REKLAMA

REKLAMA

0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaPublicystyka3000 Polaków w Afganistanie? (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

3000 Polaków w Afganistanie? (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)

-

Warszawa – Już w przyszłym tygodniu ma zostać podpisana umowa o stacjonowaniu amerykańskich wojsk w Polsce. Polscy negocjatorzy uzgodnili także zasady, na jakich będzie w kraju umieszczony sprzęt wojskowy, w tym bateria rakiet Patriot, i jak będzie działał obsługujący go oddział amerykańskich żołnierzy.

Niezależnie od niedoszłej tarczy antyrakietowej, z której prezydent Obama się dość niezręcznie wycofał w wymownym dniu 17 września br., o rakiety Patriot Polska od dawna się upominała.

W sierpniu 2008 roku podpisano umowę polsko-amerykańską o umieszczeniu w Polsce elementów systemu obrony przeciwrakietowej mającego chronić terytorium Stanów Zjednoczonych i amerykańskie wojska stacjonujące za granicą przed atakiem ze strony tzw. „krajów zbójniczych”, do których według terminologii poprzedniej administracji należały przede wszystkim Iran i Korea Północna.

REKLAMA

W Polsce miała zostać ulokowana baza 10 wyrzutni rakiet przechwytujących, a w Czechach planowano zainstalować radar. We wrześniu b. roku administracja Obamy ogłosiła rezygnację z tarczy antyrakietowej. Na to miejsce Waszyngton zaproponował „nowe, lepsze, bardziej skuteczne” uzbrojenie w postaci mobilnych naziemnych rakiet krótkiego i średniego zasięgu SM-3, zainstalowanych na okrętach. Z czasem ma powstać ich naziemna wersja, a Polska stanie się gospodarzem jednego z tych zestawów
Natomiast rakiety średniego zasięgu Patriot mają bronić terytorium Polski przed atakiem ze strony…. (tego głośno żaden z polityków polskich czy amerykańskich nie mówił)…. bliższych napastników ze Wschodu. Jest tajemnicą poliszynela, że chodzi o Rosję.

Ale niezależnie od konkretnych rozwiązań zbrojeniowych, Polsce najbardziej zależało i nadal zależy na fizycznej obecności żołnierzy amerykańskich na jej terytorium. Prosił o to podczas listopadowej wizyty w Waszyngtonie polski minister obrony narodowej, dając wyraźnie do zrozumienia, że chodzi o wzmocnienie obrony Polski przed Rosją. Już sama przynależność do NATO, gdzie obowiązuje zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, gwarantuje bezpieczeństwo kraju przed obcymi zakusami, ale Warszawa uważa, że dodatkowym zabezpieczeniem byłaby obecność wojsk USA. Potencjalny agresor dobrze się zastanowi zanim zaatakuje kraj, w którym stacjonują „chłopcy Wuja Sama”.

Jak było do przewidzenia, Moskwa się krzywi na obecność wojsk amerykańskich w dawnym kraju satelickim. Szef rosyjskiej dyplomacji wyraził zdziwienie, że taki rozsądny polityk jak Sikorski mógł tak postępować. Powstaje pytanie: skoro Rosja nie ma żadnych złych zamiarów wobec zachodnich sąsiadów, dlaczego tak się oburza, kiedy ci sąsiedzi usiłują poprawić swoje poczucie bezpieczeństwa? Tak było kiedy Polska i inne nowo wyzwolone kraje przystępowały do NATO, kiedy rozwijano koncepcję tarczy antyrakietowej na terenie Polski i Czech oraz obecnie, kiedy amerykańscy sojusznicy Polaków mają stacjonować w Polsce.

Najdłużej trwały polsko-amerykańskie negocjacje nie wokół szumnych ideałów (obrona wolności, niepodległości, demokracji itp.), ani nawet spraw zbrojeniowych, lecz ludzko-finansowych. Przedmiotem trwających ponad rok negocjacji były kwestie jurysdykcji i podatków. Kto ma sądzić żołnierza amerykańskiego, który po pijanemu potrąci Polaka samochodem czy popełni inne przestępstwo? Nie od dziś młodzi żołnierze za granicą nierzadko pakują się w różne kłopoty.

Strona amerykańska początkowo chciała, by żołnierze z USA podlegali tylko prawu amerykańskiemu, Polacy zaś, żeby odpowiadali przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Ostatecznie osiągnięto kompromis: za występki popełnione na terenie bazy i w czasie pełnienia służby żołnierz amerykański podlega prawu amerykańskiemu. Po służbie poza jednostką zaś – prawu polskiemu. Poza tym Amerykanie chcieli, by zwolnienia podatkowe przysługiwały nie tylko amerykańskiemu personelowi, ale także zatrudnianym przez wojsko firmom. Strona polska zgodziła się na to w zasadzie, ale znacznie ograniczyła grupę, której należą się ulgi.

Pobyt wojsk amerykańskich to także wymierne korzyści finansowe dla kraju, zwłaszcza dla gospodarki lokalnej w okolicach bazy. Jednostka wojskowa daje pracę miejscowej ludności a zarazem wspiera lokalny handel zaopatrując się w niezbędne towary. Warto przypomnieć, że stacjonujących w Niemczech ok. 70 tys. wojsk amerykańskich daje temu krajowi ponad $10 miliardów. Amerykański oddział w Polsce ta zaledwie nieznaczny ułamek tych proporcji, ale zawsze jakiś zastrzyk finansowy będzie, choć odczuwalny jedynie na terenie wokół bazy.

Zdaniem niezależnych analityków wojskowych, bateria rakiet Patriot ma znacznie wyłącznie symboliczne. „Nie ma ona praktycznie żadnego znaczenia z punktu widzenia wojskowego–twierdzi Jan Staniłko z warszawskiego Instytutu Sobieskiego. –To nonsens. Jedna bateria nic nie zmienia. Mogłaby obronić jedną dzielnicą miasta, ale nie cały kraj. Na to trzeba by od 10 do 15 baterii Patriot”.
Mało tego, ta jedna bateria i tak nie ma przebywać na terenie Polski przez cały czas, lecz będzie zmieniać lokalizację – raz będzie w Niemczech, raz w Polsce. Dopiero w 2012 r. Waszyngton pozostawi ją ostatecznie na terenie Polski.
Jak to się wszystko ostatecznie ułoży, dopiero się okaże, ale USA już teraz żądają wzajemności. Ma to być transakcja wiązana: za pobyt amerykańskich żołnierzy w Polsce, Warszawa ma zasilić NATO-wską operację w Afganistanie dalszym tysiącem żołnierzy.

Powołując się na różne źródła oficjalne, media informowały ostatnio o zamiarach zwiększenia polskiego kontyngentu w Afganistanie. M.in dziennik „Polska” dowiedział się od rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych Piotra Paszkowskiego, że liczba dodatkowych żołnierzy nie przekroczy tysiąca. Paszkowski dodał jednak, że ostateczną decyzję w tej sprawie ogłosi premier Tusk.

W tym tygodniu jednak Tusk poinformował, że decyzje o ewentualnym zwiększeniu polskiego kontyngentu w Afganistanie zapadną dopiero na przełomie roku. Takie odkładanie drażliwej sprawy jest zrozumiałe ze strony polityka zapatrzonego w sondaże poparcia i dbającego przede wszystkim o własny wizerunek przed nadchodzącymi wyborami. Wysłanie dodatkowych wojsk bowiem będzie posunięciem niepopularnym.

Polska opinia publiczna dobrze pamięta pochwały Białego Domu pod adresem „najwierniejszego sojusznika USA”, jakim miała być Polska. Pamięta się kreślone wizje wielkich możliwości dla lukratywnych polskich inwestycji w Iranie, nawet własnego dostępu do bliskowschodnich pól naftowych. A sprawa zniesienia wiz amerykańskich dla owego „najwierniejszego sojusznika” już niejednokrotnie wydawała się bliska spełnienia.

Nawet zanim zaczęto mówić o zwiększeniu polskiego kontyngentu olbrzymia większość Polaków uważała, że polskie wojska należy w ogóle wycofać z Afganistanu. Już we wrześniu tego zdania było 81 procent ankietowanych, zaledwie 13 procent uważało, że Polacy powinni w Afganistanie zostać, sześć procent nie miało zdania w tej sprawie. Nic dziwnego więc, że Tusk decyzje uzależnia od samych Amerykanów.

W afgańskiej prowincji Ghazni przebywa obecnie 2000 tys. polskich żołnierzy, a dalszych 200 czeka w odwodzie w kraju. Zwiększenie kontyngentu do 3000 uczyniłoby z Polski wyraźnym przodownikiem w stosunku do stanu wyjściowego. Premier Wielkiej Brytanii zapowiedział, że jego kraj wyśle dodatkowych 500 żołnierzy. To zdecydowanie mniej, niż oczekuje Obama, ale także w Zjednoczonym Królestwie większość (56%) sprzeciwia się brytyjskiej obecności w tym kraju. Popiera ją tylko 37 procent.

Największy kontyngent w 68-tysięcznych wielonarodowych siłach zbrojnych działających
pod dowództwem NATO w Afganistanie mają oczywiście stany Zjednoczone (35 tys.), na drugim miejscu jest Zjednoczone Królestwo (9000), a dalej: Niemcy (4250), Francja (3000), Włochy (2795), Holandia (2100), Australia (1350) i Hiszpania (1000). Spośród byłych krajów bloku sowieckiego po Polsce (2000), największy kontyngent ma Rumunia (prawie 1000 żołnierzy).

Ale fakt, że nikt jeszcze w Afganistanie nie wygrał – ani Anglicy w XIX wieku, ani Sowieci w latach 80. ub. stulecia – oraz przeciwna wojnie opinia publiczna studzi chęć do większego zaangażowanie się w wojnę. Kanada już ogłosiła plan wycofania większości swoich 2800 żołnierzy do 2011 roku. Niemcy chcą, by ich jednostki zajęły się głównie szkoleniem afgańskich sił bezpieczeństwa, a lewicowy współkoalicjant kanclerz Merkel domaga się planu wycofania niemieckich sił z operacji NATO-wskiej.

W Polsce postkomuniści i inni pacyfiści najgłośniej domagając się wycofania polskich wojsk na razie mają znikomy wpływ główny nurt na scenie politycznej, ale z czasem może to się zmienić. Jest rzeczą zrozumiałą, że każdy żołnierz wracający stamtąd w trumnie podsyca sprzeciw społeczeństwa wobec udziału Polaków w operacji w tym odległym, pustynno-górzystego kraju.
Robert Strybel

REKLAMA

2090932292 views

REKLAMA

2090932595 views

REKLAMA

2092729055 views

REKLAMA

2090932878 views

REKLAMA

2090933025 views

REKLAMA

2090933170 views