Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 20:19
Reklama KD Market

Rodzicielska sprawiedliwość

Rodzicielska sprawiedliwość
fot. Unsplah.com

Wielkimi krokami nadchodzi czas prezentów, zarówno dla tych mniejszych, jak i większych. Jako rodzice, staramy się odpowiedzieć z jednej strony na potrzeby, a z drugiej pragnienia naszych pociech. Mamy nadzieję, że wszyscy będą usatysfakcjonowani i szczęśliwi. 

Niekiedy jednak, przy okazji prezentów, a także na co dzień, pojawiają się pewne zgrzyty. Bywają one szczególnie uciążliwe, kiedy jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami przynajmniej dwójki dzieci. Któż z nas bowiem nie doświadczył nigdy sytuacji: „Mamo, a ona dostała więcej!”, „Mamo, a jej zabawka jest lepsza!”? Znajome?

Dziś zatem, zapraszam Cię, Drogi Rodzicu, do przyjrzenia się bliżej naszej domowej sprawiedliwości, bo przecież nie zawsze jest ona taka łatwa i oczywista. Nie bez przyczyny  określana jest jako ślepa.

Ogólnie rzecz biorąc…

Sprawiedliwość od wieków jest kwestią sporną i budzi wiele dyskusji. Podobnie rzecz się ma w odniesieniu do rodziny, ponieważ nawet tu możemy się spotkać z jej kilkoma rodzajami:

  • „Każdemu według zasług” – w zależności od zaangażowania, lub osiągniętych rezultatów, odpowiednio nagradzamy dzieci…
  • „Wszystkim po równo” – kiedy mamy nadzieję, że jeżeli każde z dzieci dostanie tyle samo, to będzie spokój…
  •  „Każdemu według potrzeb” – opieramy się na założeniu, że każdy z nas ma inne potrzeby (co dotyczy również dzieci) i wszelkie podziały dóbr bardziej, lub mniej materialnych, warto opierać właśnie na nich.

Co ciekawe, w kontaktach z dziećmi, niejednokrotnie mam wrażenie, że wprowadzają one swoją dodatkową zasadę. Można ją określić, korzystając ze słynnego cytatu z „Samych Swoich”: „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.” Jak zatem sobie z tym poradzić? Który rodzaj sprawiedliwości  jest najlepszy/ najskuteczniejszy, aby zapobiec ciągłym kłótniom?

Za zasługi

Ten rodzaj sprawiedliwości, mocno kojarzy mi się z karami i nagrodami. Z jednej strony wymaga dokładnego określenia za co będziemy nagradzać dzieci przywilejami, a za co przywileje odbierać, lub ograniczać. Czy ma to być wysiłek włożony w wykonanie danego zadania, a może efekt końcowy?

Warto przy tym pamiętać, że taki system, oparty na metodzie kija i marchewki ma wiele ograniczeń. Nagrody z czasem powszednieją i przestają motywować do dalszego wysiłku. Podobnie dzieje się z karami, które w pewnym momencie również ujawniają się w zachowaniu dziecka, a później zaczynają nieść się dalej. 

Po równo

Z pozoru to rozwiązanie może się wydawać najbezpieczniejsze. Nikt nie będzie wyróżniony, nikt też nie będzie pominięty, więc powinno być idealnie. Powinno… więc dlaczego wcale nie jest?

Moja teściowa wspomina czasem swoją mamę, która dzieliła słodycze równo między swoje dwie córki. Jedna uwielbiała cukierki i wszystko, co słodkie, druga nie specjalnie. Pierwsza zjadała wszystkie od razu, a druga potrafiła odłożyć je sobie na później. To właśnie tutaj rodził się problem. Kiedy pierwsza nie miała już nic, próbowała znaleźć sposób, aby wyciągnąć słodkości od siostry i wciąż jej się wydawało, że tamta ma więcej.

Być może ktoś w tym momencie powie, że tak bywa z rzeczami materialnymi, ale w miłości lepiej nikogo nie wyróżniać. Czy rzeczywiście?

Z jednej strony przecież za wspomnianą „niesprawiedliwością” dotyczącą cukierków, mogą podążać myśli, że skoro moja siostra ma więcej słodkości, to może rodzice ją bardziej kochają… Z drugiej natomiast, nieraz zapewniamy nasze dzieci, że kochamy je jednakowo. Tylko, czy to rzeczywiście jest tak przyjemnie być kochanym dokładnie tak samo, jak ktoś inny? A może zamiast kochać dzieci jednakowo, zaczniemy kochać je wyjątkowo? „Jesteś moją jedyną i niepowtarzalną Marysią, a obok jest moja jedyna i niepowtarzalna Zosia. Jestem bardzo szczęśliwa, że jestem waszą mamą”.

W tym momencie, przypomina mi się również wyjątkowe „ćwiczenie”, za pomocą którego rodzice mogą pięknie opowiedzieć o swojej miłości do dzieci. Będziemy potrzebować tyle świeczek ile jest osób w domu. Na początku zapalamy dwie, które symbolizują rodziców. Od tych dwóch zapalamy resztę (dziecięce świeczki). Ogień symbolizuje tutaj miłość, która pomimo podziałów, nie zmniejsza się. Co więcej, każdy płomień jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny.

Zgodnie z potrzebami

Moja córka bardzo lubi przytulać się do mnie gdy zasypia. Kiedy jednak trwa to dosyć długo, czasem słyszę od mojego syna: „Chodź do mnie, już tak długo przy niej jesteś!”. Niekiedy wystarczy, że tylko usiądę przy nim, pogłaszczę po głowie, zamienimy kilka zdań, a on zasypia z uśmiechem na twarzy. Ona potrzebowała dłuższego przytulenia, on chciał poczuć, że jestem… To wystarczyło, mimo że nie było po równo.

Mam czasem wrażenie, że cala tajemnica wcale nie tkwi w ilości, jaką dzieciom ofiarowujemy, ale w sposobie, który najlepiej odpowie na to, czego potrzebują. Kiedy okażemy zainteresowanie po odniesionym sukcesie, po włożonym w jakieś zadanie, wysiłku, czy nawet po potknięciu, ofiarujemy dziecku to, co najważniejsze bliskość i poczucie przynależności. Kiedy każda z naszych pociech będzie czuła się ważną i w jakiś sposób wyjątkową częścią rodziny, mamy szansę na nieco mniej kłótni dochodzących z dziecięcego pokoju. Czyż nie warto spróbować?

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama