Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 19:18
Reklama KD Market

W kogo ono się wrodziło?

W kogo ono się wrodziło?

Niejednokrotnie słyszałam i słyszę wokół siebie to pytanie. Czasem zadawane z przymrużeniem oka, trochę dla żartu. Kiedy indziej w nerwach, a może bardziej w przypływie bezsilności…?

Dzieci bowiem potrafią być dla nas ogromną radością, powodem do satysfakcji. Z drugiej strony jednak bywają ogromnym wyzwaniem i powodem frustracji. Niekiedy więc puszymy się jak pawie, mogąc pochwalić się zaletami swego dziecka, aby kiedy indziej pytać siebie w duchu czy na głos: „W kogo to dziecko poszło?, „W kogo ono się wdało?”

Dzieci swoich rodziców

Kiedy ktoś patrzy na moją rodzinę, bez trudu może zauważyć, że mój syn jest podobny do swojego taty, a córka do mnie. Jest to wyraźne podobieństwo… fizyczne. Mogłoby się zatem wydawać, że za podobną fizjonomią idzie również podobieństwo charakterów. I tak do końca … wcale nie jest.

Oprócz tego, że niektóre cechy i elementy podejścia do życia przejęli od nas (w genach i przez obserwację), to każde z nich ma też swoje indywidualne cechy, jak choćby poczucie humoru, czy też stosunek do wyzwań.

Dokładnie tak samo jest we wszystkich rodzinach. W każdym człowieku możemy więc znaleźć swego rodzaju „koktajl” z genów, wpływów środowiska i tej części, która jest tylko nasza. Tym samym mamy odpowiedź na pytanie zadawana przez niektórych za Johnem Lockiem: Czy człowiek rodzi się jako tabula rasa (niezapisana kartka papieru)? Absolutnie NIE. Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie porównanie psychologa i publicysty – Tomasza Witkowskiego. Stwierdził on, że umysł dziecka przypomina bardziej kolorowankę z „wyraźnym (…) mocno nas określającym rysunkiem”.

Rodzeństwo

Choć wydawać by się mogło, że dzieci tych samych rodziców powinny być do siebie bardzo podobne (przede wszystkim pod względem mentalnym), to rzeczywistość często przynosi zgoła inny obrazek.

Okazuje się, że łatwiej znaleźć podobieństwa między dziećmi z różnych rodzin, w zależności od kolejności przyjścia na świat. Dlatego też psycholodzy i badacze tematu już niejednokrotnie pokusili się o stworzenie pewnej charakterystyki dzieci urodzonych jako pierwsze, drugie i kolejne w rodzinie.W takich opisach najczęściej pojawiają się informacje że pierwsze dzieci charakteryzuje większa odpowiedzialność. Może to wynikać z tego, że często są chwalone za opiekę nad młodszym rodzeństwem. Środkowe dzieci najczęściej nie dostają od rodziców tyle uwagi i posłuchu co pierworodni, czy też najmłodsi. W związku z tym, najczęściej udzielają się poza domem, rozwijając szeroką sieć kontaktów towarzyskich. To również oni biorą na siebie rolę negocjatorów rodzinnych, gdzie wykorzystują umiejętność komunikowania się ze starszymi i młodszymi domownikami.Przy najmłodszym dziecku, rodzice poluzowują zasady, co może budzić sprzeciw u rodzeństwa. Maluch zatem rozwija urok osobisty i poczucie humoru, aby zjednać sobie resztę.

Rodzeństwo i rywalizacja

Niezależnie od pozycji urodzeniowej w rodzinie, warto pamiętać, że rodzeństwo nieustannie ze sobą rywalizuje. Znalazłam nawet taką informację, że maluchy w wieku 2-4 lata, mieszkające ze sobą, kłócą się średnio co 9,5 minuty! Kiedy patrzę na moje dzieci (choć trochę starsze) jestem w stanie w to uwierzyć;)

Jeżeli zastanawiasz się Drogi Rodzicu o co można się kłócić aż tak często, to śpieszę z informacją, że każdy powód jest dobry. Niekiedy wydaje się, że jednemu może przeszkadzać samo oddychanie tego drugiego. Kluczem jednak często jest wspomniana uwaga rodziców. To również ona jest przyczyną odgrywania pewnych ról przez dzieci, wśród których możemy znaleźć: świetnego sportowca, duszę artystyczną, domowego dowcipnisia, czy też „naukowca”. Wszystko zależy od tego, co rodzice uznają za ważne, na czym się skupiają, co najbardziej doceniają.

Być blisko

Zarówno starsze dzieci, jak i młodsze, a nawet niemowlęta są mądre i „elastyczne”. Nieustannie adaptują się, aby utrzymać uwagę rodzica. To właśnie te zachowania stają się często fundamentem naszych sposobów radzenia sobie i przetrwania w dorosłym życiu.Są zatem dzieci bojące się porzucenia lub kary, które będą przymilały się do innych, stawiały innych ponad sobą lub też uciekną w perfekcjonizm, jako formę zaistnienia, pokazania się.

Najwięcej jednak „kłopotu”, niosą rodzicom agresywne zachowania ich pociech. Dzieci, które potrzebują więcej uwagi, zauważenia, docenienia, niekiedy zamiast przymilania, czy perfekcjonizmu, wybierają znacznie głośniejszy sposób manifestacji siebie. Lepsza jest dla nich taka interakcja z rodzicem niż żadna.

Rodzice mają duży wpływ na dziecko i nie możemy o tym zapominać. Kiedy uświadomimy sobie, że w dzieciństwie budują się podwaliny pod późniejsze zachowania, możemy dostrzec, że to w dużej mierze my „kolorujemy ten obraz”. Chwiejność naszych reakcji, nieobecność, krytyka, ale również zachwyty, docenienie, troska, to małe cegiełki budujące przyszłego dorosłego człowieka. Kiedy zatem pytamy: „W kogo ono się wrodziło?” warto pamiętać, że dziecko cały czas się rozwija, zmienia i adaptuje do tego, aby rodzic chciał być blisko i dostrzegał!

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama