REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaŻywe części zamienne - (Korespondencja z Nowego Jorku)

Żywe części zamienne – (Korespondencja z Nowego Jorku)

-

Kiedyś najzupełniej przypadkowo, wpadła mi do ręki książka niemieckiego pisarza, którego nazwiska nie zapamiętałem, o jakże dziwnym tytule: “Mięso”. Był to typowy thriller z pogranicza sensacji i naukowego prawdopodobieństwa.Jego głównym bohaterem był Polak, kierowca ciężarówki, który rozpaczliwie poszukuje porwanej dziewczyny: miała ona stać się… bazą hodowlaną dla porywaczy, którzy handlowali narządami i tkankami ludzkimi. Polakowi udaje się uwolnić dziewczynę (jakże mogłoby być inaczej) i wpaść na trop afery o licznych rozgałęzieniach. Szajka porywaczy i ich mocodawców, ludzi bez skrupułów sumienia, zostaje zdemaskowana i wszystko dobrze się kończy. Ale czy tak jest w rzeczywistości? Dostarcza ona coraz więcej przykładów o odmiennym zakończeniu…

Cytuję w tym miejscu notatkę sprzed kilku miesięcy zamieszczoną w “Daily News”, która ujawniła istnienie i działanie na wielką skalę “mafii transplantacyjnej”. Jej członkowie wywodzą się przede wszystkim z byłych republik Związku Sowieckiego, choć całością – najprawdopodobniej – kierują i nadzorują gangi rosyjskie doskonale zakonspirowane i zadomowione w Stanach Zjednoczonych. Obowiązuje w nich tylko jedna zasada: ‘‘chlapniesz cokolwiek – nie żyjesz!” I przestrzega się jej z całą skrupulatnością.

REKLAMA

W notatce twierdzi się m.- in., że szmugluje się do Stanów Zjednoczonych żywych dawców organów ludzkich, głównie płuc, nerek, szpiku kostnego. Nawet ich nie trzeba porywać, podobnie jak tej dziewczyny z cytowanej na początku książki, ponieważ dawcy sami wsiadają do samolotów za odpowiednią stawkę i zwrot kosztów podróży i lądują w Nowym Jorku, a stąd udają się przede wszystkim do prywatnych klinik rozmieszczonych gdzieś w Kalifornii i Kolorado, w których zgłaszają się jako altruistyczni dawcy wyrażający pisemną zgodę, w obecności miejscowego koronera, iż oświadczają swoją jasną i nieprzymuszoną wolę ofiarowania znajdującemu się w potrzebie takiemu to, a takiemu pacjentowi, ich znajomemu, co poświadcza wieloletnia między nimi korespondencja – na przekazanie nerki, płuca, części wątroby czy szpiku kostnego. Nikt w ich decyzję nie może ingerować, ponieważ byłoby to naruszanie integralnej części praw ludzkich. Zresztą w tych klinikach operujący lekarze rzadko kiedy nie są dopuszczani do spisku, a jeśli nawet nie – nie zadają zbyt wielu dociekliwych pytań, skąd pochodzi ten przypływ szczerego altruizmu. Byle tylko mieli ‘‘podkładkę’’ legalności dokonanego zabiegu.
Jeśli ją mają – to wszystko gra!

Poza jednym. Tym mianowicie, że dawcami są nagminnie Mołdawianie, Rumuni, Abchezi, Albańczycy, bo tutaj właśnie zapuściła swe macki “mafia transplantacyjna”. A ich ofiary, to biedacy, którzy pójdą na każde ryzyko, byleby tylko uzyskać trochę grosza dla swoich najbliższych.

Jak wykazało śledztwo federalne, na organy ludzkie istnieje duże zapotrzebowanie. W samych Stanach Zjednoczonych szacuje się obecnie, że na przeszczep każdego roku czeka około100,000 ludzi, w tym w samym Nowym Jorku około 8 tys. ludzi. W zeszłym roku 6 tys. 124 osób zmarło nie doczekawszy się transplantacji (w Nowym Jorku było ich 3,380). Nic więc przeto dziwnego, że choć proceder handlowania organami ludzkimi jest w Stanach Zjednoczonych nielegalny, a same transplantacje poddane są restrykcyjnym przepisom prawnym, to – co zrozumiałe – tego rodzaju handel częściami zamiennymi wręcz kwitnie. Fakt, że członek rodziny lub inny człowiek wiedziony altruizmem pragnie zaoferować ciężko choremu swój narząd, albo szpik kostny (jakże trudno udowodnić, że motywy takiego postępowania są zgoła inne) i że zrobiono tu transakcję handlową pt. “oferuję żywe części zamienne za odpłatnością!” stanowi przerażający w swojej istocie biznes. Liczy się w niej tylko nielegalny zysk pośredników (czytaj: mafii) dostarczających w umówione miejsce, o ustalonym czasie za ciężkie nieraz pieniądze ‘‘żywego królika-człowieka” z odpowiednim “zapasem” części wymiennych. Te ludzkie króliki zgadzają się na “podzielenie” się swoimi organami z potrzebującymi ich. No i co z tego, że – znajdując się pod przymusem ekonomicznym – zmuszone są je sprzedać? Oznacza to zarazem pojawienie się nowej grupy “handlowców’’, wyjątkowo perfidnych i nie cofających się przed niczym.

