REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystykaMadonna, Madonna i po Madonnie! (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

Madonna, Madonna i po Madonnie! (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

-

Warszawa – Podczas obecnego weekendu Madonna występuje już w Budapeszcie, skąd dalsza trasa jej tournee „Sweet & Sticky” (słodkie i lepkie) poprowadzi do Serbii, Rumunii, Bułgarii i Izraela. Po niedawnym występie w Polsce, do której wpadła jak po ogień, zdążyła już dać występ w Monachium, ale zyskała dzień wytchnienia, kiedy koncert w Słowenii został odwołany z powodu zbyt małej ilości sprzedanych biletów. Można powiedzieć „było, minęło”, ale z wielu względów jej pierwszy występ nad Wisłą zasługuje na uwagę nie tylko z punktu widzenia artystycznego.

A nawet zupełnie nie z artystycznego punktu widzenia, bo z artyzmem czy sztuką weteranka pop-estrady niewiele ma wspólnego. Za to tryskająca energią i pomysłami 51-letnia ikona popkultury zadziwia swą żywotnością, znajomością rynku rozrywkowego i umiejętnościami biznesowymi.
Znawca popkultury Robert Leszczyński stwierdził, że Madonna ma bardzo przeciętny głos i prawdopodobnie przepadłaby w pierwszej rundzie takiego konkursu talentów jak „Idol”. Ponadto nie gra na żadnym instrumencie muzycznym i nie ma żadnego formalnego przygotowania muzycznego. Za to nadrabia wytrwałością, determinacją i ciężką pracą, bo nadal ćwiczy sześć godzin dziennie. Z pokolenia takich sław jak George Michael, Tina Turner, Prince czy Michael Jackson, tylko na pozostała na scenie i końca jej kariery nie widać.

Przede wszystkim śledzi, co robi konkurencja, monitoruje rynek, zręcznie manipuluje mediami i wie, czego chcą widzowie i za co są gotowi zapłacić. Ludzie nie chodzą na Madonnę, żeby słuchać piosenek, przychodzą na widowisko i chcą się bawić. Jej występy to nie tyle koncerty co musicale, otoczone specjalnymi efektami spektakle, a zarazem wydarzenia medialne i obyczajowe, które dają niebotyczne zyski.

REKLAMA

Dla jednym jest „królową popu” dla innych „królową kiczu”, ale nikt nie odmawia jej tego, że jest doświadczoną, wytrawną biznesmenką. Jej majątek szacowano do niedawna na ok. $500 milionów, choć po rozwodzie z Guyem Ritchiem prawdopodobnie nieco zmalał. Nawet swoich przeciwników potrafi wprzęgnąć we własną kampanię reklamową. Na długo zanim przyjechała do Warszawy zapowiedziany koncert Madonny stał się jednym z najbardziej oprotestowanych w polskiej historii. Przeciwnicy zarzucali gwieździe, że „ukradła imię Matce Bożej” i jest „satanistką należącą do żydowskiej sekty”.
Nie wybaczyli Madonnie jej ostatniego, pełnego bluźnierczych akcentów tournee sprzed dwóch lat, w czasie którego parodiowała ukrzyżowanie Chrystusa, występując rozpięta na krzyżu w cierniowej koronie. Ale szalę przechyliła data warszawskiego występu, zbiegająca się ze Świętem Wniebowzięcia NMP, jednym z największych świąt kościelnych, które w Polsce ponadto jest Dniem Wojska Polskiego, świętem państwowym upamiętniającym Cud nad Wisłą z 1920 r.

Protest ogłosił i na władze naciskał, by odwołać widowisko, m.in. Komitet Obrony Wiary i Tradycji Narodowych „Pro Polonia” z radnym sejmiku mazowieckiego Marianem Brudzyńskim na czele. „Przeciw koncertowi protestować będzie wiele grup katolickich, a całość koordynuje nasz komitet – wyjaśniał Brudzyński. Twierdził, że w czasie protestu, który będzie miał charakter „patriotycznego pikniku”, ma brać udział około tysiąca osób. Uczestnicy będą śpiewać hymn narodowy, pieśni patriotyczne i religijne. „To święto religijne i państwowe. W tym dniu mamy prawo do wyrażania swojego przywiązania do wiary katolickiej, barw narodowych, do godła i hymnu” – zaznaczył Brudzyński.

Do przeciwników organizowania koncertu właśnie w dniu święta religijno-narodowego dołączył były prezydent Lech Wałęsa, natomiast obecnie urzędujący politycy byli podzieleni. Znacznie więcej przeciwników znalazło się w szeregach opozycyjnego Prawa i Sprawiedliwości niż w rządzącej Platformie Obywatelskiej, a – jak było do przewidzenia – najwięksi zwolennicy występu znaleźli się wśród antyklerykalnych postkomunistów z SLD.

Choć nie ma wśród duchowieństwa zbyt wielu zwolenników Madonny, Kościół nie zgodził się odprawić w tym czasie polnej mszy „protestacyjnej” na Placu Bankowym, bo byłaby to jaskrawa instrumentalizacja religii i wykorzystanie jej do celów czysto politycznych. Poszczególni biskupi i księża apelowali do dokonania właściwego wyboru między prawdziwą Madonną Jasnogórską a popkulturową uzurpatorką jej imienia. A poszczególni wierni wybierali jedno lub drugie, albo jedno i drugie: rano świątynie warszawskie były jak zawsze w tym dniu przepełnione, a wieczorem niektórzy wybrali się na koncert. Na Jasnej Górze w tym dniu zgromadziło się ponad 100 tys. wiernych.

Medialnie nagłaśniane (wszak to wdzięczny temat na sezon ogórkowy!) protesty, petycje i wywiady przeciwników Madonny prawdopodobnie odniosły efekt odwrotny od zamierzonego. Jeszcze tydzień przed koncertem spodziewano się, że może na koncert się wybrać ok. 70 tys. fanów, a faktycznie widowisko obejrzało na terenie b. lotniska wojskowego na Bemowie ok. 80 tys. Mogłoby przyjść znacznie więcej, bo nie wszystkie bilety sprzedano. W każdym bądź razie daleko było Madonnie do rekordu Michaela Jacksona, którego koncert na tymże lotnisku w 1996 r. przyciągnął 120 tys. fanów.
„Hello Poland!” – Madonna pozdrowiła swoich fanów, a 80-tysięczna widownia entuzjastycznie odpowiedziała rzęsistymi brawami i okrzykami. Królowa popu siedziała na ogromnym tronie i królowała nad widownią. Śpiewała dawniejsze i nowsze hity, to znów rzuciła się w wir akrobatycznych wręcz tańców, wcale nie ustępując towarzyszącemu jej zastępowi młodych, wysportowanych tancerzy. Co jakiś czas znikając za kulisami, by wkrótce się ponownie zjawić już w innym stroju scenicznym.

W pewnym momencie fani, którzy wcześniej skrzyknęli się przez Internet, zaśpiewali jej „Happy Birthday” z okazji 51. urodzin, jakie miała nazajutrz obchodzić, i pokazały piosenkarce wycięte z papieru białe serca. Zaśpiewali też „Sto lat”, na co Madonna, jakby w zamieszaniu pytała kogoś na scenie, co to jest, co oni śpiewają. Gdy odpowiedziano jej, roześmiała się i powiedziała: „I feel your love!” (Czuję waszą miłość).

Podczas koncertu Madonna uczciła pamięć zmarłego niedawno króla popu Michaela Jacksona. Na telebimie pojawił się jego teledysk „Billie Jean”, a przebrany za niego tancerz w cekinowej kurtce, białych skarpetach i białej rękawiczce odtworzył słynny jacksonowski „Moonwalk” (księżycowy spacer), po czym królowa popu zachęciła fanów do gromkich braw ku czci zmarłego.
„Madonna na scenie zatrzymała czas – skomentował widowisko dziennik „Rzeczpospolita” – Warszawski koncert pokazał, że królową popu nie interesują już prowokacje – jej głowę zaprząta pytanie: jak pozostać wiecznie młodą? (…) Na scenie nie było widać różnicy między nią a młodszymi o trzydzieści lat tancerzami: wyginają się, skaczą, biegają z takim samym zapałem i wytrwałością. Madonna – z najbardziej prowokującej – przeistacza się w najbardziej witalną ikonę popkultury”.

