Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 19:13
Reklama KD Market

(Nie)złe porażki

(Nie)złe porażki
fot. Depositphotos.com

Drodzy Rodzice, jak tam Wasze noworoczne postanowienia? Mam nadzieję, że nadal nad nimi pracujecie. Większość jednak z tych, którzy je składali być może zapyta teraz: „Postanowienia – jakie postanowienia?” Do lutego bowiem, jak pokazują badania, większość noworocznych planów zostaje zarzucona. 

Niektórzy przechodzą nad tym do porządku dziennego, ale zapewne są i tacy, którzy podejdą do tego, jak do porażki. Podobne schematy możemy zauważyć również u naszych dzieci. W obliczu przegranych zawodów, słabej oceny w szkole, odrzucenia przez towarzystwo… Może się zdarzyć, że dziecko potraktuje to jako porażkę, z której wcale nie będzie łatwo się podnieść. 

To nie koniec świata

Stając oko w oko z dziecięcymi niepowodzeniami widzimy ogrom emocji, czasem łzy, ale… Powody takiego stanu rzeczy wydają nam się często dość błahe lub nieadekwatne do reakcji. To właśnie w takich sytuacjach zdarza nam się powiedzieć: „Przestań, nie ma o co się złościć/płakać” Nasza perspektywa nie jest taka jak ta dziecięca. Nas taka porażka nie dotyka bezpośrednio, więc, czy mamy prawo oceniać emocje innych? Czy sami chcielibyśmy usłyszeć, że nie ma o co tak się wściekać, czy kruszyć kopii? Przypuszczam, że NIE. Pamiętajmy zatem o tym w odniesieniu do naszych pociech. Zamiast dodatkowo obwiniać je za „niewłaściwe” postrzeganie sytuacji i świata!

 A gdyby tak okazało się, że od umniejszania emocji, znacznie skuteczniejsza jest ich akceptacja i próba zrozumienia, odkrycia leżących za nimi potrzeb? „Widzę, że jest ci przykro… Czego potrzebujesz? Rozumiem, że możesz czuć się niezadowolony…” Takie podejście pomaga otworzyć rozmowę i przestrzeń do wygadania się, zrzucenia ciężaru.

Czy można tego uniknąć?

Poznałam kiedyś pewną babcię, która starała się usunąć wszelkie przeszkody sprzed nóg swego wnuka i zapobiec wszelkim możliwym porażkom. Dziecko zawsze było blisko babci, wspinało się na drobne wzniesienia z jej pomocą, zjeżdżało ze zjeżdżalni trzymając ją za rękę. Kiedy ktoś zadawał dziecku pytanie, zawsze odpowiadała babcia, a jedzenie, które mu podawało musiało mieć odpowiednią konsystencję – papki, aby kilkulatek nie męczył się gryzieniem. Mogę tylko podejrzewać, jak rozwinął się wspomniany chłopiec. To, co na pewno się wydarzyło, to dość duże problemy z aparatem mowy, związane między innymi z brakiem „wyzwań”, pobudzaczy w postaci twardszych pokarmów. 

Piszę o tym, ponieważ, prawdopodobnie nie ma możliwości zabezpieczyć dziecko przed wszystkimi porażkami, jakie mogą je spotkać. Z drugiej strony, warto pamiętać o tym, że przeżyte niepowodzenia nas uodparniają. Działają trochę jak szczepionka, dzięki której nasz organizm/mózg uczy się sposobów poradzenia sobie. „Co możesz zrobić następnym razem?” – To pytanie, które warto zadać dziecku, aby pobudzić jego pomysłowość i uświadomić, że porażka to nie koniec świata!

Uważne podejście

Ciekawy sposób radzenia sobie z porażkami możemy odnaleźć również w uważności, czyli Mindfulness. To podejście oparte na byciu tu i teraz, bez osądzania, pomaga radzić sobie ze stresem i  w różnych sytuacjach. Myślę, że warto przywołać tutaj chociażby metodę RAIN. Niezwykle prosta, złożona z czterech kroków:

  • R – jak rozpoznanie – co się ze mną dzieje? Jak się czuję? Gdzie to czuję w sobie?
  • A – jak akceptacja – to, co czuję i myślę może mi się nie podobać, może nie podobać się innym, ale mam do nich prawo, mogę sobie na to pozwolić;
  • I – jak inwestygacja – badanie, z czego wynikają moje uczucia? Czy mogą być jeszcze inne powody, że czuję się tak, a nie inaczej?
  • N – jak nie utożsamiaj się z uczuciami – Nie jestem zła, ale czuję złość, nie jestem smutny, ale czuję smutek. To niewielka zmiana, która robi sporą różnicę. Oddzielamy się od swoich emocji, możemy spojrzeć na nie z dystansu.

Ten kij ma dwa końce

Kiedy stajemy twarzą w twarz z porażką, często wydaje nam się, że to już koniec drogi. Tymczasem warto pamiętać, że jeżeli jest wejście do tego dołka, w który wpadamy gdy coś nam nie wychodzi, to musi być również wyjście.

Ta droga wyjściowa, nie zawsze jest jasna, prosta i bezproblemowa, ale warto jej poszukać. Zamiast więc obwiniać się, że kolejny raz wpadliśmy w dołek, warto przypomnieć sobie o drodze wyjściowej. Ta metafora dołka, może okazać się szczególnie atrakcyjna dla naszych dzieci, którym możemy narysować wspomniany dół i wyjście z niego, a może nawet drabinkę wyjściową…?

Przykład

Tak dla dzieci, jak i dla nas, atrakcyjne bywają często historie ludzi, którzy pokonywali przeciwności, stawiali czoła porażkom w drodze do sukcesu. Można tu wspomnieć między innymi takie postacie, jak J. K. Rowling, czy Michael Jordan. 

Dla naszych dzieci jednak, są historie i osoby znacznie ważniejsze i bardziej inspirujące. Te osoby to oczywiście My – ich rodzice. Dlatego też powyższe rady, nie są skierowane wyłącznie do dzieci, ale najpierw do nas. Kiedy my dorośli nauczymy się radzić sobie z porażkami i niepowodzeniami, damy najlepszy przykład i wsparcie naszym dzieciom.

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama