Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 14:02
Reklama KD Market

Doradca ds. cmentarzy: Planując swój pochówek ułatwiamy życie bliskim

Przez cały listopad odwiedzamy groby naszych bliskich. A czy myślimy o własnym pochówku? Większość z nas wzdryga się na myśl o organizacji go za życia, mimo że w Stanach Zjednoczonych nie jest to niczym nadzwyczajnym. Śmierć jest nieuchronna, więc dlaczego nie przygotować się do niej zawczasu i nie ułatwić życia bliskim – podpowiada Marcin Ścigaj, doradca ds. usług na Cmentarzach Katolickich Archidiecezji Chicagowskiej.
Marcin Ścigaj na Cmentarzu św. Wojciecha w Niles

Autor: Joanna Marszałek

Książeczka „Twoje życie, Twoje dziedzictwo”, wydana przez Archidiecezję Chicagowską, nie jest łatwą lekturą. Marcin Ścigaj, doradca ds. usług na Cmentarzach Katolickich Archidiecezji Chicagowskiej wręcza ją każdemu, kto zdecyduje się na spotkanie z nim. Jego zdaniem, decyzje dotyczące pochówku podjęte za życia są jednym z najlepszych prezentów, jaki można zostawić najbliższym.

– Mało kto zdaje sobie sprawę, że kiedy ktoś umiera, w ciągu pierwszych 48 godzin jest około stu decyzji do podjęcia i spraw do załatwienia. Co, gdzie, kiedy i jak, o kwestiach finansowych nawet nie wspominając – twierdzi Ścigaj.

Broszura zawiera szereg praktycznych porad dotyczących pochówku. Jeżeli jest prawidłowo wypełniona, zawiera także szczegółowe informacje o nas i instrukcje dla naszych bliskich dotyczące naszej woli i preferencji dotyczących pochówku.

To tutaj można wpisać najbardziej szczegółowe dane osobowe, jak nazwisko babki ze strony ojca, wyliczyć odznaczenia wojskowe, znane tylko nam numery kont i polis i inne poufne informacje. Tu również możemy wyrazić nasze upodobania dotyczące czuwania przy naszych zwłokach. Wśród pytań: trumna otwarta czy zamknięta? W okularach czy bez? Biżuteria zostaje na ciele czy wraca do rodziny?

– Z małymi rzeczami jest najwięcej kłopotów. Byłem świadkiem, jak rodzina pokłóciła się przy  pogrzebie mamy, bo córka chciała wziąć pierścionek zaręczynowy na pamiątkę, a synowie się nie zgodzili – wspomina Ścigaj.

Jest też możliwość wyboru naszych ulubionych czytań na liturgię pogrzebową, muzyki, lektorów, udzielenia instrukcji co do kwiatów, gości, treści nekrologu, wyrażenia ostatnich myśli, uwag i próśb.

fot. Joanna Marszałek

Od czego zacząć?

Konsultanta do spraw pochówku można spotkać czasami w kościele, na grach bingo, kółkach różańcowych, w domach opieki, przyparafialnych klubach lub usłyszeć o nim z reklam. Jednak ludzie niechętnie decydują się na rozmowę z nim.

– To  nie są tematy, które poruszamy przy niedzielnym obiedzie. Nikt nie chce o tym rozmawiać. A jednak przychodzi dzień, w którym te decyzje są kluczowe. Nie ma idealnego czasu na takie rozmowy. Najlepszy czas jest wtedy, kiedy ktoś podejmie decyzję. Wtedy wystarczy telefon. Lepiej spotkać się, kiedy czujemy się świetnie i możemy sobie pożartować, niż kiedy musimy to zrobić opłakując najbliższych – mówi Ścigaj.

Podczas spotkań Marcin Ścigaj wręcza swoim klientom wspomnianą broszurę. Tłumaczy, co z nią zrobić, pomaga wypełnić, aby stała się przydatnym narzędziem, a nie tylko kolejną ulotką. Jego zdaniem, każdy powinien mieć w domu taką wypełnioną książeczkę i trzymać ją w miejscu, o którym wie zaufana osoba.

– Dzień czyjejś śmierci zawsze przychodzi niespodziewanie, nawet jeżeli ktoś był nieuleczalnie chory. Nadzieja zawsze umiera ostatnia. Taki dokument może być największą pomocą na pierwsze godziny i dni po czyjejś śmierci. Ułatwia podejmowanie decyzji bliskim pogrążonym w bólu i żałobie, która tak naprawdę dopiero się zaczyna.

Połowa klientów Ścigaja to polskie rodziny. Jednak w polskim społeczeństwie temat śmierci i planowania pochówku to ciągle tabu. Tym bardziej rozmowy na ten temat powinny być delikatne i wyważone – twierdzi Ścigaj. Można spotkać się, porozmawiać, obejrzeć, pojechać do domu, przemyśleć, dzwonić z dowolnymi pytaniami.

Powody, dla których dana osoba decyduje się na planowanie własnego pochówku, też się różnią. Jak mówi Ścigaj, czasami motywacja jest czysto finansowa.

