Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 4 października 2024 00:22
Reklama KD Market

Piłkarska LK - bezbramkowy remis Lecha. Awans coraz bliżej

Piłkarska LK - bezbramkowy remis Lecha. Awans coraz bliżej
Lech, remisując w Norwegii, wyrobił sobie dobrą pozycję wyjściową przed rewanżem w Poznaniu fot. Facebook/Lech Poznań

Piłkarze Lecha Poznań zremisowali na wyjeździe z norweskim Bodoe/Glimt 0:0 w pierwszym meczu barażowym o awans do 1/8 finału Ligi Konferencji. Rewanż rozegrany zostanie za tydzień w Poznaniu.

Piłkarze wicemistrza Norwegii byli bardziej aktywnym i kreatywnym zespołem. Stworzyli zdecydowanie więcej okazji, ale to poznaniacy mieli najlepszą sytuację w tym meczu, której nie wykorzystał Filip Marchwiński. Lechici do Norwegii polecieli "żeby nie przegrać" i mogą czuć się zadowoleni z remisu przed rewanżem na własnym stadionie. Jedyną stratą jest absencja Radosława Murawskiego, ukaranego żółtą kartką, która wyklucza go z gry za tydzień.

Gra toczyła się głównie na połowie Lecha, który mocno musiał pracować w defensywie. Poznaniacy większych błędów nie popełniali, ale kibicom "Kolejorza", których blisko 400 pojawiło się na Aspmyra Stadion, kilka razy mocniej zabiło serce. Trochę kłopotów obrońcom Lecha stwarzał Faris Pemi Moumbagna, groźny był także Albert Groenbaek, który ładnym technicznym uderzeniem próbował zaskoczyć Bednarka z dystansu.

Lechici potrzebowali też trochę czasu, by przyzwyczaić się do sztucznej nawierzchni, na której tylko raz trenowali dzień przed meczem. Rzęsisty deszcz, który nawiedził Bodoe nie pomagał zawodnikom obu drużyn stworzyć ciekawego widowiska.

Goście chcieli przeczekać napór rywala i im się udało, bo po 20 minutach impet Norwegów osłabł. Dopiero w końcówce mistrzowie Polski większą liczbą zagościli pod bramką Juliana Lunda. Do dośrodkowania Michała Skórasia nie zdążyli jednak ani Mikael Ishak, ani Bartosz Salamon.

Gospodarze z animuszem rozpoczęli drugą odsłonę, na szczęście dla poznaniaków Amahl Pellegrino nieczysto trafił w piłkę. W 53. minucie lechici w końcu zaskoczyli rywali. Po akcji Filipa Szymczaka, który wykorzystał swoją szybkość na skrzydle, piłkę pod nogę dostał Filip Marchwiński. Pomocnik poznańskiego zespołu stał sześć metrów przed bramką i nie miał żadnego przeciwnika wokół siebie, a jednak sobie tylko znanym sposobem posłał piłkę nad poprzeczką. Gospodarze mogli odetchnąć, bo choć okazji mieli zdecydowanie więcej, tak klarownej sytuacji nie stworzyli.

Zmarnowana szansa Marchwińskiego dała jednak dodatkowy bodziec poznaniakom, którzy przez kilka kolejnych minut bardziej zaczęli angażować się w akcje ofensywne. Norwegowie z kolei sprawiali wrażenie, jakby stracili pewność siebie i już tak swobodnie nie operowali piłką, popełniali straty.

Niezły fragment w wykonaniu Lecha nie trwał zbyt długo i piłkarze wicemistrza Norwegii znów zaczęli przejmować inicjatywę. Trener gospodarzy Kjetil Knutsen wprowadził na boisko trójkę nowych napastników, ale ataki Bodoe/Glimt były nieco chaotyczne i nie stanowiły większego kłopotu defensywie gości.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama