W Warszawie jest ponad czterysta pięćdziesiąt pomników, tylko siedem spośród nich przedstawia konkretne kobiece postacie - podkreślił stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki.
Spośród "żeńskich" pomników większość to postacie anonimowe. Tylko siedem z nich upamiętnia konkretne kobiety.
"Na większości pomników, kobieta przedstawiona została jako symbol - matczynej miłości, wdzięku, poświęcenia czy żałoby. Sporo jest także rzeźb, pełniących role ozdobne. Możemy je najczęściej spotkać w parkach, np. Kąpiącą się (Olgi Niewskiej) w parku Skaryszewskim, Alinę (Henryka Kuny) w parku Żeromskiego, mieszczkę na Starym Mieście i przekupkę na Mariensztacie. Bogatą reprezentację kobiecych rzeźb mamy w Ogrodzie Saskim, w którym na 21 personifikacji cnót, pór roku, cech umysłu czy nauki, 18 to sylwetki damskie. Na zapleczu gmachu Sądu Najwyższego imponujące figury kobiet-kariatyd symbolizują wiarę, nadzieję i miłość" - przekazał konserwator.
W Warszawie spotkać można także pomniki postaci mitycznych, takich jak Syrena i Nike, które jakby nie było mają kobiecą postać. Jedna z licznych stołecznych syren jest jednak pewną hybrydą. "Legendarna i nierzeczywista pół kobieta pół ryba, ma twarz realnej kobiety. Chodzi o pomnik Syreny znad Wisły wyrzeźbionej przez Ludwikę Nitschową, do której pozowała Krystyna Krahelska, późniejsza sanitariusza i powstanka warszawska. A więc to pomnik herbowej syreny, czy może konkretnej bohaterskiej dziewczyny?" - pyta Michał Krasucki.
Nie zawsze jednak rzeźby kobiet pełnią jedynie rolę dekoracyjną. Za pomocą ich wizerunku artyści przekazują też wzniosłe i godne najwyższego szacunku uczucia. Takim przykładem jest pomnik Matki (Łukasza Krupskiego) w parku Powstańców Warszawskich na Woli, pomnik Kobietom Powstania Warszawskiego (Moniki Osieckiej) przy pl. Krasińskich, czy posąg kobiety opłakującej zabitych (Ireny Nadachowskiej) przy pomniku Żołnierzy AK poległych w ataku na Dworzec Gdański. "Wszystkie one przedstawiają jednak osoby anonimowe" - zaznaczył konserwator.
Ciekawostką jest to, że właściwie wszystkie pomniki poświęcone kobietom, nie mają cokołów. Postawiono je na niewysokich postumentach, a same figury są niewiele wyższe od wzrostu przeciętnego człowieka.
Tylko siedem konkretnych kobiet zostało uhonorowanych pomnikiem. W tej wąskiej grupie dwie w sposób szczególny. Mianowicie Maria Skłodowska-Curie oraz Eliza Orzeszkowa, które mają po dwa pomniki.
Noblistka ma pomnik (Ludwiki Nitschowej) przy ul. Wawelskiej, nieopodal Instytutu Radowego oraz na Skarpie Wiślanej (Bronisława Krzysztofa) w sąsiedztwie kościoła Nawiedzenia NMP. Pisarka wyróżniona została dwoma popiersiami: w Parku na Książęcem (Romualda Zerycha) i Parku Praskim (Henryka Kuny).
Kolejną kobietą, której wystawiono pomnik jest Maria Konopnicka (Stanisława Kulona), który ukryto w Ogrodzie Saskim. Agnieszka Osiecka, w przeciwieństwie do swej koleżanki po piórze, doczekała się pomnika (autorstwa Dariusza i Teresy Kowalskich) w bardzo eksponowanym miejscu, bo na ul. Francuskiej. "Niestety zmiana najemcy sąsiedniego lokalu z kawiarni na sklep spożywczy, zniweczył pomysł autorów na romantyczny odbiór upamiętnienia poetki" - przekazał stołeczny konserwator. W parku za Sejmem RP postawiono pomnik Halinie Mikołajskiej, aktorce i działaczce opozycyjnej (dzieło Krystyny Fałygi-Solskiej).
Na pomnikach zostały uwiecznione jeszcze dwie kobiety. Niestety rzeźby ustawiono w miejscach, w których przechodnie z trudem je zobaczą. Pierwszy to pomnik gen. Marii Wittek (Jana Bohdana Chmielewskiego) stojący dotychczas przed Muzeum Wojska Polskiego. Drugi odsłonięto na dziedzińcu Instytutu Głuchoniemych przy pl. Trzech Krzyży dla harcmistrzyni Wandy Tazbir. "Mamy jeszcze ciekawy wyjątek. A jest nim w Wilanowie małżeński pomnik Jana III Sobieskiego i... Marysieńki, a nie królowej Marii Kazimiery" - zaznaczył Krasucki.
"Konieczność przywracania należnego miejsca wybitnym kobietom i upamiętniania ich w przestrzeni publicznej z biegiem czasu staje się oczywistością. Zadając pytanie dlaczego nie ma kobiet na pomnikach trzeba pamiętać przez kogo były pisane podręczniki i czyje czyny w nich były opisywane – czyli mężczyzn. Nie doceniali oni działań kobiet lub celowo je pomniejszali. I nie chodzi tu o wywyższanie na cokoły tradycyjnej roli kobiet w domu i wychowaniu dzieci, ale o ich działalność społeczną, twórczą czy wręcz czyny bohaterskie. Brak ich zasług na kartach podręczników, przekłada się na świadomość prawie nas wszystkich i na przekonanie, że zasłużonych kobiet właściwie nie było" - przekazał konserwator.
"Czas, aby dzieje ludzkości opisywać z punktu widzenie obu płci i sprawiedliwie je honorować" - dodał. (PAP)
autorka: Marta Stańczyk