Wydział Gier PZPN przekazał Najwyższej Komisji Odwoławczej odwołanie Szczakowianki Jaworzno od decyzji Departamentu Rozgrywek w sprawie wyniku rozegranego 28 maja meczu drugiej ligi z Kujawiakiem Hydrobudową Włocławek.
"Wydział Gier postanowił uznać się niewłaściwym do rozpoznania odwołania i sprawę przekazać według właściwości do Najwyższej Komisji Odwoławczej PZPN" - napisano na oficjalnej stronie internetowej związku.
"Decyzję o zweryfikowaniu wyniku meczu podejmuje w pierwszej instancji Departament Rozgrywek PZPN, a w przypadku uzasadnionych wątpliwości sprawa jest kierowana na posiedzenie Wydziału Gier PZPN. W związku z tym, że niniejsza sprawa rozstrzygnięta została w pierwszej instancji przez Departament Rozgrywek, bez kierowania jej do rozpoznania na posiedzenie Wydziału Gier PZPN, zgodnie z paragrafem 10 ust. 2) pkt. c) Regulaminu NKO, organem właściwym do rozpoznania sprawy jest Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN" - dodano na stronie PZPN.
Cała sprawa zahacza spotkanie z 23 kwietnia pomiędzy Kujawiakiem a łKS łódź, przerwane w 64. minucie po wyrzuceniu przez sędziego z boiska czterech zawodników łódzkiego klubu. Mecz miał zostać dokończony 24 maja. Trzy dni wcześniej Marcin Klatt z Kujawiaka i Paweł Golański z łKS otrzymali żółte kartki w meczach ligowych. W obu przypadkach zawodnicy nie mogli grać w kolejnym spotkaniu. Oba kluby zwróciły się do PZPN z pytaniem czy za kolejny mecz można uznać dokończenie spotkania Kujawiak-łKS.
łKS otrzymał odpowiedź, że ten mecz nie będzie traktowany jako odrębne spotkanie. W związku z tym Golański odcierpiał karę w kolejnym meczu z Radomiakiem. Ale Kujawiakowi odpowiedziano, że Klatt ma pauzować w dokończeniu spotkania z łKS. W związku z tym ten zawodnik zagrał w meczu ze Szczakowianką, wygranym przez zespół z Włocławka 3:2. Klub z Jaworzna uważa, że wystawiając Klatta Kujawiak naruszył przepisy i domaga się przyznania mu walkowera.