Nowy Graal
Celowo nawiązuję do Świętego Graala, kielicha, w którym umieszczona była woda życia, krew Chrystusowa, która potrafiła uczynić człowieka nieśmiertelnym, a co ważniejsze – przywrócić go do życia i zdrowia. Legenda pochodziła z czasów Średniowiecza, w którym wszakże szerzyły się najprzeróżniejsze zabobony, niekiedy ubrane w kształt głębokiej wiary, w to, że wszystko jest możliwe, bo też i wszystko znajduje się w rękach Boga.
Ale czyż ten przypadek podany poniżej nie jest przypadkiem współczesną wersją legendy o Graalu? Osądźcie sami:

‘‘Długie poszukiwania dobiegły wreszcie końca. Chirurdzy pochylili się nad dzisiejszym Graalem, który miał postać prawie półtorarocznego dziecka, dziewczynki o imieniu Marissa. Leżała ona pod narkozą na stole operacyjnym szpitala City of Hope National Medical Center w Duarte, miejscowości położonej w stanie Kalifornia. Chirurg wprowadził dwu i półcentymetrową igłę w biodro dziecka i powoli zaczął wyciągać z niego szpik. W ciągu dwudziestu minut uzyskał około filiżanki lepkiego czerwonawego płynu – substancji przywracającej życie komuś innemu.
Biorcą była siostra Marissy – dziewiętnastoletnia Anissa. Siostra oddawała siostrze, nieświadoma tego zresztą, bo decydowali rodzice, “kawałek siebie”. Młodsza – starszej.
Przez cewnik Hickmana wprowadzony do piersi starszej siostry, lekarz zaczął wpuszczać – kropla po kropli – szpik kostny, który okazał się być Graalem dla dogorywającej dziewczyny. Wystarczyło, aby szpik dostał się do krwioobiegu Anissy, w którym – niczym łososie powracający na tarło do miejsca swoich urodzin – zdrowe komórki zaczęły odnajdywać drogę do kości.
Zrobione! Jeśli wszystko ułoży się po myśli lekarzy i nie będzie jakiejś infekcji – starsza z sióstr, Anissa, przywrócona zostaje do życia, a młodsza Marissa nawet nie będzie pamiętała z wydarzenia wczesnego dzieciństwa niczego specjalnego.
No dobrze i co w tym takiego dziwnego? Przecież medycynie i tysiącom zwyczajnych ludzi znane są liczne przypadki przetaczania szpiku kostnego, ratujące tych, którzy umierali na złośliwą białaczkę szpikową. I, podobnie jak starsza siostra Marissy – Anissa – przywróceni zostali do życia dzięki temu zabiegowi.
No tak. Tyle, że Marissa poczęta została przez rodziców szukających rozpaczliwie ratunku dla Anissy. Anissa-Marissa, Marissa-Anissa. Taniec życia i śmierci.
Rodzice obu dziewczynek, Ayalowie, nigdy nie pogodzili się z losem ich umierającej córki. Wiedzieli od lekarzy, że największą nadzieją dla Anissy dawałby przeszczep szpiku kostnego od jej brata, albo siostry. Niestety, jedyny brat Anissy, Airon miał szpik niezgodny z tym, który mógłby być przyjęty przez system immunologiczny umierającej siostry. I w tej sytuacji zrozpaczeni rodzice (pani Ayala miała wówczas 43 lata) decydują się na jeszcze jedno dziecko. Szansa na zgodność tkankową szpiku była jak 1:4. Jednak, a może przede wszystkim, Ayalowie na tej loterii wygrali. Urodziło się zdrowe dziecko, dziewczynka, w kwietniu 1990 roku. Nie mieli też wątpliwości po co jest nim jeszcze jedno dziecko. Badania wykazały, że malutka Marissa mogła być dawcą szpiku kostnego dla swojej umierającej siostry. Przed tym m
usiała podrosnąć. Podrosnąć niczym doniczkowy kwiat. Tak mogłoby się wydawać postronnemu obserwatorowi. W/g niego Marissa miała być żywym nosicielem części zamiennych dla ciężko poszkodowanej i umierającej siostry. Ale takie rozumowanie byłoby jedynie uproszczeniem sprawy.
O tym, że przyszła siostra będzie miała tkankę szpikową zgodną z oczekującą nań starszą siostrą, rodzice wiedzieli już wcześniej. Jeszcze w życiu płodowym nienarodzonej córki, pobrano z jej pępowiny komórki macierzyste szpiku i nawet zamrożono je, aby były gotowe do przetoczenia w optymalnym momencie.
Noworodek musiał jednak podrosnąć do tego stopnia, by zabieg nie zagrażał jego życiu i zdrowiu. Wszyscy czekali na to, czy w ogóle zdążą z przetoczeniem – był to wyścig ze zbliżającą się coraz bardziej do Anissy śmiercią. Jednak wszystko potoczyło się zgodnie z prognozami. Nadszedł szczęśliwy finał. Dzisiaj Anissa jest mężatką, urodziła pierwsze swe dziecko, a Marissa jeszcze uczy się w high school. Oczywiście, wie że dla swej starszej siostry była prawdziwym Graalem.
Dramat Ayalów – urodzenie wbrew niepomyślnemu układowi szans, jeden do czterech, dziecka, by mogło ono ratować życie starszej siostry – dla wielu ludzi (dla mnie też) był prawdziwym cudem. Jednak – gdzieś na samym dnie – niemal w ostatnim błysku przemyślenia – pojawiają się wątpliwości, czy to wszystko odbyło się naturalnym porządkiem rzeczy, czy ten “cud” nie został wysterowany. Moje wątpliwości spotęgowała przeczytana niegdyś książka, o jakże dobitnym tytule: ‘‘Mięso” i ostatnimi, niestety, coraz liczniejszymi artykułami i notatkami prasowymi wyciąganymi z Internetu o ‘‘mafiach transplantacyjnych”. Wszystko to każe przypuszczać, że już za chwilę nastąpi kolejny krok, w którym jesteśmy blisko krawędzi niebezpiecznie śliskiego zbocza. Na samym jego końcu migoce nieskończona przepaść. Tam zaś ukazuje się cień doktora Mengele, który zaprasza eksperymentatorów do zwiedzania otchłani. Nie ma ona końca. No, chyba że chodzi tu o kraniec człowieczeństwa.

