Brzmienie ciszy
Początki współpracy Simona i Garfunkela sięgają ich lat szkolnych w Queens, w Nowym Jorku. Obaj urodzili się w 1941 roku, a ich przyjaźń i współpraca artystyczna rozpoczęła się, gdy byli jeszcze nastolatkami. W latach 50. występowali pod nazwą „Tom & Jerry” i odnieśli umiarkowany sukces dzięki piosence „Hey, Schoolgirl”. Jednak ich drogi rozeszły się na kilka lat, zanim zdecydowali się ponownie połączyć siły na początku lat 60., gdy folk-rock zyskiwał na popularności.
Pierwszy album duetu „Wednesday Morning, 3 A.M.”, wydany w 1964 roku, początkowo nie odniósł sukcesu komercyjnego. Dopiero po ponownym wydaniu piosenki „The Sound of Silence” jako singla, z dodanym elektrycznym aranżem, para zdobyła ogólnokrajową sławę. „The Sound of Silence” szybko stał się światowym hitem i dotarł na pierwsze miejsce listy przebojów Billboardu, co zapoczątkowało lawinowy wzrost popularności duetu. Tekst utworu, pełen melancholii i refleksji na temat samotności oraz alienacji, stał się symbolem ówczesnych nastrojów społecznych.
Sukces „The Sound of Silence” umożliwił muzykom nagranie kolejnych albumów, takich jak „Parsley, Sage, Rosemary and Thyme” (1966) oraz „Bookends” (1968), które ugruntowały ich pozycję na rynku muzycznym. Piosenki takie jak „Mrs. Robinson” stały się klasykami.
Jednak mimo artystycznych sukcesów ich wzajemne relacje były trudne i pełne napięć. Simon przejawiał większe ambicje twórcze, co prowadziło do nieporozumień i konfliktów między muzykami. Ostatecznie duet rozpadł się w 1970 roku po wydaniu albumu „Bridge Over Troubled Water”, który okazał się ich największym komercyjnym sukcesem.
Po rozpadzie duetu obaj muzycy rozpoczęli kariery solowe. Simon odniósł znaczne sukcesy jako solowy artysta, eksperymentując z różnymi stylami muzycznymi i zdobywając uznanie krytyków za albumy takie jak m.in. „Graceland”. Garfunkel również kontynuował karierę solową, choć jego osiągnięcia były mniej spektakularne. Mimo zakończenia współpracy, Simon & Garfunkel okazjonalnie powracali na scenę, występując razem na specjalnych recitalach, takich jak słynny koncert w Central Parku w 1981 roku, który zgromadził kilkaset tysięcy widzów.
Byłem głupcem
Ostatnio jednak po raz pierwszy od wielu lat zarysowała się perspektywa pojednania i wskrzeszenia legendarnego duetu, mimo że obaj muzycy mają dziś po 83 lata. W rozmowie z dziennikarzami gazety „The New York Times” Garfunkel powiedział wprost: „Byłem głupcem”. Opisał pełne łez spotkanie z Simonem, podczas którego jego dawny partner muzyczny powiedział, że obraził go pewien wywiad sprzed lat. Podobno para się pogodziła. Garfunkel opisał to wszystko tak:
„Kilka tygodni temu spotkałem się na lunchu z Paulem. Pierwszy raz od wielu lat byliśmy razem. Spojrzałem na Paula i zapytałem: Co się stało? Dlaczego się nie widzieliśmy przez tyle lat? Paul wspomniał o starym wywiadzie, w którym powiedziałem kilka rzeczy. Wzruszyłem się, gdy powiedział mi, jak bardzo go zraniłem. Z perspektywy czasu myślę, że chciałem zmienić wizerunek Simona i Garfunkela jako miłych facetów. Było to głupie. Zaplanowaliśmy kolejne spotkanie. Czy Paul przyniesie swoją gitarę? Kto wie? Dla mnie chodziło o chęć zadośćuczynienia, zanim będzie za późno. Czuliśmy, jakbyśmy wrócili do wspaniałego miejsca. Kiedy teraz o tym myślę, łzy spływają mi po policzkach”.
Garfunkel udzielił wywiadu, promując nowy album „Father and Son”, nagrany z synem Artem Jr., który również rozmawiał o ponownym spotkaniu ojca z Simonem: „Przez lata mieli wzloty i upadki, ale po spotkaniu tata był bardzo szczęśliwy. Myślę, że jest szansa, iż ponownie spotkają się muzycznie. Mówię hipotetycznie, ale może chodzić o jakieś duże wydarzenie charytatywne w telewizji. A przy odrobinie zachęty ze strony ich rówieśników z branży muzycznej mogłoby to doprowadzić do powstania nowego materiału”.
Nie wiadomo dokładnie, jaki wywiad uraził Simona. Być może chodzi o słowa wygłoszone w 2015 roku w czasie rozmowy z dziennikarzem brytyjskiego pisma „The Guardian”: „Jak mogłeś odejść z tego szczęśliwego miejsca na szczycie świata, Paul? Co się z tobą dzieje, idioto? Jak mogłeś to tak zostawić, palancie?”. Możliwe jest jednak, iż Simona uraziły jakieś inne słowa.
Natomiast pewne jest to, że Paul był zirytowany karierą aktorską Garfunkela, która rozpoczęła się pod koniec lat 60., ale nie przyniosła mu większych sukcesów. „Myślę, że gdyby Artie został wielką gwiazdą filmową, odszedłby raz na zawsze” – napisał Simon w swoich wspomnieniach. „Zamiast być po prostu człowiekiem, który śpiewał piosenki Paula Simona, mógłby być Artem Garfunkelem, wielką gwiazdą samą w sobie. To sprawiło, że pomyślałem, iż ja nadal mogę być facetem, który pisze piosenki i je śpiewa. Nie potrzebowałem Artiego”.
W 2001 roku, gdy został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame, Simon powiedział: „Żałuję zakończenia naszej przyjaźni. Mam nadzieję, że pewnego dnia przed śmiercią pogodzimy się ze sobą. Bez pośpiechu”. I teraz wiele wskazuje na to, że to jego marzenie się spełni. Simon ostatnio wycofał się z tras koncertowych, a nawet pojedyncze występy na żywo stały pod znakiem zapytania w związku z utratą słuchu, której zaczął doświadczać podczas nagrywania albumu „Seven Psalms” w 2023 roku. Powiedział jednak mediom, że jest optymistą. Garfunkel nadal występuje na żywo i pojawi się na pięciu koncertach w Nowym Jorku jeszcze w tym roku.
Krzysztof M. Kucharski