Podobnie brzmiała recenzja „Gazety Wyborczej”: „Na warszawskim Bemowie było właściwie wszystko to, czego po Madonnie można się spodziewać. Seria kapitalnie uwspółcześnionych hitów, które już weszły do historii muzyki rozrywkowej. Imponujący pokaz profesjonalizmu oraz scenicznej sprawności wokalistki i towarzyszącego jej zespołu(…). Zabrakło w sumie tylko jednego, do czego Madonna skutecznie nas przez lata przyzwyczajała – skandalu. Ona, która na poprzedniej trasie
koncertowej szokowała w koronie cierniowej i rozpięta na krzyżu, tym razem postawiła po prostu na show i dobrą zabawę”.
„To było fantastyczne!”, „Madonna była boska!”, „Wspaniałe widowisko!”, „Niezapomniane przeżycie!”, „Porywający koncert!”, „Będę miała co opowiadać dzieciom i wnukom!”, „Zajebisty show!”, „Drogo, bo drogo, ale nie żałuję!” To zaledwie garstka wypowiedzi fanów opuszczających koncert, na który najdroższe bilety kosztowały 1200 złotych (ponad $400).

Madonna sprawiła swoim zagorzałym zwolennikom tylko jeden zawód: koncert się urwał po niespełna dwu godzinach, a na wielkim ekranie pojawiły się słowa: „GAME OVER” (gra skończona). Nie było bisów, na które fani liczyli, a piosenkarka zniknęła za kulisami i już nie wróciła. Za kilkadziesiąt minut była już w samolocie i parę minut po północy opuściła Polskę w drodze do Budapesztu.

Zawiedli się mieszkańcy wielkopolskiego miasteczka Rumin, którzy zapraszali do siebie Madonnę, bo zamierzali jej nadać honorowe obywatelstwo. Organizator tej inicjatywy Mariusz Ciszak zamówił koszulki z podobizną Madonny i zapowiedział występ miejscowej młodzieży na jej cześć. Madonna nie przyjechała, ale miejscowość zdobyła międzynarodowy rozgłos. Do maleńkiego Rumina zjechali jeszcze przed przybyciem Madonny do Polski wysłannicy największych światowych agencji prasowych i gazet.

Bardziej prawdopodobna wydawała się wizyta Madonny na terenie b. hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz. Pogłoski na ten temat zaczęły krążyć potem jak menedżer gwiazdy Guy O’Seary pojawił się w muzeum oświęcimskim. Przez dwa dni różni dziennikarze i ekipy telewizyjne warowali pod bramą Auschwitz na wypadek, że Madonna może się tam pojawić. Jej członkostwo w żydowskim kulcie mistycznym zwanym Kabałą zdawało się uwiarygodniać takie przypuszczenie.

Ostatecznie Madonna do Auschwitz nie przybyła. Czy kiedykolwiek rozważała taką możliwość? – nie wiadomo. Natomiast urodzony w Izraelu O’Seary napisał w serwisie internetowym: „Pojechałem do Auschwitz dziś, bo nie byłem pewien, czy będę miał szansę pojechać tam znowu. Po tym, jak tam byłem, wiem, że na pewno tam wrócę. Muszę”.
Robert Strybel

REKLAMA

2091106028 views

REKLAMA

2091106328 views

REKLAMA

2092902787 views

REKLAMA

2091106609 views

Wielkanocny napad

Mieszkanie dla Phila

Dzieci tyranów

Kanał śmierci

Powrót na szczyt

REKLAMA

2091106755 views

REKLAMA

2091106899 views