Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 20:24
Reklama KD Market

Właściciele chicagowskich barów i restauracji sprzeciwiają się podwyżce podatku od alkoholu

Obawy przed ucieczką klientów na przedmieścia.
Właściciele chicagowskich barów i restauracji sprzeciwiają się podwyżce podatku od alkoholu

Autor: Adobe Stock

Branża gastronomiczna wzywa Radę Miasta Chicago do odrzucenia proponowanej przez burmistrza Brandona Johnsona podwyżki podatku od sprzedaży alkoholu, która miałaby przynieść dochody rzędu ponad 10 milionów dolarów. To jedna z ostatnich propozycji załatania prawie miliardowej dziury w budżecie Chicago, po tym, jak radni zagłosowali przeciwko 300-milionowej podwyżce podatków od nieruchomości.

Byłaby to pierwsza podwyżka podatku od sprzedaży alkoholu od 16 lat i, jak oszacowało biuro budżetowe burmistrza Chicago, mogłaby przynieść około 10,6 miliona dolarów wpływów do budżetu.

„To jest umiarkowana propozycja” – powiedział burmistrz Brandon Johnson w środę, 20 listopada. „Chodzi po prostu o podniesienie podatku, który nadążałby za inflacją, a i tak nie mamy najwyższego podatku na alkohol w porównaniu z innymi miastami w stanie Illinois”.

W ramach propozycji burmistrza Brandona Johnsona podatek od sprzedaży alkoholu o zawartości 20% lub więcej alkoholu wzrósłby z 2,68 dol. do 3,62 dol. za galon. Z kolei podatek od sprzedaży piwa zwiększyłby się o 10 centów, osiągając 39 centów za galon.

Chociaż większość biznesów mogłaby przerzucić koszt wzrostu podatku na konsumentów, trudno dokładnie określić, jak bardzo wpłynęłoby to na cenę koktajlu lub piwa w barze.

„To nie jest proste porównanie jeden do jednego” – mówi portalowi Eater Chicago rewident miejski Chasse Rehwinkel. „Podatki są naliczane na poziomie hurtownika, więc niekoniecznie właściwe jest bezpośrednie przypisywanie ich restauracji”.

Zakładając, że podatek zostanie w całości przeniesiony na konsumenta, cena 16-uncjowej puszki piwa mogłaby wzrosnąć o 1,25 centa – dodaje Rehwinkel.

Podczas obliczania potencjalnych wpływów z nowego podatku Chasse Rehwinkel zauważył, że biuro budżetowe burmistrza uwzględniło zmiany w zachowaniach konsumentów, które mogą wyniknąć z podwyżki. Kiedy rząd nakłada tzw. „sin tax” (grzeszny podatek) na produkty uznawane za szkodliwe dla społeczeństwa, takie jak alkohol czy papierosy, podatek ten może zniechęcać konsumentów do ich zakupu, co z kolei zmniejsza dochody do budżetu.

Walkę z propozycją burmistrza rozpoczęły już Stowarzyszenie Branży Gastronomicznej w Chicago i Stowarzyszenie Detalistów w Illinois. Właściciele barów i restauracji zorganizowali konferencję prasową w środę, 20 listopada, w Haymarket Brewing & Pub w West Loop. Koalicja oświadczyła, że odmówi negocjacji z miastem w sprawie proponowanej podwyżki. Do ich sprzeciwu przyłączył się także związek zawodowy Teamsters Local No. 710, reprezentujący kierowców ciężarówek dostarczających hurtowe ilości piwa, wina i alkoholi.

„Będziemy walczyć na każdym poziomie” – deklarował Pat Doerr, dyrektor Hospitality Business Association of Chicago.

Przedstawiciele branży gastronomicznej w naszym mieście twierdzą, że podwyżka podatku od sprzedaży alkoholu skłoni tylko klientów do robienia zakupów na przedmieściach.

„Mniej klientów przyjdzie, a ci, którzy się pojawiają, wydadzą mniej. Zamiast lokalnego piwa, które zwykle kosztuje więcej, wybiorą Miller Lite. Będą także dawać mniejsze napiwki naszym pracownikom” – mówił Mark Robertson, współwłaściciel 2Bears Tavern Group.

Przedstawiciele tej branży zapowiadają, że w przyszłym miesiącu przeniosą walkę do ratusza (City Hall). Doerr twierdzi, że ma co najmniej 25 radnych gotowych sprzeciwić się propozycji.

„Wciąż wszystko analizujemy” – powiedział portalowi Eater Chicago radny 9. okręgu Anthony Beale. „Mogę powiedzieć, że ten podatek nie cieszy się popularnością u mnie i wśród moich kolegów, ponieważ reprezentujemy okręgi graniczne. Już teraz ludzie jeżdżą do Indiany po papierosy, a mogą jeździć tam również po alkohol”.

Radny Matt O’Shea, którego 19. okręg graniczy z południowymi przedmieściami, wyraził przekonanie, że Rada Miasta może odrzucić plan podwyżki podatku od sprzedaży alkoholu.

„Sąsiednie przedmieścia graniczące z 19. okręgiem mają znacznie mniej restrykcyjne przepisy. Aktywnie zabiegają o moje biznesy, zwłaszcza o restauracje i tawerny” – mówi O’Shea. „Rozmawiałem z właścicielami małych biznesów w moim okręgu, z których niektórzy nawet nie wiedzieli, że jest to rozważane. I wszyscy jednogłośnie powiedzieli: ‘Matt, to byłoby dla nas druzgocące’”.

Joanna Trzos
j.trzos@związkowy.com

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama