mężczyzna przebywał we francuskim więzieniu, to wszystkie najistotniejsze dowody przeprowadzono przed sądem pierwszej instancji już w jego obecności, mógł się on do nich odnosić i korzystać z pomocy obrońcy.(PAP)
autorzy: Robert Fiłończuk, Marcin Jabłoński