Mnie naprawdę gnębi obraz dziecka Ayalów, w którego sprowadzeniu na świat głównym celem nie było ono samo, otoczone uczuciem rodzicielskim, chciane i oczekiwane jako podmiot, a nie przedmiot. Raczej było to dziecko ‘‘na zamówienie”, urodzone po to, by służyło jako środek osiągnięcia czegoś na kształt skrzyni z częściami zamiennymi dla swojej siostry. Z jednej strony cud, nowy Graal, a z drugiej strony – wątpliwości i niedomówienia potwierdzone coraz to dosadniej. Ich kwintencją są przeczytane przeze mnie doniesienia prasowe o istnieniu i funkcjonowaniu “mafii transplantacyjnej’’. Tą niekiedy jest samo państwo. A celują w tym procederze Chiny Ludowe, handlując ludzkimi częściami wymiennymi pozyskiwanymi z rozstrzelanych skazańców.

Technika i moralność
Inżynieria genetyczna, która potrafi “czytać’’ w tej chwili prawie cały genom ludzki i manipulować poszczególnymi genami i ich właściwościami, także techniką przeszczepów rozwijają się tak szybko, że nowe praktyki (np. klonowanie człowieka czy sprawa prokreacji w stylu państwa Ayalów, ba, hodowla organów ludzkich na nosicielach – powiedzmy – szczurach czy świniach, o czym jeszcze napiszę w kolejnych artykułach), wyprzedzają i to zdecydowanie, zdolność społeczeństw świata do zapoznania się i zbadania wszelkich implikacji etycznych. A wszystko to jest częścią nowej kultury cywilizacji ludzkiej – oszałamiającej wprawdzie, ale zarazem dość niesamowitej i kompletnie nieprzyswajalnej moralnie, zwłaszcza w religii chrześcijańskiej.

Stąd tak gorące apele papieża Jana Pawła II, by ludzie zechcieli traktować życie jako cud sam w sobie, żeby nie igrali z jego unikalną, podstawową wartością. Stąd tak zdecydowane stanowisko Kościoła w sprawie klonowania człowieka czy innych “eksperymentów” genetycznych.

Są to nie tylko dylematy naukowców-genetyków, lekarzy, ale również każdego myślącego współczesnego człowieka, który widzi nieco dalej niż jego własny pępek. Widzi postęp całej ludzkości, jeśli wsparty jest o Boski Dekalog. Trzeba najpierw mieć wątpliwości, by później kierować się jasnymi, niesprzecznymi i uniwersalnymi zasadami. Wszak to wielki myśliciel z Królewca, niemiecki filozof XVIII-wieczny Emmanuel Kant powiedział:
“Niebo usiane gwiazdami nade mną, a we mnie – prawa moralne”. I z pewnością nie wyjdziemy do gwiazd (a już dzisiaj wiemy dokładnie, że to nastąpi, bo sama konieczność nas do tego zmusi), jeśli nie osiągniemy zgodności naszego postępowania z lex divini eaterna (z “wiecznymi prawami boskimi”). Wówczas będziemy wiedzieli co należy zrobić, aby podtrzymać życie – niekoniecznie nasze życie – ale inne, pod nieznanymi gwiazdami. Bo, być może, ktoś kiedyś uczynił to samo na naszej planecie i dlatego jesteśmy stworzeni “na obraz i podobieństwo Boga”.

Jest nad czym się zastanowić. Już dzisiaj, teraz – jesteśmy wszak na początku drogi – która jest tylko kontynuacją bożego planu.

REKLAMA

2090936339 views

REKLAMA

2090936640 views

REKLAMA

2092733105 views

REKLAMA

2090936929 views

REKLAMA

2090937075 views

REKLAMA

2090937220 views