– Ceny mogą ulegać zmianom, tak ze względu na sytuację ekonomiczną, jak i koszty pracy ludzkiej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że do każdego pogrzebu jedzie kolejno siedem ekip. Cena miejsca na cmentarzu podwaja się średnio co dziesięć lat. Jeśli dzisiaj podpiszemy umowę, zamrażamy cenę, którą możemy spłacać bez oprocentowania – podpowiada Ścigaj.

Oprócz podejścia biznesowego motywacją może być również choroba. Dla innych – wola zaspokojenia własnych życzeń. Niektórzy chcą być pochowani w specyficznym miejscu, mieć specyficzny napis itp. i nie chcą, żeby ktoś później decydował za nich. Dla osób głęboko wierzących motywacją jest myśl, że śmierć to jedyny sposób na spotkanie z Jezusem, na które chcą być zawsze przygotowani. Innym razem zgłaszają się osoby samotne, dla których planowanie pochówku jest pretekstem, aby z kimś porozmawiać.

Jednak, zdaniem Ścigaja, największą motywacją osób, które decydują się na planowanie własnego pochówku, jest troska o swoich bliskich, chęć ułatwienia życia dzieciom i uchronienie ich przed koniecznością podejmowania bardzo trudnych decyzji.

fot. Joanna Marszałek

Tutaj czy w Polsce? Trumna czy urna? W ziemi czy nad ziemią?

W przypadku polskich imigrantów kluczowa przy planowaniu pochówku jest decyzja, czy chcemy być pochowani w kraju naszego zamieszkania czy urodzenia. Jeżeli zmarły sam nie wyrazi swojej woli przed śmiercią, żyjący bliscy mogą mieć twardy orzech do zgryzienia. Ścigaj doradza, aby w takim przypadku  – podobnie jak przy innych decyzjach dotyczących cmentarza – brać pod uwagę potrzeby żyjących.

–  Zawsze pytam, gdzie są dzieci i wnuki. Kto będzie nawiedzał nasz grób i się za nas modlił? Kto przyniesie kwiaty? Kto będzie opowiadał wnukom historie o nas? Pochówek w miejscu, gdzie jest rodzina, ma większy sens. Tylko wówczas pamięć o nas przetrwa – podpowiada Ścigaj.

Kolejną kluczową decyzją jest ta, czy wolimy tradycyjny pochówek czy coraz bardziej popularną opcję kremacji. Według Archidiecezji Chicagowskiej, kremacja, choć może być dezorientująca dla katolików, jest dopuszczalną przez Kościół formą pochówku.

Jak powiedział Ścigaj, cena podstawowego grobu zaczyna się od około 5200 dolarów, a niszy na urnę z prochami – od 2500 dolarów. Jednak opcje pochówku trumny czy urny z prochami na cmentarzach w Archidiecezji Chicagowskiej są niezliczone: tradycyjne groby, groby naziemne, pomniki, grobowce rodzinne, mauzolea, kolumbaria na urny. W ostatnim czasie doszły nowe opcje, jak pochówek naturalny (ekologiczny), od niedawna możliwy na cmentarzu św. Michała Archanioła w Palatine.

Właśnie dlatego pomoc konsultanta może okazać się cenna. Pod uwagę bierze się nie tylko lokalizację cmentarza i opcje cenowe, ale też tradycje rodziny i jej potrzeby na przyszłość. Według Ścigaja, Polacy najczęściej wybierają pomniki, bo najbardziej przypominają one tradycyjny grób, jaki pamiętamy z cmentarzy w Polsce i pozwalają na większą ekspresję. Na pomniku można umieścić zdjęcie zmarłego, spersonalizowany napis czy cytat i elementy dekoracyjne, np. nawiązujące do miejsca pochodzenia.

Cena miejsca na cmentarzu obejmuje stałą opiekę nad grobem, a raz zapłacony grób na zawsze przechodzi na własność spadkobierców.

Cmentarz – miejsce dla żywych

Choć sednem pracy Ścigaja jest nakłonienie do rezerwacji miejsca wiecznego spoczynku na jednym z 47 cmentarzy Archidiecezji Katolickiej, jego praca wybiega daleko poza zawarcie umowy handlowej z klientem. Dla Ścigaja, byłego studenta psychologii, możliwość pomocy ludziom w odnalezieniu spokoju i pocieszenia sprawiły, że nietypowa praca sprzedawcy grobów stała się wyjątkowo satysfakcjonująca.

Pomogła też zrozumieć prawdziwe znaczenie cmentarza.

– Cmentarz to nie jest tylko miejsce dla zmarłych. To też miejsce dla żywych. Kiedy odwiedzamy groby i przyprowadzamy tam kolejne pokolenia, zmarli nie tylko otrzymują naszą modlitwę, ale na zawsze żyją w naszych sercach. Wszystko, co robimy na cmentarzu, robimy nie tyle dla siebie, co dla swojej rodziny. Chcemy, aby oni znaleźli spokój ducha. Pomyślmy, jak swoimi decyzjami możemy pomóc im żyć dalej.

Joanna Marszałek
[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama