Mamy jeden zestaw praw w tym kraju i dotyczy on wszystkich, w tym byłego prezydenta Donalda Trumpa - powiedział w piątek specjalny prokurator Jack Smith po ujawnieniu zarzutów wobec byłego prezydenta w sprawie nielegalnego przetrzymywania tajnych dokumentów. Smith zaznaczył, że naruszenia praw dotyczących tajemnic państwowych narażają kraj na ryzyko i zapowiedział, że będzie starał się o szybki proces w tej sprawie.
"Te zarzuty zostały przegłosowane przez wielką ławę przysięgłych obywateli południowego dystryktu Florydy. Zapraszam wszystkich do pełnego przeczytania ich, by zrozumieć powagę zarzucanych przestępstw. Mężczyźni i kobiety w społeczności wywiadowczej Stanów Zjednoczonych i siłach zbrojnych poświęcają życie, by chronić nasz kraj i nasz naród, a prawa, które chronią informacje o obronie narodowej służą bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych i muszą być egzekwowane" - powiedział Smith w oświadczeniu przed kamerami w Departamencie Sprawiedliwości. Było to jego pierwsze publiczne wystąpienie od kiedy w listopadzie został powołany jako niezależny prokurator do zbadania spraw dotyczących Donalda Trumpa.
Smith, który wcześniej służył jako prokurator trybunału w Hadze ds. zbrodni wojennych w Kosowie, zapowiedział że będzie wnosił o szybki proces w sprawie, choć zastrzegł, że oskarżonym - Trumpowi i jego asystentowi Waltowi Naucie - należy się domniemanie niewinności.
"Zobowiązanie naszego kraju na rzecz praworządności daje przykład dla świata. Mamy jeden zestaw praw w tym kraju i dotyczy on wszystkich" - podkreślił prawnik.
Upubliczniony w piątek przez śledczych dokument wymienia 37 zarzutów, w tym 31 przypadków umyślnego przetrzymywania informacji dotyczących obrony narodowej USA oraz utrudniania śledztwa i zmowę w celu utrudniania śledztwa przez byłego prezydenta.
Z dokumentu wynika, że po utracie władzy przez Trumpa, były prezydent zabrał do swojego domu "setki" niejawnych dokumentów, zawierających jedne z najpilniej strzeżonych tajemnic. Wśród nich były materiały dotyczące amerykańskich programów jądrowych, a także "zdolności wojskowych USA i innych krajów, potencjalnych wrażliwych punktów Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników na ataki wojskowe i plany możliwego odwetu w odpowiedzi na atak z zagranicy".
Pismo przedstawia dowody - w tym zdjęcia - pokazujące dziesiątki pudełek z dokumentami przemieszanymi np. z wycinkami gazet przechowywanych w szeroko dostępnych miejscach w rozległej posiadłości Trumpa Mar-a-Lago na Florydzie. Pudła przez dwa miesiące stały m.in. w sali balowej i zostały też umieszczone w sypialniach, biurze, a nawet łazience obok prysznica i muszli klozetowej.
Jak wynika z nagrań posiadanych przez śledczych, były prezydent miał też pokazywać nieuprawnionym osobom m.in. przygotowane przez Pentagon tajne plany potencjalnego ataku na Iran. Trump miał też osobiście i aktywnie instruować podwładnych - w tym oskarżonego Nautę - by ukrywali dokumenty przed śledczymi.
Ogłoszone w piątek zarzuty są owocem wielomiesięcznego śledztwa i starań władz o odzyskanie dokumentów zabranych przez Trumpa z Białego Domu. Mimo wniosków ze strony Archiwów Narodowych i prokuratury o zwrot akt, były prezydent nie oddał ich wszystkich, w świetle czego w sierpniu 2022 r. przeprowadzono w jego posiadłości rewizję. W jej trakcie zarekwirowano ponad 100 dokumentów, w tym takich opatrzonych najwyższymi klauzulami niejawności.
Według CNN, mimo słów Smitha o chęci przeprowadzenia szybkiego procesu, sprawę może skomplikować kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi 2024 r. Mimo że do głosowania zostało niemal 18 miesięcy, to już za dwa miesiące rozpoczynają się pierwsze debaty w ramach prawyborów Partii Republikańskiej. Departament Sprawiedliwości zwykle kieruje się zasadą nieprowadzenia politycznie wrażliwych spraw w okresie wyborczym.
Trump jest faworytem wyścigu o nominację partyjną. Sprawa zarzutów dla niego podzieliła jego rywali. Część, w tym główny konkurent Ron DeSantis, jeszcze przed ujawnieniem zarzutów skrytykowała decyzję prokuratorów, oskarżając ich o polityczną motywację. Inni, jak gubernator Arkansas Asa Hutchinson, wezwał Trumpa do rezygnacji z kandydatury. Były wiceprezydent i obecnie krytyk Trumpa Mike Pence jeszcze w środę stwierdził, że choć nikt nie jest ponad prawem, to śledczy powinni wstrzymać się z zarzutami, by nie zaogniać sytuacji politycznej w kraju.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)